Spotkanie z okazji wspomnienia św. Filipa Smaldone na Ostrowie Tumskim zebrało się kilkaset osób niesłyszących i słabo słyszących. To jedna z największych tego typu inicjatyw w Polsce. Na pozór spokojna, a jednak niezwykle żywa.
Fundacja "Fonis" oraz duszpasterstwo osób niesłyszących archidiecezji wrocławskiej, jak co roku, zorganizowały wspólną modlitwę oraz festyn z okazji wspomnienia św. Filipa Smaldone, patrona osób głuchych. To już wrocławska tradycja.
W tym roku przybyli tam niesłyszący katolicy z różnych części Wrocławia, miejscowości Dolnego Śląska, a także dalszych miast, np. Bielska-Białej, Raciborza czy Warszawy. Z dystansem do siebie stwierdzają, że to najspokojniejsza impreza we Wrocławiu. Przecież języka migowego nie słychać.
- Gdy byłam pierwszy raz na festynie, zwróciłam uwagę na ten spokój, ale oczywiście tam rozmowy cały czas się toczą. To środowisko potrzebuje integracji i spotkań ze sobą, dyskusji, wymiany doświadczeń. Dlatego inicjatywa wydaje się niezwykle potrzebna - uważa s. Katarzyna Fabicka CDC z duszpasterstwa niesłyszących.
Patrona św. Filipa Smaldone poznała podczas pielgrzymki na beatyfikację Jana Pawła II. Wtedy wierni odwiedzili grób św. Filipa we Włoszech. Siostra Katarzyna dwa razy zorganizowała już dzień skupienia dla niesłyszących, który okazał się strzałem w dziesiątkę. - Oni mają otwarte serca na Ewangelię i miłość Jezusa. Potrzebują tego i w tej społeczności jest wiele osób głęboko wierzących, zaangażowanych w budowanie relacji z Panem Bogiem - opowiada siostra Bożego Serca Jezusa.
Świętowania osób niesłyszących ma wymiar nie tylko towarzyski, lecz religijny. Całe wydarzenie rozpoczęło się od uroczystej Mszy św.
- Modlimy się za wstawiennictwem św. Filipa Smaldone, który integruje osoby niesłyszące z różnych regionów Polski. To ewenement w skali kraju. Na wydarzenie przychodzą także ich bliscy i przyjaciele. Dlatego jest nas kilkaset osób - mówi Małgorzata Królewicz, wolontariusz i członek Zarządu Fundacji "Fonis".
Podkreśla, że całość ma wymiar międzypokoleniowy. Przygotowano loterię z cennymi nagrodami, atrakcje dla dzieci (malowanie twarzy, alpaki, dmuchane zamki i balony) oraz grill, kawę, herbatę i ciasto.
- Z roku na rok impreza się rozrasta. Już na kilka tygodni przed wydarzeniem środowisko wypytuje, jak będzie wyglądał festyn. W tym roku widzieliśmy w mediach społecznościowych rekordowe zasięgi, co przekłada się na frekwencję - przyznaje M. Królewicz.
- Głusi bardzo chętnie korzystają z takich festynów. Nie ma tego dużo w środowisku niesłyszących. Kluczowa jest ta modlitewna część, ale również ważne jest potem bycie ze sobą przy kawie, herbacie, cieście czy grillu - dodaje ks. Tomasz Filipowicz, duszpasterz niesłyszących i organizator.
Podkreśla, że na co dzień w działaniach duszpasterstwa widać, że osoby głuche szukają kontaktu i chcą ze sobą przebywać. - Z mojej wiedzy, oprócz naszego wrocławskiego festynu, są też organizowane podobne w Poznaniu i w Sandomierzu - mówi ks. Tomasz.
Regularnie w Mszach św. dla osób niesłyszących we Wrocławiu uczestniczy ok. 150 wiernych, ale opieką duszpasterską objętych jest więcej osób. Kapłan uważa, że brak słuchu nie wpływa na wiarę. Wśród głuchych - jak w społeczeństwie - są osoby bardziej i mniej wierzące w Boga. - To są ludzie tak samo skonstruowani wewnętrznie jak my, słyszący. Trudność jest tylko jedna - dotarcie z Ewangelią do nich. Dlatego są oczywiście potrzebni duszpasterze sportowców, hutników czy artystów, ale oni mają tę samą formę komunikacji i mogą skorzystać z sakramentów w swoich parafiach. Niesłyszący nie mają takiej możliwości. Słowo Boże nie dotrze do nich. A wiara rodzi się przecież ze słuchania - przypomina ks. Filinowicz.