Pracownia Badań Historycznych i Archeologicznych "Pomost" zakończyła właśnie prace ekshumacyjne przy masowej mogile żołnierzy z II wojny światowej. Znajduje się on przy kościele pw. św. Michała Archanioła w Jankowie (parafia Wierzbno, gmina Domaniów).
Pracownia Pomost zajmuje się poszukiwaniem grobów i mogił żołnierskich oraz cywilnych z okresu II wojny światowej wszystkich narodowości na terenie Polski zachodniej.
Odkrywanie grobów wojennych wymaga ogromnej determinacji. Odpowiednia konsekwencja w działaniach pozwoliła badaczom odkryć kwaterę z II wojny światowej w niewielkiej wsi Janków w gminie Domaniów. Wcześniej otrzymali informację od Niemca, który w tamtym czasie wojennym miał 12 lat i pamięta, jak zwozili ciała żołnierzy z frontu, pospiesznie zakopując w ziemi.
Naprzeciwko głównego wejścia do kościoła zlokalizowali dwa masowe groby, w których pochowano 64 żołnierzy niemieckich (12 + 52). Znajdowały się one pod ogrodzeniem naprzeciwko drzwi wejściowych pod betonową wylewką stanowiącą chodnik. Właśnie zakończyły się prace ekshumacyjne.
- Według dostępnych źródeł pierwszy z grobów powstał w lutym 1945 r. Wśród poległych byli m.in. członkowie Służby Pracy Rzeszy (RAD). Drugą mogiłę utworzono dopiero w maju. Wówczas niemieccy mieszkańcy Jankowa zwieźli zwłoki żołnierzy zalegające na polach wokół miejscowości i pochowali w jednym wielowarstwowym grobie. Do transportu zwłok użyli różnych narzędzi, m.in. pogrzebacza oraz łańcucha, które następnie wrzucili do jamy grobowej. W trakcie czterodniowych prac odnaleźliśmy łącznie 17 znaków tożsamości - mówią pracownicy Pomostu.
Odnalezione szczątki niemieckich żołnierzy zostaną pochowane w przyszłym roku na niemieckim cmentarzu wojennym w Nadolicach Wielkich pod Wrocławiem. Rzeczy osobiste - np. nieśmiertelniki - trafią do Niemiec.
- Za pomoc w naszych pracach dziękujemy ks. Janowi Baszakowi, proboszczowi parafii pw. św. Mikołaja w Wierzbnie oraz mieszkańcom Jankowa. Obecni mieszkańcy mieli świadomość, że są tam pochowani żołnierze, choć wiedzieli tylko o czterech. Rzeczywiście niewiele brakowało, żeby po wojnie ktoś natrafił na pochówki. Czubki butów w jednym miejscu praktycznie stykały się z betonową wylewką. W trakcie prac, nie zarejestrowaliśmy jednak żadnych śladów późniejszych ingerencji w mogiłę - informuje Marcin Michalski z pracowni "Pomost".
Tego typu działalność popiera ks. Jan Baszak. - W pierwszej mniejszej mogile leżeli jeden obok drugiego, w większej ciała leżały jedno na drugim. Ekshumacje są ważne, ponieważ chodzi o właściwy pochówek. My też mamy przecież swoich rodaków na Kresach zakopanych w ziemi bez należytego pogrzebu i staramy się jako naród i państwo do niego doprowadzić. Tak samo Niemcy tutaj. To bardzo pożyteczna działalność - podsumowuje ks. Baszak.
Takie działania doceniają zarówno Polacy, Niemcy, jak i inne narodowości, których dotknęła tragedia wojny.
- To naprawdę konkretna praca, która wzbudza szacunek. Zastanawiam nad tym, że mamy do czynienia z tak płytkim pochówkiem, a nikt go nie zauważył podczas chociażby równania terenu czy sadzenia obecnych tam drzew - mówi Marcin Markowski.
- Dziękuję bardzo za niestrudzoną poszukiwania. Może mój zaginiony dziadek, którego wciąż szukamy za pośrednictwem Niemieckiego Czerwonego Krzyża, wreszcie się odnajdzie. Ostatnią wiadomość wysłał pod koniec stycznia 1945 r... - zastanawia się Niemka, Anne Filgstein.
- To niezwykle cenna praca. Wielu ocalałych krewnych może dowiedzieć się, gdzie polegli ich bliscy. Niezależnie od tego, czy jesteś Niemcem, Polakiem, Anglikiem, każdy zasługuje na pochówek. Wyrażam wielki szacunek dla organizacji Pomost. Mój ojciec podczas II wojny światowej działał w ruchu oporu. Wyciągnął z więzienia człowieka Narodowo-Socjalistycznego Ruchu Holenderskiego i tak do niego mówił: "Wybaczam ci twoje zachowanie, ale nie zapomnę nigdy. Dożył 97 lat. Zawsze podczas rocznicy wyzwolenia Holandii wracał myślami do 1945 roku i przekazywał mi tę historię. Mam teraz 75 lat. Stąd mój szacunek dla pracy Pomostu - opisuje Walter Hoekstra, mieszkaniec holenderskiego Groningen.