Konwisarz Carl Müller i mistrz szewski Robert Kraemer byli sąsiadami. Umieścili w pobliżu swoich kamienic w 1865 r. swoistą "kapsułę czasu", zaprezentowaną po prawie 160 latach w Muzeum Archeologicznym - oddziale Muzeum Miejskiego Wrocławia.
Jak zauważa Ewa Pluta, rzeczniczka Muzeum Miejskiego, ciekawe jest to, że chodzi o zwykłych mieszkańców Wrocławia. – Poprzez to znalezisko możemy dotknąć codziennej historii miasta – podkreśla.
– Kapsułę czasu właściwie można nazwać tubą zawierającą dokument erekcyjny – wyjaśnia dr Agata Macionczyk z Muzeum Archeologicznego. – Została wydobyta w 1997 r. w trakcie archeologicznych badań wykopaliskowych przy ulicy Kotlarskiej [dawn. Kupperschmiede Strasse]. Znaleziono ją pod warstwą desek dębowych, które znajdowały się w obszarze podwórza współdzielonego przez dwie kamienice, pod numerami 27 i 28. Te deski były prawdopodobnie pozostałościami rząpia, czyli zbiornika na wodę – jednego z tych, które zakładano na trasie wodociągów. Służyły zaopatrzeniu mieszkańców kamienic położonych przy linii wodociągów, ale także kontroli przepływu wody, ułatwiały usuwanie awarii.
Prezentacja znaleziska odbyła się 1 lipca. Agata Combik /Foto GośćZnaleziona tuba cynowa, z domieszką ołowiu, była sygnowana „Müller Breslau”. Znajdowała się w niej gazeta, egzemplarz „Breslauer Zeitung” z 15 września 1865 roku oraz dokument z 16 września tego samego roku, podpisany przez dwóch panów: Carla Müllera, który był konwisarzem, oraz Roberta Kraemera, który podpisał się jako mistrz szewski.
– Ci panowie postanowili w swojej fantazji pod świeżo wzniesiony lub odrestaurowany przez siebie rząp położyć kamień węgielny na pamiątkę tego wydarzenia – opowiada A. Macionczyk. – Zachował się ich dokument, w którym opisują ten dzień, ale udało nam się trochę więcej dowiedzieć o ich życiu. Wiemy, że C. Müller był właścicielem kamienicy pod nr. 28, mieszkał na I piętrze, urodził się w roku 1818. Od 1849 r. miał warsztat konwisarski mieszczący się w tej kamienicy na zapleczu. Na parterze znajdował się jego sklep. Robert Kraemer był z kolei właścicielem kamienicy pod numerem 27. Wcześniej mieszkał przy [obecnej] ul. Ofiar Oświęcimskich, z czasem przeprowadził się na Kotlarską. Byli właściwie sąsiadami przez ścianę.
Napisany atramentem dokument. Agata Combik /Foto GośćPan Carl jako konwisarz być może sam wykonał tubę. O R. Kraemerze wiadomo, że sprzedawał również drewniane produkty, być może więc pozyskał drewno do budowy rząpia, zbiornika na wodę wodociągową.
A. Macionczyk podkreśla, że rzadko zdarza się okazja taka, jak tu, by „odczarować” anonimowość zabytków archeologicznych. – Tu możemy je połączyć z konkretnymi osobami. Ich dane są dostępne także w archiwaliach, możemy je powiązać z innymi dokumentami i odtworzyć ogólne ramy ich życia. To przyczynek do codziennej historii Wrocławia, ale także infrastruktury miasta – zauważa. – To był właściwie ostatni moment, kiedy korzystano z bardzo starego systemu zaopatrywania miasta w wodę, o jeszcze średniowiecznym rodowodzie. Już 5-6 lat po tych wydarzeniach we Wrocławiu powstają mechaniczne wodociągi i stare systemy odchodzą w niepamięć.
Katarzyna Kroczak, główny konserwator Zbiorów w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich, opowiadała o tym, jak otwierano wspomnianą kapsułę (co dokonało się właśnie w pracowni Ossolineum). – Najpierw musieliśmy ją zdezynfekować, a później dokładnie zastanowić się, co zrobić, by nie uszkodzić delikatnych papierów znajdujących się we wnętrzu. Widzieliśmy, że są silnie zdegradowane. Tuba była skorodowana, papier był poddany działaniom czynników zewnętrznych. Pomysłem, który się zrodził w głowie mojego kolegi Mariusza Jaskulskiego, było nacięcie tej tuby – co ułatwiło wysunięcie papieru – wspominała.
Poddana konserwacji gazeta. Agata Combik /Foto GośćPo otwarciu przeprowadzono delikatne, wielogodzinne nawilżanie papieru w odpowiednich bibułach i rozwijanie znajdującej się w środku gazety.
– Zobaczyłam, że znajduje się tam również jakiś papier zapisany atramentem. Trzeba było poczekać jeszcze kolejną godzinę, by wszystko rozwinąć. Po wyschnięciu tych wszystkich materiałów zobaczyliśmy, że gazeta jest mocno zdegradowana (papiery gazetowe nie należały do tych o dobrej jakości, a ten dodatkowo wiele lat przeleżał w trudnych warunkach) – opowiada. – Została poddana drobnym zabiegom konserwatorskim – jak wzmocnienie strukturalne, sklejenie przetarć. To nie jest typowa konserwacja, jaką zwykle przeprowadzamy, ale chcieliśmy zachować stan faktyczny. Ten obiekt swoje przeżył i chcieliśmy, by to było widać. Papier jest jednak zabezpieczony i można go teraz wystawiać, oczywiście przez określony czas, w odpowiednim świetle.
Tym sposobem dwóch sąsiadów zdołało rzeczywiście upamiętnić swoje nazwiska i ów zbiornik, o który się zatroszczyli.
Zawartość odkrytej tuby oglądać można w Muzeum Archeologicznym Wrocławia przy ul. Cieszyńskiej 9 od środy 3 lipca do końca września.
Gazetowe pozostałości. Agata Combik /Foto Gość W takiej tubie ukryto papier zawinięty w gazetę. Agata Combik /Foto Gość