Litania Loretańska pod wielkimi platanami, bębniarze, wystawa w Starej Wozowni, klasztorne zakamarki i smakołyki - za klasztorną bramą wśród zieleni spotkały się historia, modlitwa, sztuka. Można było rodzinnie świętować Dzień Matki, a także usłyszeć niezwykłe świadectwo salwatorianina ocalonego przez swoją mamę.
Zielone polany, aleje i jabłkowe sady wypełniły się w niedzielne popołudnie tłumem gości. O Dniu Matki przypominały choćby czerwone serca zdobiące drzewka klasztornego ogrodu.
Tuż po pierwszym występie zespołu Rogożanie odbyło się uroczyste otwarcie Majówki. Dokonali go organizatorzy: s. Natanaela Dziubata - przełożona generalna Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy, Krystyna Klamińska - prezes Fundacji dla Ratowania Klasztoru św. Jadwigi Śląskiej "By służyć" i burmistrz gminy Trzebnica Marek Długozima. Do gości przemówiła sama św. Jadwiga (s. Klara), która przybyła ze swoimi dwórkami, przypominając pokrótce historię tego miejsca.
Zdjęcia:
Siostra Ewa z okazji Dnia Matki wręczyła drobny podarek s. Natanaeli, matce generalnej, a zarazem "córce duchowej" s. Ewy (organizowała w Trzebnicy rekolekcje, podczas gdy rodziło się powołanie s. Natanaeli).
O doświadczeniu matczynej miłości i obecności mówił na początku nabożeństwa majowego o. Antoni Myśliwiec SDS. Wspominał, że rodzonej matki nigdy nie poznał. - Kiedy miałem kilka miesięcy, moi rodzice zostali wywiezieni do Auschwitz - opowiadał. - Matka, która dowiedziała się w pociągu, że jedziemy na śmierć, za wszelką cenę chciała mnie uratować. Udało się.
Kiedy o 2.00 w nocy 3 czerwca rozpętała się burza i pociąg zatrzymał się, przekazała swoje dziecko kolejarzowi na stacji na terenie dzisiejszej Rudy Śląskiej. Ów kolejarz stał się przybranym ojcem przyszłego salwatorianina. - Przybrana matka z wielką miłością zawsze opowiadała o mojej rodzonej matce. Pobudzała moje serce nie tylko do tego, bym o niej myślał jak najserdeczniej, ale żebym prosił ją o pomoc - mówił, dodając, że zawsze tę pomoc odczuwał. Prowadziła go również do Częstochowy, zachęcając do spoglądania w oczy Matki Bożej Jasnogórskiej. "Te oczy zawsze patrzą na ciebie" - przekonywała. - To Matka, która mnie zna - mówił, wspominając o owych oczach i doświadczeniu bycia nieustannie ogarniętym ich spojrzeniem.
Po nabożeństwie majowym odbyły się występ bębniarzy z salezjańskiej szkoły we Wrocławiu, wernisaż prac prof. Grzegorza Niemyjskiego w Starej Wozowni (więcej wkrótce w papierowym wydaniu GN) i dziecięce występy.
Między jabłoniami klasztornymi wyrósł gród św. Jadwigi - z łowiskiem ryb, ze stanowiskami, gdzie można było wykonać piękną grzywę dla swojego konia lub upleść zielony wianek na głowę. Na chętnych czekały bigos, gorąca zupa, pajda chleba z masłem, ciasta.
Przy jednym ze straganów s. Krzysztofa oferowała piękne kwiaty, wykonywane z kolorowych tasiemek, wyjątkowo wiernie oddających kształt różanych, tulipanowych czy innych płatków. Udrapowane, misternie sklejone, a nawet utwardzone... lakierem do włosów wyglądały jak żywe.
Siostra Jana serwowała słodkie placuszki, s. Zofia stanęła przy stoisku tonącym w zieleni. - W klasztornych ogrodach mamy wiele warzyw, możemy dzielić się sadzonkami - tłumaczyła. Na chętnych czekały kwiaty i nie tylko. - Mamy aksamitki, przyciągające na warzywne grządki pszczoły, tytoń ozdobny, czarnuszkę, sadzonki cukinii, mamy maczki, bazylię. Proponujemy także coś specjalnego: sadzonki arbuzów - mówiła. Na co dzień pracuje jako opiekun medyczny w ZOL, ale z radością zajmuje się także ogrodem.
Podczas Majówki można było zwiedzić klasztor, wziąć udział w loterii fantowej, w zabawach i konkursach. W programie znalazł się również wieczorny występ zespołu Gennesaret.