Do ziemi kłodzkiej kierowana jest coraz częściej pomoc z Wrocławia i okolic. Trudno się dziwić. Takie miasta jak Stronie Śląskie, Lądek-Zdrój i Kłodzko zostały bardzo mocno zniszczone przez falę powodziową. Na miejscu panuje dosłownie stan klęski żywiołowej. Najgorzej jest w Stroniu Śląskim i okolicznych wioskach.
Symbolem powodzi w Kotlinie Kłodzkiej stał się kościół franciszkanów wraz z klasztorem, położony tuż przy rzece. Zalało tam cały parter klasztoru, piwnice, kościół, budynek katechetyczny. Wysokość wody, która znalazła się we franciszkańskich budowlach, sięgała ponad 3 metrów. Niewiele mniej niż w 1997 roku.
Zobacz na zdjęciach, jak wyglądało to po przejściu fali:
- Ucierpiało wszystko na tej wysokości. Infrastruktura, kotłownie, ławki, ołtarze, meble, sprzęty. Sprzątamy to na razie z mułu. Trudno jest dzisiaj oszacować straty. Zniszczenia są większe niż w 1997 roku. Koszt odbudowy i naprawy może sięgać 20-30 milionów złotych - szacuje o. Ignacy Szczytowski, gwardian klasztoru w Kłodzku.
Na razie najważniejszą sprawą jest usunięcie szlamu i mułu. Nie można jeszcze wypompowywać wody z piwnic ze względu na wysoki poziom wód gruntowych i w rzece. Dopiero, gdy stanie się to możliwe, trzeba będzie przystąpić do konkretnych prac przywracających ogrzewanie, ciepłą wodę i prąd.
Kościół jest nieczynny, nie wiadomo jak długo. Przypuszczalnie przez miesiąc.
Pierwsza woda przeszła w Kłodzku z soboty na niedzielę. Przy kościele było jej około na metr wysokości. Decydujące okazało się pęknięcie tamy w Stroniu Śląskim. Tej wody nie da się zatrzymać.
- Ja informację otrzymałem o tym o godzinie 13 w niedzielę. Nie opuściliśmy domu. Wynieśliśmy to, co się dało, na drugie piętro i sami weszliśmy wyżej. Siłę tej wody pokazuje zniszczony mur. Tak naprawdę garaże, które stoją przed klasztorem uratowały nasz dom, wieże i refektarz z malowidłem Felixa Antona Szefflera - wymienia o. Szczytowski.
Czego potrzeba teraz?
- Rąk do pracy, środków czystości, środków higienicznych, wody pitnej, suchego prowiantu, jak np. makaron, ryż, wiader, łopat. Najpilniejszą potrzebą są agregaty, wszelkiego rodzaju pompy odmulające. Siostry klaryski przyrządzają nam codziennie ciepłe posiłki - informuje gwardian.
Jak patrzy na tę całą tragedię od strony duchowej i religijnej?
- Z jednej strony czuję jakiś żal, żeby nie mówić o buncie. Ale to jest lekcja, którą nam wszystkim daje Pan Bóg, żebyśmy jako społeczeństwo byli ze sobą solidarni, zjednoczeni. Dzisiaj obchodzimy 800 lat od stygmatów św. Franciszka. Nasz założyciel powtarzał, że piękny byłby świat, gdyby człowiek dla człowieka był człowiekiem a nie wilkiem - stwierdza franciszkanin.
Franciszkanom pomagają parafianie, ale i ludzie z całej Polski na czele z wojskiem i szkołą mundurową z Kłodzka.
Czytaj także: