Nawrócony francuski rabin opowiedział wrocławianom niezwykłą historię swojego życia. Od jarmułki do krzyża.
W siedzibie stowarzyszenia Civitas Christiana gościł Jean-Marie Elie Setbon. Wykładowca w zakresie teologii, egzegezy biblijnej oraz doradca duchowy po ponad 10 latach szkolenia rabinicznego w Ziemi Świętej, nauczania i pełnienia funkcji rabina w społeczności żydowskiej, przeżył osobiste doświadczenie spotkania z Chrystusem. Przyjął chrzest w 2008 roku. Ukończył 10-letnie katolickie szkolenie teologiczne. Jest ojcem ósemki dzieci.
Jak opowiadał, to zupełnie niezrozumiałe, że mały chłopiec, wychowany w rodzinie żydowskiej, został pociągnięty ku Jezusowi. W rodzinie o Nim w ogóle nie rozmawiano.
– Nie chodzi tylko o to, by usłyszeć moją historię, ale by to przyniosło coś dobrego w waszej relacji z Bogiem, żebyście mogli doświadczyć, jak Jezus i Maryja są ponad wszystkim – mówił gość.
Przyznał, że jako dziecko często patrzył na Jezusa na krzyżu. Wszystko zaczęło się intensyfikować i w końcu mając 12 lat wszedł do kościoła – bazyliki Sacré-Cœur w Paryżu. Przyjął wtedy po kryjomu Komunię Świętą, a nie był nawet ochrzczony.
– Jak to jest możliwe, że taki chłopiec, który nigdy nie otrzymał chrztu, przyjmuje ciało Chrystusa w Komunii Świętej. Oto wchodzę do kościoła w Paryżu i gdy chciałem już wyjść, w bazylice przebywało bardzo wielu ludzi. Usiadłem i pomyślałem, że wyjdę wtedy, kiedy wszyscy zaczną wychodzić. I w ten sposób uczestniczyłem w pierwszej Mszy św. Nie wiedziałem, co to jest. I w pewnym momencie wszyscy wstali i podeszli do ołtarza, by przyjąć Komunię. Uczyniłem to samo – wspomina J-M. Setbon.
Wrócił do domu. Dalej chodził do szkoły żydowskiej, ale wiedział już, kiedy można przyjąć ciało Chrystusa. Więc w tygodniu uczył się w szkole, zaś w niedzielę uczęszczał na Mszę do bazyliki.
– Nie do wyobrażenia, prawda? Ale przecież narodziny Jezusa to też coś niezrozumiałego! Pamiętajcie, katolicyzm nie jest wyznaniem naturalnym. Być może wy, którzy urodziliście się w katolickim środowisku, uważacie to za coś normalnego. Gdyby Bóg jednak zechciał, żeby katolicyzm był bardziej zrozumiały dla ludzi, to takim by go uczynił. Ale problem polega na tym, że my przyzwyczailiśmy do naszej wiary, do jej praktykowania, tak jak Żydzi do swojej. My chodzimy do kościoła, a oni do synagogi. I tyle. A wyznanie katolickie wśród chrześcijaństwa jest nadnaturalne. Wszystkie sakramenty nie korespondują z tym, co ludzkie, naturalne. Nie ma w sakramentach nic z natury. Wszystkie przenoszą nas do nadprzyrodzoności, która dzieje się w tym, co przyrodzone – wyjaśniał Francuz.
Podkreślił, że to, co boskie, jest powyżej tego, co ludzkie. Bóg czyni to, co chce, kiedy chce i w jaki sposób chce.
– Ten stan z chodzeniem do kościoła trwał aż do 17. roku życia. Wtedy postanowiłem poprosić o chrzest. W bazylice szukałem księdza. Nie udało się. Kiedy miałem 18 lat, wyjechałem do Ziemi Świętej i tam przeszedłem formację w szkole rabinackiej. 8 lat studiowałem, ożeniłem się, wróciłem do Francji. Potem ponownie pojawiłem się w Ziemi Świętej, gdzie 2 lata jeszcze studiowałem. Ostatecznie osiadłem we Francji – opisywał Setbon.
Później, w latach 90., zaczęły przychodzić na świat jego dzieci. Jean-Marie ma świadomość, że na Zachodzie nie buduje się już dużych rodzin. I ma swoją tezę, dlaczego tak jest.
– Ponieważ trucizna węża weszła w serca katolików. To materializm. Biegniemy za pieniędzmi. Szczególnie to widać w polskim społeczeństwie. Wyszliście z biedy czasów PRL, weszliście w wolność i chcecie dosięgnąć mnóstwa rzeczy, których wcześniej byliście pozbawieni – diagnozował prelegent.
Jego zdaniem, wywiało w polskich katolikach ducha ewangelicznego. Nawet dla rodzin katolickich najważniejsze dzisiaj są takie sprawy, jak kariera dziecka, dobry samochód, piękny dom. Czyli sukces rozumiany po ludzku.
Centrum życia stanowią u wielu pieniądze, a Kościół jest przy okazji. Powinno być na odwrót.
– Co rodzice przekazują dzieciom w domu? Co ojciec rodziny przekazuje dzieciom w ognisku domowym? Jakie wartości? Tutaj zwracam się do świata katolickiego. Jeśli ojca nie ma w domu, trudno się dziwić, że dzieci wciąga społeczeństwo, w które są zanurzone przez codzienność. Jezus nie zapytał nas w momencie sądu, ile razy byłeś na Mszach św., chociaż to ważne, ale co uczyniłeś z duszą dziecka, którą ci powierzył. Przekaz wiary rodziców jest kluczowy – apelował Setbon.
Kontynuował opowieść o swojej historii. W 2007 roku w telewizji pokazywano wiele filmów o Janie Pawle II. Obejrzał jeden z nich.
– Żyd, który ogląda film o życiu papieża? To nie jest normalne. Zanotowałem wówczas z filmu tytuł książki, którą dostał Jan Paweł II i pobiegłem do księgarni, żeby jej poszukać. To była książka „Żywy płomień miłości” św. Jana od Krzyża i mój pierwszy kontakt z Kościołem - mówił Francuz.
Historie świętych nazwał żywą teologią, którą warto opowiadać dzieciom. Jego zdaniem bowiem żyjemy w społeczeństwie bezrefleksyjnym i rolą rodziców, a także najbliższej rodziny, jest przekazać wiarę najmłodszym w sposób przystępny.
– Po przeczytaniu tej książki spotkałem pewnego karmelitę i potem wielokrotnie w nocy budziłem się, doświadczając namacalnej obecności Chrystusa. Karmelita doradził mi, żebym przy następnym razie w nocy chwycił za różaniec. Zaproponował rabinowi, Żydowi, żeby odmawiał Różaniec – czy to coś normalnego? – pytał retorycznie prelegent.
Między opowiadaniem swojej historii wnioskował, że współcześni katolicy zatracili Boże szaleństwo. Chodzimy do kościoła, bo tak trzeba. Idziemy na Mszę, tak jak się idzie do pracy. Straciliśmy żywą iskrę, entuzjazm i – jak to nazwał – szaleństwo krzyża.
– Nie chciałem odmawiać Różańca, stwierdziłem, że nie modlę się do kobiety, tylko do Boga. Ale karmelita mi tłumaczył: Kiedy odmawiasz Różaniec i wypowiadasz te słowa, mówisz do kogoś, kto żyje. To nie jest recytacja w powietrze. Mówisz do Maryi: „Bądź pozdrowiona”. Czy my o tym pamiętamy, jak się modlimy? – zastawał się Jean-Marie.
Kiedy wrócił do domu, chciał wieczorem poćwiczyć odmawianie Różańca, próbował i… zasnął. Gdy się obudził, uklęknął i zapragnął przytulić się do stóp Maryi.
– To Jezus przyprowadził mnie do Maryi – ogłosił nawrócony Żyd.
Dodał, że katolik nie ma prawa być ignorantem, jeżeli chodzi o jego własną wiarę, nawet jeżeli nie jest księdzem.
– Dlaczego chodzę na Mszę, po co słucham Pisma Świętego? Zachowuję się jak dziecko, które z obowiązku idzie do szkoły? Może robimy to, bo żyjemy w kulturze katolickiej? Co te słowa, które słyszmy z Biblii, czynią w naszym życiu, co my z nimi czynimy? Wychowanie ku rozumnemu pojmowaniu, nauka refleksji nad wiarą – to skarb, który możemy dać sobie nawzajem – uwrażliwiał J-M. Setbon.