Wiele praktycznych porad można było usłyszeć podczas konferencji naukowej "Dialog w szkole", zorganizowanej na PWT we Wrocławiu.
Pani Małgorzata Lech (PWT) w ramach prelekcji „Obszary dialogu w szkole: uczeń, rodzic, nauczyciel” mówiła m.in. o tym, że dziecku trzeba pomóc poradzić sobie z emocjami. Także dorosłemu nie zawsze przychodzi to łatwo, ale zwykle mamy przynajmniej świadomość, że nie ma sensu wrzeszczeć na kogoś, że warto chwilę poczekać z reakcją. Dziecko bywa wobec swoich emocji bezradne.
– Można doradzić mu choćby, żeby policzyło do dziesięciu, odwróciło się na chwilę w drugą stronę, przespacerowało po korytarzu – podpowiadała.
Zachęcała do rozwijania umiejętności słuchania drugiego człowieka, empatii i uważności, do uważania na „parafrazowanie” wypowiedzi drugiej osoby – bo łatwo „dokładamy” do nich swoje własne zdania, uwagi, itp. – Mówię uczniom w swojej klasie: Nie musimy się wszyscy lubić, ale musimy się wszyscy szanować – dodała.
Dorota Cichy (PWT) opowiadała o swoim doświadczeniu z pracy pedagoga szkolnego. Trafiła do szkoły z głową pełną planów odnośnie do pomagania dzieciom, tymczasem okazało się, że niektórzy nauczyciele mieli na temat jej roli swoje zdanie. „Bo pójdziesz do pedagoga” – straszyli „niegrzeczne” dzieci. Wspomina nauczyciela, który w emocjach wpadł do jej gabinetu, zostawiając tam ucznia bez słowa komentarza. Okazywało się z czasem, że wizyta tam to nie żadna „kara” – że to po prostu spokojne miejsce (czasem jedyne takie w szkole), gdzie można porozmawiać w życzliwej atmosferze.
– Jeśli jednak dziecko wybierze sobie panią ze szkolnej kuchni czy woźnego, jako osobę, z którą lubi rozmawiać, to też będzie dobrze – dodała.
Podkreślała, że pedagog powinien być gotów do pomocy i dziecku, i nauczycielowi, i rodzicowi. Trudne sytuacje w życiu dziecka pojawiają się np. w związku z rozwodem rodziców – gdy, oprócz wielu innych problemów, pojawiają się i takie, że w tata pozwala w swoim nowym domu jeść słodycze, a mama nie; że dziecko boi się powiedzieć mamie, że chciałoby częściej niż np. co 2 tygodnie bywać u taty – bo będzie jej przykro.
Zachęcała, by w rozmowach z dzieckiem używać języka pozytywnego – zamiast twierdzić: „nie wolno używać wulgaryzmów”, lepiej zachęcić: „używajmy słów, które wyrażą szacunek dla innych”. Zwracała uwagę na używanie słowa „ale”. Inaczej brzmi: „dobrze, że dostałeś czwórkę, ale mógłbyś piątkę”, a inaczej „otrzymałeś trójkę, niektórych zadań nie rozwiązałeś, ale dobrze, że część udało ci się rozwiązać”. Zwykle zapada nam w pamięć ostatnia sekwencja w wypowiedzi.
Zwracała uwagę na kwestię zawstydzania dzieci (np. uwagi na temat czystości uszu wypowiadane w towarzystwie rówieśników), na groźby czy niezrozumiałe dla dzieci kary (np. miesięczny zakaz chodzenia na jakieś treningi).
– To normalne, że rodzic jest „rzecznikiem” dziecka. Tak powinno być. My, nauczyciele, jesteśmy od tego, by przekazać mu, jak jest naprawdę – mówiła. Wspominała, że najtrudniejsze nie są sytuacje, gdy rodzic „za bardzo” staje po stronie dziecka. Najgorzej, jeśli pojawiają się słowa: „po co ja go mam?”, „niech go sobie pani zabierze”, „może lepiej, żeby go zabrali do jakiegoś ośrodka” – co czasem pojawia się, gdy rodzic ma np. nową rodzinę, dzieci z innym partnerem.
W programie konferencji znalazły się m.in. prelekcje dotyczące pracy z dziećmi w środowisku wielokulturowym, np. z dziećmi uchodźców, dialogu między rodzicem a nauczycielem, sposobów motywowania uczniów niedostosowanych społecznie, pojawiły się tematy dotyczące logopedii, emisji głosu, muzyki, ale też np. sposobów rozmawiania na tematy trudne, jak śmierć czy choroba.
Konferencję zorganizował Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu – Instytut Filozofii Chrześcijańskiej i Nauk Społecznych oraz Katedra Historii Pedagogiki.