Wspólnota Dar funkcjonuje przy parafii redemptorystów we Wrocławiu. Podczas jubileuszu 35-lecia z jej członkami modlił się bp Maciej Małyga.
Zaczęło się w 1986 roku. Grupka studentów wrocławskich należała do Duszpasterstwa Akademickiego "Redemptor" przy ul. Wittiga. Przełomem okazało się przeżycie Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Potem poczuli wielkie pragnienie życia we wspólnocie. I kończąc studia, zdecydowali się ją po prostu powołać. Od tego czasu minęło 35 lat.
- Wspólnota jest dla mnie darem od samego początku. Na studia trafiłam z małej miejscowości. Znalazłam się w duszpasterstwie akademickim. Przez pierwsze dwa lata było mi szalenie trudno, aż potem ukończyłam Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Dla nas wszystkich Jezus stał się bardzo ważny i pozostał takim do dzisiaj. Przez te wszystkie lata, właściwie przez większość naszego życia - wspomina Sylwia Olczyk.
- Rozeznawaliśmy, że ta chęć założenia wspólnoty pochodzi nie tylko od nas, ale od Pana Boga. We wspólnocie odkrywamy, że jesteśmy wezwani do misji głoszenia Ewangelii na zewnątrz na różnych poziomach. Myślę, że wspólnotowość jest promowana z jednej strony w Kościele, a z drugiej wśród parafian czy znajomych widzę strach przed nieznanym, obawę, żeby się zaangażować - mówi Jan Czerwonka.
- Czujemy się rodziną. Nasze dzieci mówią do nas per "wujek" czy "ciocia". Wybieraliśmy rodziców chrzestnych dla naszych dzieci ze wspólnoty. Nasze życie nigdy nie wyglądało tak samo, jak teraz, ponieważ wciąż jesteśmy otwarci na Ducha Świętego. Wszędzie, gdzie nas ktoś zaprasza, staramy się pomagać, głosząc Ewangelię. W bardzo wielu parafiach w regionie prowadziliśmy Seminaria Odnowy w Duchu Świętym. Powstało kilka wspólnot w wyniku takich działań - informuje Adam Polak, lider "Daru".
- Jeżeli w tej wspólnocie więcej byłoby nas, a nie Boga, to ona by nie przetrwała. Łączy nas miłość do Niego. Niezmiennie, czy przychodzą piękne, czy trudne chwile, zwracamy się do Niego - oświadcza Iwona Lewandowska, liderka "Daru".
Więcej o fenomenie wspólnoty Dar przeczytasz w 41. numerze wrocławskiego "Gościa Niedzielnego" na niedzielę 13 października.
5 października wspólnota świętowała swój jubileusz, którego kulminacją była uroczysta Msza św. Przewodniczył jej bp Maciej Małyga. W homilii skupił się na usłyszanym podczas liturgii słowie Bożym.
- Droga Hioba to droga coraz większej bliskości Boga, przejście od słyszenia do widzenia. To pełne widzenie ostateczne stanie się dopiero po naszej śmierci, ale jest to w jakimś sensie nasze doświadczenie. Myślę, że ten fragment z księgi Hioba, to jedno z najciekawszych odkryć w Starym Testamencie, które opisuje wyjątkowe doświadczenie słuchania Boga: "Doszło mnie tajemne słowo, jakiś szmer przyjęło me ucho w zgłębianiu nocnych rozmyślań, gdy sen człowiekiem owładnął. Strach mnie ogarnął i drżenie, że wszystkie się kości zatrzęsły, tchnienie mi twarz owionęło, włosy się na mnie zjeżyły. Stał. Nie poznałem twarzy" - cytował bp Małyga.
Hiob idzie drogą, na której coraz bardziej objawia mu się Bóg. Ujrzał znaki Pana, wówczas jego serce dokonało osądu i uwierzył. Wtedy wrócił w wielkiej radości do pięknych córek i swojego majątku.
- To pierwszy powrót, a o drugim mówi Ewangelia: uczniowie Jezusa wracają z posłania przez swojego Mistrza. Są szczęśliwi, wykonali misję. Cieszą się jednak nie z tego, z czego cieszyć się powinni - że lud przyjął Pana Jezusa. Są zadowoleni, że mają władzę nad złymi duchami, że im się coś udało. Okazali się bardziej działaczami niż uczniami. Apostołowie nie przeżyli radości w Duchu Świętym, tylko w sobie - nauczał bp Maciej.
Jezus musi ich skorygować. Bóg najpierw pokonał zło, aby potem apostołowie mogli pokonać złe duchy. Zatem z czego się trzeba cieszyć?
- Nie tyle z poszczególnych darów, ale przede wszystkim ze zbawienia, że nasze imiona są zapisane u Boga, a nie są zapisane na piasku, by obrócić się w nicość. Bóg chce, żebyśmy się cieszyli z tego, co widzimy i słyszymy, bo Dawid chciał to widzieć, a nie widział. Nie wyobrażal sobie nawet, że Bóg stanie się człowiekiem, rozbije namiot między ubogimi i da swoje ciało do jedzenia - opowiadał kaznodzieja.
Wśród radości uczniów widzimy jeszcze większą tajemnicę Jezusa, który przeżywa radość w Duchu Świętym. W tę tajemnicę jesteśmy zanurzeni, ona nas przerasta, ale w niej żyjemy. Modlitwa Jezusa to uwielbienie Ojca inspirowane przez Ducha.
- Radość w Duchu Świętym jest współdzielona. Życie Duchem Pocieszycielem udziela się innym. Radość jednego człowieka sprawia, że w sercu drugiego rodzi się światło, młodość, twórczość i wtedy stają się darem dla innych - podsumował biskup.