Dziękczynienie za wyzwolenie z nałogu, modlitwa o zdrowie bliskiej osoby, tęsknota i moc wspomnień z pielgrzymowania sprzed lat. Na jasnogórskim szlaku usłyszysz o wielu motywacjach, pragnieniach, marzeniach, które sprawiają, że ludzie wyruszają w drogę.
Na jednym z apeli jasnogórskich Grzegorz opowiadał o swojej drodze do trzeźwości, odbudowywaniu więzi rodzinnych, odzyskiwaniu wiary. Wielką rolę odgrywały tu żona i córka, ale także proboszcz śp. ks. Franciszek Skorusa. Mijając popijającego na ławce mężczyznę, zagadywał go, czy może dałby radę coś zmienić w życiu. "Człowiek nie wielbłąd, napić się musi" - odpowiadał tamten.
W końcu jednak coś się zmieniło - najpierw podjął abstynencję na miesiąc, w sierpniu. Od 15 lat nie pije w ogóle. Gdy był już niepijący, proboszcz dalej go zagadywał - czy by nie chciał dołączyć do chóru parafialnego. "Po pijaku śpiewałem, to po trzeźwemu tym bardziej wypadałoby, na chwałę Panu Bogu" – pomyślał. I... poprzez śpiew powrócił do wiary, do Kościoła. Gdy pracował, dokonując różnych napraw w domach mieszkańców swojego osiedla, wzbudzał czasem zainteresowanie - a to widokiem różańca na palcu, a to melodią "Barki" w komórce. Zaczął śmiało przyznawać się do Chrystusa. A w tym roku, po 15 latach trzeźwości, w wieku 65 lat wyruszył na Jasną Górę, by podziękować - za wolność od alkoholu, odbudowę rodziny, wiarę.
- Ja kolegę wyprowadziłem w góry, a on mnie na pielgrzymkę - mówi krótko Andrzej. I dodaje, że nigdzie nie potrafi się modlić tak, jak na pielgrzymce.
Państwo Knychasowie. Agata Combik /Foto GośćPo latach na pielgrzymi szlak wracają często małżonkowie z dziećmi - gdy te już odrobinę podrosną. - Jest nas szóstka. Ja z mężem i nasze dzieci: 7-letni Jacek, 11-letnia Marysia, 13-letni Jaś i 16-letni Gabryś - opowiada Małgosia Knychas. - Najtrudniej było się spakować - z tymi wszystkimi śpiworami, karimatami, namiotami... Dołączyliśmy do grupy 12., w której ja kiedyś chodziłam. Mój mąż pielgrzymował z pielgrzymką opolską. Trzy lata temu szliśmy przez jeden dzień w sztafetowej pielgrzymce podczas pandemii. Teraz idziemy po raz pierwszy wszyscy razem na Jasną Górę. Bardzo się cieszę! - dodaje.
Dorota dawno temu pielgrzymowała w pielgrzymce poznańskiej. - Od 15 lat mieszkamy w Dublinie. Teraz kupiliśmy mieszkanie w Karpaczu, bywamy w tej okolicy - opowiada. - Mam piękne wspomnienia z pielgrzymki poznańskiej, dodatkowo chciałabym pomodlić się w intencji mojej młodszej córki, która ostatnio choruje. To wszystko zmobilizowało mnie do wyjścia na szlak. W Irlandii chyba nie ma tak rozwiniętych tradycji pieszego pielgrzymowania. Ten zwyczaj kojarzy mi się z Polską. Jest piękny! - zachwyca się.