WDD. Gdy gaśnie światło

Jak wygląda rozmowa z Bogiem w sytuacji śmiertelnego zagrożenia, lęku, traumy? Wśród wykładów wygłoszonych w ramach Wrocławskich Dni Duszpasterskich znalazło się bardzo interesujące wystąpienie "Modlitwa w kontekście wojny" ks. dr. hab. Cezarego Smuniewskiego, profesora UW.

Przywołał swoje doświadczenia i przeżycia z ogarniętej wojną Ukrainy, gdzie raz po raz wyjeżdża w związku z prowadzonymi projektami badawczymi. Jedno ze wspomnień dotyczy człowieka, który został wycofany z frontu, ponieważ z powodu swojego stanu psychicznego nie był w stanie dalej walczyć. - Choć był jasny dzień, na umówione spotkanie przyszedł z zapaloną latarką. Stwierdził: "Wy nie wiecie, co to jest ciemność. Mi tak zgasło światło" - opowiadał ks. Smuniewski. Okazało się, że tuż obok tego człowieka wybuchł pocisk, a wtedy na pewien czas stracił wzrok, "zgasło mu światło". Odtąd chodzi z zapaloną latarką, śpi przy włączonym świetle. Boi się nawet, że "zgaśnie słońce". - Wojna może spowodować, że komuś "zgaśnie światło". Dla nas, dla ludzi wierzących, jest nim Pan Bóg. To światło też może czasem dla człowieka "zgasnąć" - stwierdził kapłan.

Opowiadał, że kapłani na Wschodzie otrzymują niezliczone wprost prośby o modlitwę, również od nieznanych sobie osób, także - wydawałoby się - niewierzących. - Na linii frontu nie ma jednak niewierzących - mówił. Okazuje się, że w obliczu śmierci, w sytuacji nieustannego zagrożenia ludzie otwierają się na to, co nadprzyrodzone, nawet jeśli robią to "po swojemu". - Prawie nie ma rozmów "deklarowanych" o wierze, ale jest jednak jedno wielkie wołanie o modlitwę - mówił, dodając, że chodzi o osoby znajdujące się w rejonie bezpośrednich walk.

W przypadku innych sytuacja wygląda różnie. Przyjmuje się, że ok. 70-75 proc. Ukraińców to osoby niewierzące. Tylko ok. 25 proc. czasem bywa w cerkwi czy kościele, zwykle raz do roku, a tylko ok. 7 proc. częściej. Także w czasie wojny wolą np. przesiadywać przed telewizorem, słuchając wieści o walkach, niż wziąć udział w modlitwie.

Przywołał wspomnienie pewnego kapłana, który dotarł do ludzi znajdujących się w strefie bezpośrednich walk. Zapytali go o wodę święconą. Nie miał jej ze sobą, ale stwierdził, że może poświęcić. "Ile jej ksiądz może poświęcić?". "Ile macie". Poprosili go o... pobłogosławienie całego zapasu wody, jaki mieli do picia. Zamierzali nie tylko przeżegnać się nią przed walką, ale i pić ją. Ktoś powie, że to myślenie magiczne, traktowanie wody jak talizmanu. Trudno tu jednak o jednoznaczne oceny... - zastanawiał się.

Ksiądz Cezary opowiadał, jakie znaczenie dla ludzi w okopach ma świadomość: "ktoś za mnie się modli", jakie znaczenie mają przysyłane im kartki z dziecięcymi rysunkami. Ksiądz powinien po prostu starać się być blisko problemów tych osób, ich rodzin, czasem zatroszczyć się o zakup dla swojego parafianina - wysyłanego na pierwszą linię frontu - dobrego hełmu czy kamizelki kuloodpornej. Jeden z kapelanów wspominał muzułmanina, który przyjął błogosławieństwo od chrześcijańskiego kapłana, a potem razem z kolegami odmawiał wspólnie "Ojcze nasz". Wobec śmierci ludzie się jednoczą, także w modlitwie do jednego Boga.

Prelegent wspominał o naiwnych przekonaniach na temat Rosji, jakie żywią niektórzy duchowni na Zachodzie, także funkcjonujący przy Stolicy Apostolskiej. "Putin uratuje Europę od demoralizacji" - słyszał od włoskich kapłanów. Trudno jest zmienić tego typu zakorzenione opinie.

Mówił o znaczeniu zawierzenia przez Ojca Świętego Rosji i Ukrainy Niepokalanemu Sercu Maryi. - Wkrótce po tym akcie, pod koniec marca, Rosjanie zaczęli uciekać spod Kijowa. Dla żołnierzy to był cud, znak, że Matka Boża działa. Ta ucieczka Rosjan była trudna do wytłumaczenia, nie była zbyt mądra z powodów strategicznych - stwierdził.

Ksiądz Smuniewski wspomniał o wynikach badań dotyczących społecznej i psychologicznej roli modlitwy podczas wojny. Oczywiście, dla człowieka wierzącego ma ona przede wszystkim znaczenie w budowaniu więzi z Bogiem. Prócz tego jednak wzmacnia ona więzi społeczne, redukuje stres, lęki, przyczynia się do stabilizacji emocjonalnej. Daje poczucie kontroli i sprawczości, przeciwstawiania się wrogowi na najwyższym możliwym poziomie. Daje poczucie sensu, pomaga wyrazić swoje emocje. Szczere opowiedzenie Bogu o trudnych sprawach ma moc leczącą. Wiąże się z tzw. procesowaniem traumy - takim zintegrowaniem traumatycznych doświadczeń, które sprawia, że można dalej żyć, funkcjonować.

W kontaktach z ludźmi, którzy stracili swoich bliskich - mówił prelegent - ksiądz powinien starać się po prostu być blisko. Może wyrazić szacunek wobec zmarłego, jego bliskich, których on przecież chciał chronić przed wrogiem. Może stwierdzić: "Chcę pobyć tu z wami i pomodlić się za jego nieśmiertelną duszę". Nie sposób odpowiedzieć na wszystkie rodzące się pytania. Również o kochającym, potężnym Bogu mówić trzeba delikatnie...


Ksiądz Smuniewski to pracownik naukowo-dydaktyczny Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, dyrektor Interdyscyplinarnego Centrum Badawczego UW "Tożsamość - Dialog - Bezpieczeństwo", doktor habilitowany nauk o bezpieczeństwie oraz doktor habilitowany nauk teologicznych.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..