Na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu Instytut Pamięci Narodowej oznaczył groby żołnierzy walczących w bitwie o Monte Cassino specjalnym insygnium "Ojczyzna swemu obrońcy".
Uroczystość przy mogiłach bohaterów odbyła się w ceremoniale wojskowym z obecnością kompanii honorowej Wojska Polskiego i orkiestry policyjnej. Wydarzenie miało charakter ekumeniczny, ponieważ wyróżnieni żołnierze byli wyznania rzymskokatolickiego oraz prawosławnego.
Są to: Mikołaj Bożko, Atanazy Dziemianowicz, Franciszek Korzenik, Jan Maciuk, Włodzimierz Pancewicz, Włodzimierz Radziwinowicz i Marian Tomaszkiewicz.
- Insygnium jest naszym znakiem pamięci i naszego oddania tym ludziom. Zawsze przy takim projekcie najważniejsze dla nas są rodziny i bliscy tych, których wspominamy - oświadcza Wojciech Trębacz, naczelnik oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN.
Oznaczanie grobów w ten sposób to projekt "Ocalamy", realizowany przez wrocławski oddział IPN od 2018 roku - 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Okazało się, że na wrocławskich nekropoliach spoczywa kilkudziesięciu polskich żołnierzy walczących o Monte Cassino.
- Zastanawiało mnie, dlaczego tak długo trwała ta kampania włoska? Dlaczego minęło tyle miesięcy mimo tak wielkiej przewagi wojsk alianckich. Odpowiedź na to pytanie to przede wszystkim ukształtowanie terenu, czyli teren górzysty. Niemcy to świetnie wykorzystali. Drugim czynnikiem była pogoda, która się wówczas załamała, bo było deszczowo. Gen. Lis złożył propozycję gen. Andersowi, żeby to Polacy wzięli na siebie główny ciężar walk i uderzyli na Monte Cassino. Anders miał 10 minut na podjęcie decyzji. Wiedział, że Polacy nie mogą stanąć z boku, nie mogą być obojętni. Muszą być lojalnym aliantem. Polacy poszli, zwyciężyli i zdobyli wzgórze. Niech ta historia będzie dla nas jak latarnia, która pokazuje, jak powinniśmy dzisiaj się zachować. Stawać po stronie dobra, sprawiedliwości i demokracji - mówi dr hab. Kamil Dworaczek, dyrektor wrocławskiego oddziału IPN.
Podczas uroczystości odczytano apel pamięci, złożono znicze i wiązanki kwiatów na grobach, kompania honorowa oddała salwę honorową a orkiestra zagrała słynną pieśń: "Czerwone Maki na Monte Cassino".
Ważnym elementem była modlitwa ekumeniczna, którą poprowadzili: ksiądz prawosławny Grzegorz Cybulski (wnioskodawca odznaczenia tych grobów) oraz ks. por. Tomasz Miencicki.
- Ci żołnierze nie byli obojętni na prawdę prawd, na którą dzisiaj wielu jest obojętnych. Dla nich dewiza: "Bóg, honor ojczyzna" nie było pompatycznym zawołaniem przyklejonym do jakiejś opcji, ale było również prawdą prawd, która kształtowała ich charaktery. Wszystkich, prawie że bez wyjątku. Obojętność rodzi miałkość, a za nią idzie zniechęcenie. A potem zaczyna się szydzić z pewnych niezaprzeczalnych świętości i wartości. A one zaprowadziły naszych bohaterskich żołnierzy z sowieckich łagrów do gen. Andersa - opowiada ks. Grzegorz Cybulski.
Podkreślił, że ich wyjątkowość polegała na wierności. Przywołał historię związaną z jednym z żołnierzy - Mikołajem Bożko. Matka, gdy szedł do armii Andersa, pobłogosławiła go złotym krzyżykiem, na którym z tyłu napisane było "Zbaw i zachowaj". W 1978 roku siostry Mikołaja przyszły z tym krzyżykiem do ks. Eugeniusza Cybulskiego. Poprosiły o przekazanie go Janowi Pawłowi II.
- Przez kard. Henryka Gulbinowicza na konferencji papieża z polskimi biskupami krzyżyk został mu przekazany i został przyjęty jako prezent. Wszyscy wówczas wstali i złożyli modlitewny hołd żołnierzom - opisywał ks. Cybulski.