Całodobowa Adoracja Najświętszego Sakramentu w intencji więźniów odbyła się już kolejny raz we Wrocławiu z okazji świąt Wielkiej Nocy i święta Miłosierdzia Bożego. Wzorowana jest na Wielkiej Pokucie.
Całość koordynuje kapelan więzienny we Wrocławiu o. Robert Żukowski OMI.
Adoracja składa się z trzech etapów. Pierwszy miał miejsce w kaplicy Aresztu Śledczego przy ul. Świebodzkiej we Wrocławiu i był niedostępny dla osób spoza więzienia. Drugi etap to modlitwa na adoracji już w oblackim kościele pw. św. Jerzego przy ul. Ojców Oblatów we Wrocławiu. Tam każdy mógł dołączyć do modlitwy za osadzonych. Trzecim etapem było przeniesienie adoracji do kaplicy Oddziału Zewnętrznego Aresztu Śledczego przy ul. Fiołkowej we Wrocławiu i zakończenie Mszą Świętą z udziałem więźniów i wolontariuszy więziennych.
- Przez 7 lat bierzemy udział w tzw. Wielkiej Pokucie. W areszcie od godziny 8 rano do godziny 15 wystawiłem Najświętszy Sakrament. Odmówiliśmy w tym czasie 35 Koronek i 25 Różańców. Może dla nas to jest dziwne, może się nad tym nie zastanawiamy, ale zarówno wspólnota Zacheuszki, jak i ja bardzo wierzymy, że to piękny worek miłości. Chcemy razem z osadzonymi stanąć w miłosierdziu Bożym i prosić, by nasze rany życiowe od środka Jezus wyleczył - mówił o. Robert Żukowski OMI, kapelan więzienny we Wrocławiu.
- Dzień Wielkiej Pokuty to dzień wielkiego żalu, ale jednocześnie to Niedziela Miłosierdzia, która jest dla nas wszystkich w Kościele objawieniem się miłości ponad wszystkim. Łączymy się ze wszystkimi osadzonymi i z ich rodzinami. Ofiarowaliśmy Eucharystię w ich intencji. W tej akcji doświadczamy Bożej miłości i Bożego miłosierdzia. Jesteśmy jedną wielką rodziną, która została umocniona Bożym miłosierdziem. W tej modlitwie nie ma różnic między komendantem, osadzonymi, a ludźmi na wolności - stwierdza o. Marek Ochlak OMI, prowincjał polskiej prowincji oblatów.
Podkreśla, że oblaci niosą Ewangelię ubogim, a wśród nich są więźniowie, których serca są ubogie. Tęsknota za rodziną i normalnością jest u nich bardzo paląca. To też jest ubóstwo - duchowe.
- Pamiętam, jak kiedyś w areszcie śledczym przyszedł do mnie jeden z osadzonych. Rozmawialiśmy, a on opowiadał o swoim życiu. Mężczyzna dobrze zbudowany, wytatuowany. Ale zwróciły moją uwagę sznyty na jednej i drugiej ręce. Zapytałem, skąd te pocięcia i blizny? On szczerze odpowiedział: - Kapelanie, w życiu, jak coś mi nie wychodziło, to podjąłem decyzję, że zawsze będę sobie robił sznytę. Z tego powstały blizny, które widać na zewnątrz - opowiadał o. Żukowski.