Rada Miejska Wrocławia uchwaliła apel do prezydenta o ściągnięcie krzyży w urzędach oraz zlikwidowanie modlitwy w czasie uroczystości organizowanych przez magistrat. Sprawę dla "Gościa Wrocławskiego" komentuje ks. prof. Kazimierz Papciak, uznany teolog i socjolog, specjalizujący się w etyce politycznej w ramach katolickiej nauki społecznej.
Podczas czerwcowej sesji Rady Miasta przyjęto "apel w sprawie neutralności religijnej w Urzędzie Miejskim Wrocławia", który skonstruowała wrocławska Lewica. Nawołuje on prezydenta Jacka Sutryka do ściągnięcia krzyży w urzędzie oraz rezygnacji z elementów religijnych (np. modlitwa, poświęcenie) podczas oficjalnych uroczystości organizowanych przez magistrat. Ostatecznie to prezydent miasta o tym zadecyduje.
Apel można jednak śmiało uznać za formę nacisku i znak naszych czasów. Radni Lewicy nie ukrywają, że idą za przykładem Warszawy. To fala wywołana po decyzji Rafała Trzaskowskiego o usunięciu krzyży z urzędu.
Jak to się stało, że chrześcijanie w Europie są w zdecydowanej większości, zaś preferowany przez nich system wartości jest w stanie nieustannego oblężenia i zagrożenia? - Jeszcze dobrze nie otrząsnęliśmy się z nieludzko głupiego komunizmu sowieckiego, a znów mamy do czynienia z ewidentnym przejawem chrystofobii, a więc niechęci czy wręcz wrogości wobec wszystkiego, co chrześcijańskie. Tym razem w imię komunizmu kulturowego, który idzie z Zachodu. Nie wchodząc w głębokie analizy na gruncie etyki politycznej, trzeba powiedzieć, że inicjatywa Lewicy jest wyrazem politycznej głupoty, która stawia granice ludzkiej mądrości. Polityczny rozum roztropności został sponiewierany przez niektórych ideologicznie skażonych rajców miejskich Wrocławia - mówi ks. prof. Papciak SSCC.
Małpowanie stołecznego ratusza nazywa wprost głupotą oraz "pogardą dla dumy i wolności wrocławianek i wrocławian". Przenoszenie ideologicznych wzorców z Warszawy jest bowiem godzeniem w godność mieszkańców dolnośląskiej stolicy. - Polityczną głupotą jest pogarda dla historii, która powinna być nauczycielką teraźniejszości i przyszłości. W epoce słusznie minionej także zdejmowano krzyże ze ścian i zakazywano ich publicznego eksponowania. Krzyż był, jest i będzie symbolem najwyższych wartości humanizmu chrześcijańskiego i historia tego dowodzi na każdym kroku. Czyżby rajcy miejscy chcieli tworzyć historię Wrocławia od zera, wzorem nadgorliwych bolszewików? - pyta ks. prof. Papciak.
Jego zdaniem, dużym błędem było zaczynanie kadencji nowej Rady Miejskiej od rozniecania ideologicznych sporów. Ideologia zawsze będzie teorią na usługach i wrogiem prawdy. Czy taka ideologia służy mieszkańcom Wrocławia? - To przyjmowanie jałowych tematów zastępczych. Dowodzi, że brakło kompetencji do rozstrzygania spraw istotnych dla dobra miasta. Od rajców miejskich wymaga się pracy adekwatnej do roli samorządu terytorialnego. Rolą samorządu jest być mądrym i spolegliwym gospodarzem Wrocławia. Rada Miejska nie jest od tego, by prawnym dyktatem narzucać, w co ludzie mają wierzyć, kogo kochać i co uznawać za prawdę - wyjaśnia specjalista od etyki społecznej i politycznej.
Zwraca uwagę na nielogiczną walkę z religią i jej symbolami w imię... wolności religii. Widzi w tym szersze tło - stworzenie ideologicznego raju w Europie, Polsce i Wrocławiu, który będzie terytorium religijnie niezamieszkałym, a więc ostatecznie duchową pustynią... jałową i bezpłodną.
Ksiądz profesor Papciak odnosi się do uzasadnienia działaczy i polityków Lewicy, którzy twierdzą, że krzyż budzi dyskomfort w urzędach, gdy przychodzą do nich ludzie niewierzący lub innych wyznań. - Autentyczni muzułmanie czy żydzi nie chcą mieć przyjaciół chrześcijan, którzy wstydzą się swojego Boga. Ale przecież nie o dyskomfort tutaj chodzi. Prawdziwą motywacją jest głupia samorządowa chrystofobia. Wiary, miłości i prawdy nie można człowiekowi narzucić siłą. Głupotą jest sądzić inaczej, a jeszcze większą - podejmować takie próby. Krzyż dla chrześcijan (i nie tylko) jest źródłem powyższych wartości, obiektywnego dobra, które należy docenić i mądrze wykorzystać, także politycznie. Przecież polityka to nic innego, jak roztropna troska o dobro wspólne - apeluje kapłan.
I dodaje, że - wbrew obiegowej opinii - dobro i prawda nie obronią się same. Trzeba o nie w przestrzeni publicznej mądrze i stanowczo walczyć.