Dlaczego powinniśmy naśladować Boże miłosierdzie? - Jest jeden wystarczający motyw. Jeśli kochamy Boga, to mamy go naśladować, czyli być tacy, jak On. Nie potrzeba więcej powodów. Jeśli nie jestem miłosierny, to może tylko mówię, że Go kocham? - zastanawiał się bp Maciej Małyga w parafii pw. św. Alberta Wielkiego we Wrocławiu.
Rekolekcje wielkopostne na wrocławskich Sołtysowicach prowadzi bp Małyga. W poniedziałek rekolekcjonista skupił się na miłosierdziu. - Są różne rodzaje miłości. Jest miłość równym sobie, kiedy obie strony mogą dawać sobie nawzajem, bo obie strony są silne. Tak może być w małżeństwie lub w przyjaźni. W jakiś analogiczny sposób ta miłość między równymi może pojawiać się między Bogiem a człowiekiem, chociaż człowiek nie jest równy Bogu. Ale są chwile, kiedy z Bogiem stoimy z czystym sercem i mocnym duchem. Natomiast istnieje miłość miłosierna, kiedy jedna strona okazuje się słabsza, nie ma co dać i może tylko otrzymywać. Druga strona stoi mocno, a naprzeciwko znajduje się ktoś, kto upadł - tłumaczył bp Małyga.
Podkreślił, że miłosierdzie to miłość, która podnosi. Pochyla się nad leżącym i stawia go na nogi. Ten leżący nie ma co dać, nie ma siły. Może tylko przyjąć.
Początkiem wszystkiego jest miłosierdzie Boga wobec nas. Widać je w różnych miejscach dziejów zbawienia. Warto od razu pomyśleć o przypowieści Jezusa o synu marnotrawnym. Święty Łukasz Ewangelista kocha Boże miłosierdzie i często pokazuje Jezusa jako miłosiernego.
- "Wstanę i pójdę do mojego Ojca" - pamiętajmy te słowa. Skoro wstanę, to znaczy, że leżałem i doprowadziłem się do jakiegoś upadku, ale On jest ojcem, do którego mogę pójść. Syn marnotrawny przychodzi do ojca, nie ma co mu dać, wszystko stracił, a teraz znowu otrzymuje. Miłosierdzie Boga widać w całym życiu Jezusa. On się ciągle pochyla i podnosi. Odpuszcza grzechy paralitykowi, chociaż ten Go wcale o to nie prosi. Powołuje Mateusza, spotyka się z celnikami przy obiedzie, rozmawia z Samarytanką przy studni, która miała pięciu mężów, jest miłosierny wobec Piotra, gdy ten się Go wyparł - wymieniał rekolekcjonista.
Największym dziełem miłosierdzia jest krzyż. Jan Paweł II pisał, że krzyż to najgłębsze pochylenie się Boga nad człowiekiem.
Biskup wskazał na podstawie Ewangelii cztery konkretne sposoby miłosierdzia, które człowiek powinien wdrażać w życie. - Nie będziesz sądził i nie będziesz potępiał. Będziesz odpuszczał i będziesz dawał. To też przymioty Boga. On zna serce człowieka i nie wydaje pochopnych sądów. Nie potępia. Owszem, istnieje potępienie człowieka, ale ono jest autopotępieniem - samopotępieniem. To człowiek wybiera wieczność bez Boga i może sam się doprowadzić do takiego stanu. Bóg jest miłosierny, ale cóż może poradzić na wolny wybór człowieka, który się uprze? - tłumaczył bp Maciej.
Bóg jest Tym, który przebacza i daje. Jezus na krzyżu mówi: "Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią". Bóg również daje. Jezus mówi do swoich uczniów: "Bierzcie i jedzcie".
Kaznodzieja zachęcał, by miłosierdzie Boże kontemplować, myśleć o nim, wysławiać je i mieć je w pamięci. Ale jednak pierwszeństwo ma doświadczenie miłosierdzia. Szczególnie w sakramencie spowiedzi. - Miłosierdzie Boże nie wyklucza Bożej sprawiedliwości. Naśladujmy Boże miłosierdzie. Dlaczego? Jest jeden wystarczający motyw. Jeśli kochamy Boga, to mamy go naśladować, czyli być tacy, jak On. Nie potrzeba więcej powodów. Jeśli nie jestem miłosierny, to może tylko mówię, że Go kocham? Czy moja miłość podnosi? A może jest we mnie taka miłość, która poniża drugiego człowieka? Uważam, że kocham, ale powiem słowo, które zrani, wydam powierzchowny sąd, nie daję i nie odpuszczam - podpowiadał bp Małyga.
Przypomniał, że tylko Bóg może wydać sprawiedliwy wyrok. I nie chodzi o to, by zamykać sądy i zupełnie zrezygnować z prób rozeznania tu, na ziemi. Mowa o prywatnych myślach i słowach, powierzchownych opiniach, które są krzywdzące. Zaś w potępianiu chodzi o ostateczne sądy. Zwłaszcza gdy próbujemy ocenić czyjąś wiarę, jego zbawienie, stan jego serca.
- Odpuszczanie i dawanie jest nam dobrze znane i trudne. Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć zło, bo się nie da. To raczej odpowiedni sposób obchodzenia się z pamięcią. Tak pamiętać, żeby nie poniżać, nie domagać się krzywdy dla drugiej osoby. Pragnąć dla niej dobra mimo wszystko. To bardzo trudne. Lecz odpuszczenie to nie wszystko. Powinniśmy też dawać. Więcej szczęścia jest w dawaniu niż w braniu. Ale motywem ma być nie nasze szczęście czy nasza korzyść, lecz fakt, że kochamy Boga - nauczał biskup.