Najpierw chciałbym zadać pytanie prezydentowi Wrocławia: dlaczego zlekceważył Pan tylu wrocławian i nie pojawił się Pan na otwarciu pomnika? Ale to niejedyna kwestia z uroczystości, co do której wielu ma mieszane uczucia. Dlatego postanowiłem napisać o tym, czego inni z pewnością nie poruszą.
Na wstępie trzeba jasno podkreślić: Wrocław, po wielu latach starań i różnych perturbacjach, doczekał się pomnika żołnierzy niezłomnych. Po drugie - jest to udana i piękna koncepcja. Uroczyste odsłonięcie przeprowadzone było w podniosłej, patriotycznej i bardzo eleganckiej atmosferze.
Jednak w tej beczce miodu jest dość wyraźna łyżka dziegciu. A właściwie, parafrazując przysłowie, jest tych łyżek kilka. I nie chodzi zupełnie o to, by kogoś atakować, ale by wyciągnąć wnioski na przyszłość. Szczególnie co do ostatniego potknięcia. O tym nie przeczytacie w innych mediach.
Pierwsza, najbardziej gorzka pigułka do przełknięcia - nieobecność na otwarciu prezydenta Jacka Sutryka, który - paradoksalnie - sam na tę uroczystość oficjalnie zapraszał jako jej organizator. Jego przedstawiciel tłumaczył niefortunnie podczas swojego przemówienia, że prezydentowi przedłużyło się spotkanie z mieszkańcami na niedalekim Ołtaszynie. Prezydent został wówczas wygwizdany i wybuczany, co rzuciło spory cień na podniosłe obchody.
Nie oszukujmy się, prezydent Sutryk mógł spotkanie z mieszkańcami zorganizować w każdym innym terminie. Nie był to zapewne prawdziwy powód nieobecności. Panie Prezydencie, taką postawą zlekceważył Pan nie tylko wielu mieszkańców Wrocławia, patriotów, ale przede wszystkim rodziny żołnierzy wyklętych, kombatantów i sybiraków, którzy na ten pomnik od lat czekali. Notabene wielu z nich już nie doczekało... Znając wszystkie problemy i trudności z tym związane, tym bardziej powinien się tam Pan pojawić.
Nie sposób było nie zauważyć, że uroczystość - choć podniosła - została zorganizowana niedbale. Miasto oraz Centrum Historii "Zajezdnia" nie przeprowadziły przede wszystkim należnej tej rangi wydarzeniu promocji. Wielu ludzi już po fakcie pisało w mediach społecznościowych, że gdyby wiedziało, to wzięliby w nim udział. Późna pora też nie zachęcała.
Datę odsłonięcia - 8 maja - wymyślono dość późno, dlatego wiele spraw załatwiano na ostatnią chwilę. To ostatecznie wyszło i było widoczne gołym okiem. Choćby odśpiewanie przez chór jedynie dwóch zwrotek hymnu państwowego. Natychmiast kolejne dwie dośpiewali zebrani mieszkańcy z kibicami Śląska na czele. Takie potknięcie wzbudziło spory niesmak. O bałaganie przy składaniu kwiatów i wyczytywaniu przybyłych nie wspomnę.
Natomiast pierwszym powodem tej mojej "alternatywnej relacji" z odsłonięcia pomnika jest pominięcie bardzo ważnych osób - dzieci legendarnych żołnierzy niezłomnych. Mimo że na początku i podczas przemówień wymieniono bardzo wielu ludzi, którzy dołożyli swoją cegiełkę do powstania pomnika - od radnych przez dyrektorów Urzędu Miejskiego i instytucji miejskich, członków komisji konkursowej po różnych działaczy itd. - pominięto dwie ważne osoby. Organizatorzy wiedzieli o ich obecności, a mimo to nikt ich nawet nie przywitał. W dodatku są to osoby zasłużone, zaangażowane społecznie, które wiele sił poświęcają na krzewienie pamięci o żołnierzach antykomunistycznego podziemia.
Chciałbym więc dopełnić formalności, przywracając pamięć ich ojcom, którzy oddali zdrowie i życie za ojczyznę. A zatem:
"Witamy serdecznie panią Martę Ziębikiewicz, córkę kpt. Władysława Łukasiuka ps. Młot, prawdziwej legendy Podlasia, dowódcy 6 Wileńskiej Brygady Wileńskiej. Oficera, którego cechowała szczególna dbałość o ludność cywilną poprzez zwalczanie bandytyzmu i złodziejstwa. Został pochowany w Lesie Rudzkim. Nie zaznał spokoju nawet po śmierci, gdyż jego grób został rozkopany przez funkcjonariuszy UB, a zwłoki zabrane i wywiezione w nieznanym kierunku. Do dzisiaj ich nie odnaleziono.
Jest z nami także pan Krzysztof Olechnowicz, syn ppłk. Antoniego Olechnowicza ps. Pohorecki, zasłużonego ostatniego komendanta Wileńskiego Okręgu AK , skazanego na śmierć w więzieniu przy ul. Rakowieckiej i rozstrzelanego, który został pochowany potajemnie i odnaleziony po latach w 2014 r. na »Łączce« na Powązkach.
Proszę o brawa".