Tak, tu zawsze czeka mnóstwo życzliwych ludzi, braci i sióstr - które na dodatek częstują ciepłym kapuśniakiem! I mają cudowny sernik w swojej kawiarence! A podczas Mszy św. w bazylice, tuż przy grobie św. Jadwigi, zostaliśmy zaproszeni, by wejść na głębię słowa Bożego.
Biskup Jacek, przewodnicząc Mszy św., przypominał: – Jesteśmy Kościołem. Kościół to wspólnota wiary, jest taki, jacy my jesteśmy – mówił. – Pielgrzymka to czas, by przejąć się słowem Boga, by „chodzić po słowie Bożym”. Herod słuchał go, ale je w swoim sercu uśmiercił… Dziś jesteśmy zaproszeni, by wejść na głębię słowa Bożego, na głębię pielgrzymowania.
Zdjęcia:
Zauważył, że słowo wzywa do odnowy życia, do tego, co nowe, do podjęcia ryzyka, tymczasem każdy ustabilizowany system ma tendencję, by bronić się przed zmianą. Tak bywa i w naszym życiu. Czasem umieramy z duchowego głodu, a na wyciągnięcie ręki jest Życie, są sakramenty, jest żywy Bóg, który chce się z nami spotkać. Zapraszał, by otworzyć oczy na dobro, które jest w nas, a wobec trudności „szemranie” zamienić na biblijne „lamentacje” – również swój ból, przeżywając razem z Bogiem.
Po drodze tymczasem trwają i modlitwa, i spotkania, i piękne muzykowanie. Spotykamy tu prawdziwych mistrzów pielgrzymkowych dźwięków – z grupy 20. i nie tylko. Wspaniale brzmią np. przedstawiciele rodziny salezjańskiej:
Ewelina Dąbrowska z Salezu, nauczycielka muzyki
– Tak, w naszej grupie zabrzmią na pewno jakieś piękne dźwięki [mówiła Ewelina przy wyjściu z Wrocławia], bo idą tu chórzystki z Chóru dziecięcego Salez Bambini Cantantes z Zespołu Szkół Salezjańskich DON BOSCO. Będziemy razem śpiewać, grać. Mam flet ze sobą – choć na razie jeszcze przyciśnięty kiełbasą, ale planuję go użyć. Na jedzenie i na śpiewanie zawsze mam czas.
Niosę dużo różnych intencji – za mamę i tatę, za Piotrusia, który choruje, za moich bliskich, za znajomych. Przed pielgrzymką często „wpadają” takie różne sprawy do omodlenia. W tym roku będę miała swoją klasę wychowawczą. Cała kl. IV a jest w moim sercu. To też bardzo ważna intencja.
To jest druga moja taka piesza pielgrzymka w życiu; a właściwie, wliczając trzebnicką, trzecia. Jak byłam na studiach, to pod moim balkonem na Żeromskiego przechodziła piesza pielgrzymka na Jasną Górę. Chodziły w niej moje koleżanki z klasy. Zawsze do mnie machały i wołały „Chodź z nami”. A ja zwykle płakałam ze wzruszenia. Było mi żal, że mnie tam nie ma, ale wiedziałam, że kiedyś w końcu pójdę. I tak się stało.
Joanna niosąca róże do św. Jadwigi
Nie, to nie są kwiaty dla Matki Bożej jasnogórskiej, nie dotrwałyby. Niosę je do św. Jadwigi. Od lat przynoszę je do Trzebnicy, czy to w październiku, czy na sierpniowej pielgrzymce. Każda z tych róż to jest jedna intencja. Niosę pięć takich głównych intencji (i wiele innych). Pielgrzymuję od lat. Myślę, że około 25 razy byłam w Trzebnicy. Na Jasną Górę teraz idę czwarty rok z rzędu. Przyjechałam tu spod Opola, ale płynie we mnie wrocławska krew.
[Od redakcji: Róże zostały przekazane w Trzebnicy na ręce siostry Jany].
S. Natanaela Dziubata, przełożona generalna Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza w Trzebnicy.
Obecność takiej liczby pielgrzymów to dla nas piękne chwile. Dzień po pielgrzymach z Wrocławia, odwiedzają nas pielgrzymi z Głogowa. Na początku lipca przyjeżdża tu rowerowa pielgrzymka ze Szczecina, ponad 150 osób. Nie nocują u nas, lecz zatrzymują się tu na modlitwę, posiłek. Starannie się przygotowujemy na przybycie tylu gości z Wrocławia – organizujemy punkt medyczny, jest tradycyjnie zupa, kapuśniak (od rana gotowany przez jedną z sióstr), wystawiamy na korytarze stoły dla pielgrzymów, mamy też na dole dużą łazienkę, którą dodatkowo szykujemy na tę okazję. Do pomocy przy punkcie medycznym (po raz pierwszy po pandemii) przyjechał nawet niemiecki Czerwony Krzyż.