Zmarł Władysław Sobula, długoletni dyrektor Metropolitalnego Studium Organistowskiego

Śp. Władysław Sobula (1931-2024), dyrektor Metropolitalnego Studium Organistowskiego we Wrocławiu w latach 1969-2009, był organistą we wrocławskich parafiach, prowadził chóry. Wychował wiele pokoleń organistów na Dolnym Śląsku.

Ceniony muzyk i pedagog, członek Komisji ds. Muzyki Kościelnej i Śpiewu, odszedł 20 sierpnia 2024 r. Pierwsza Msza św. przy trumnie zmarłego odprawiona zostanie w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela we Wrocławiu-Wojszycach, przy ul. Pawła Jasienicy 4, w sobotę 24 sierpnia o 9.00 (od ok. 8.15. będzie prowadzona modlitwa różańcowa).

Kolejna Msza św. pogrzebowa odbędzie się w kościele pw. św. Jakuba Apostoła w Sance (w województwie małopolskim) tego samego dnia o 15.00. Bezpośrednio po niej rozpocznie się ceremonia pogrzebowa na miejscowym cmentarzu parafialnym.

Śp. Władysław Sobula przyszedł na świat 5 lipca 1931 r. w Sance pod Krakowem, jako drugie dziecko z czwórki rodzeństwa. – Od dzieciństwa interesował się muzyką, lubił słuchać wiejskich muzykantów, grających m.in. na akordeonie. Pierwsze lekcje muzyki udzielał tacie miejscowy organista – opowiada córka śp. Władysława, Elżbieta Michalik.

Władysław Sobula rozpoczął naukę w jednym z techników w Krakowie. Miał zostać inżynierem…

– Zamieszkał wówczas u cioci w Krakowie i to ona mówiła rodzicom: "Ten Władek to tylko o muzyce myśli…". Rodzice zaczęli wtedy gromadzić pieniądze na naukę syna w konserwatorium muzycznym – przytacza pani Michalik rodzinne wspomnienia. Przywołuje również dramatyczną historię związaną z pieniędzmi odkładanymi na zakup instrumentu dla młodego Władysława. Było one chowane za obrazem znajdującym się w domu. Niestety, wybuchł pożar. Spłonął dom, spłonęły pieniądze…

Szczęśliwie, mimo takich wydarzeń, uzdolniony chłopak ukończył jednak konserwatorium muzyczne. Już w Krakowie zaczął grać jako organista u jezuitów. Kiedy przyjechał do Wrocławia, zyskał z kolei posadę u jezuitów wrocławskich. W ich parafii był organistą, prowadził chóry. Grał również potem w parafii pw. św. Augustyna przy ul. Sudeckiej, w parafii pw. Wniebowzięcia NMP na Ołtaszynie, w parafii pw. Najświętszego Zbawiciela na wrocławskich Wojszycach. Prowadził chóry m.in. u jezuitów, na Wojszycach, ale także w parafii św. Franciszka z Asyżu i w parafii pw. Trójcy Świętej.

Zmarł Władysław Sobula, długoletni dyrektor Metropolitalnego Studium Organistowskiego   Prof. Władysław Sobula (pierwszy po prawej) podczas spotkania opłatkowego w Studium Organistowskim. Archiwum prywatne

Zaczął uczyć w Metropolitalnym Studium Organistowskim we Wrocławiu za czasów jego założyciela i pierwszego dyrektora – ks. Leona Pęcherka. Kiedy ks. Pęcherek tragicznie zginął w 1969 r., Władysław Sobula został dyrektorem placówki. Kierował nią przez 40 lat.

Jako członek Komisji ds. Muzyki Kościelnej i Śpiewu uczestniczył w procesie projektowania, budowy organów w różnych parafiach – m.in. u wrocławskich jezuitów.

– Między tatą a jego uczniami ze studium organistowskiego zawiązywały się bliskie, serdeczne relacje. To były przyjaźnie trwające wiele lat. Ich śladem były przychodzące z różnych stron kartki pocztowe – mówi pani Elżbieta Michalik. – Mojemu tacie ja również zawdzięczam całe moje zawodowe życie. Dzięki niemu podjęłam decyzję o muzycznej edukacji. Zdecydowałam się na fortepian, ale tata chciał, żebym grała też na organach, ukończyłam więc również Studium Organistowskie. Zachęcał, bym czasem akompaniowała jego chórowi. Dziś jestem organistką. Brat również został muzykiem.

Pan Jakub Zawadzki, jeden z uczniów śp. Władysława Sobuli, zaczął edukację pod jego kierunkiem w Studium Organistowskim już jako 12-latek, na tzw. roku zerowym.

– Pamiętam, jakim przeżyciem było dla mnie pierwsze spotkanie z panem profesorem. W ciągu tego pierwszego roku nauki zrobił na mnie ogromne wrażenie. To był człowiek bardzo spokojny, człowiek wielkiej klasy, kultury, elegancji. Zawsze był ubrany w garnitur. Z ogromnym szacunkiem odnosił się do wszystkich ludzi, zwłaszcza do kobiet, i świeckich i do sióstr zakonnych. Gdy do sali wchodziła moja mama czy jakakolwiek inna kobieta, wstawał, podchodził, całował w rękę.

Pan Jakub podkreśla cierpliwość i wyrozumiałość swojego nauczyciela. – Był świetnym pedagogiem. Potrafił zainteresować, przekazać wiedzę praktyczną i teoretyczną. Udzielał nam cennych wskazówek także odnoście gry podczas liturgii – mówi, wspominając, jak szczegółowo adepci studium poznawali owe kwestie liturgiczne, także w ramach osobnych zajęć teoretycznych z poszczególnymi wykładowcami.

Przypomina wydarzenia z 1969 r., kiedy ks. prof. Leon Pęcherek zginął w wypadku. – Ks. prof. Pęcherek i prof. Sobula często jeździli wówczas po archidiecezji i prowadzili kursy doszkalające dla organistów (archidiecezja była dużo większa, niektórym osobom trudno było dojeżdżać do Wrocławia) – opowiada. – Tamtego dnia mieli razem jechać do Żagania, poprowadzić kurs dla organistów z tamtego regionu. Pan Sobula wspominał potem, że coś go wtedy tknęło i powiedział, że nie może jechać. Ksiądz Pęcherek pojechał sam. Na drodze między Legnicą a Wrocławiem wyjechał z bocznej drogi rolnik, doszło do zderzenia z jego pojazdem. Ksiądz Pęcherek zmarł.

Dyrektorem po nim został Władysław Sobula.

– Wykształcił mnóstwo organistów w całej metropolii. Wielu jego uczniów kontynuowało potem naukę na Akademii Muzycznej, zostali organistami liturgicznymi, ale też koncertującymi. Wiem, że grał w czasie jednej z wizyt Jana Pawła II we Wrocławiu – dodaje J. Zawadzki. – Był bardzo życzliwą, przyjazna osobą. Często dzwoniłem do pana profesora wieczorami, a on opowiadał różne ciekawe historie – o muzyce, organach i organistach, o studium.

Śp. Władysław Sobula to niewątpliwie jedna z niepowtarzalnych postaci w dziejach archidiecezji wrocławskiej.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..