Znamy czyny i bohaterstwo rotmistrza Witolda Pileckiego. Z czego jednak wypływała jego szlachetna i patriotyczna postawa, którą prezentował przez całe życie? Opowiadała o tym we Wrocławiu dr Anna Mandrela, autorka dwóch książek o wielkim bohaterze.
W budynku dawnej kolejki wąskotorowej przy parafii pw. św. Bonifacego we Wrocławiu odbyła się prelekcja dr Anny Mandreli pt. "Życie wewnętrzne Witolda Pileckiego". Doktor filozofii opowiadała o swojej książce "Duchowość i charakter Witolda Pileckiego".
- Młody Witold Pilecki kształcił się w tajnym polskim harcerstwie, które go mocno uformowało. W kilku miejscach o tych wspomina. Dzięki harcerstwu poznawał polską kulturę i kształtował charakter. Pilecki wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej na ochotnika. Wielkim przeżyciem były dla niego w czasie całego życia momenty śmierci jego kolegów. W różnych okolicznościach. Często miał o tym głębokie przemyślenia - mówiła dr Mandrela.
Podkreśliła, że rotmistrz był bardzo utalentowany artystycznie. Snuł plany, żeby studiować na Akademii Sztuk Pięknych.
- W pewnym momencie Witold sam zdecydował się kształcić swój charakter i pracować nad sobą. Owoce tej pracy widać w różnych umartwieniach, jakie na siebie nakładał i decyzjach życiowych. Swoją pierwszą pracę świadczył dla Związku Bezpieczeństwa Kraju jako urzędnik. Napisał we wspomnieniach, że był jedyny, który wówczas na tym stanowisku nie przyjął łapówki - opowiadała autorka książek.
Podawała fragmenty dotyczące głębokich przemyśleń bohatera, który był nie tylko utalentowany, ale i wrażliwy.
- Przez jakiś czas pracował w okręgowym sądzie w Wilnie. Badał fałszywe dokumenty, a także sprawę nielegalnej prostytucji. Zastanawiał się, rozmawiając z kobietami, co sprawia, że podejmują tak niemoralne życie. Pilecki pisze: "Człowiek, który postępuje źle, oszukuje przede wszystkim samego siebie. A jeszcze w tym życiu będzie tego żałował. Pojęcie: »Żyj i użyj świata« jest mylne. Poświęcenie całego życia tylko i wyłącznie zaspokojeniu zwierzęcych popędów jest tak nędznym objawem krótkiego umysłu. (...) Taki człowiek nie miał nic świętego, nic pięknego. Nic po sobie nie zostawił - przytaczała rozmyślania bohatera prelegentka.
Witold Pilecki chodził na pielgrzymki z intencją wdzięczności za wszystko, co dostał od Boga.
- Prezentował takie myślenie, że zmartwienia są pożyteczne, nie powinniśmy ich unikać czy od nich uciekać. One czegoś uczą. Dla niego bardzo ważna była prawdomówność, żeby żyć w zgodzie ze sobą, nie tkwić w zakłamaniu. Tego uczył swoje dzieci. Jeśli chodzi o jego religijność, to znajdziemy dokument w Studium Polski Podziemnej w Londynie. Do swojego życiorysu zrobił dopisek: "Modli się w lesie 4 września 1939 roku i składa prywatny ślub, postanowienie, najtrudniejsze, na jakie go stać" - opowiadała pisarka.
Mówiła o wpływie kapłanów na życie Witolda Pileckiego i jego dużej pobożności. Często kontemplował mękę Pańską.
- Mimo trwającej wojny znajdował czas dla rodziny. Skąd u niego taki wielki optymizm mimo tragicznego okresu? W pamiętniku córki swojej szwagierki napisał: "Nie szukaj szczęścia na odległym oceanie. Szczęście samo przyjdzie do cię na spotkanie. I taki czar wokół rozprzędzie, bo szczęście wszędzie jest. I miłość umie mieszkać wszędzie" - cytowała Anna Mandrela.
Więcej o duchowości Witolda Pileckiego przeczytacie w 9. numerze "Gościa Wrocławskiego" na 3 marca.