O dziedzictwie przeszłości i wyzwaniach na przyszłość mówił ks. płk Janusz Radzik podczas Mszy św. w bazylice św. Elżbiety we Wrocławiu. W dzień Narodowego Święta Niepodległości przewodniczył jej ks. kan. Paweł Cembrowicz.
Podczas Eucharystii w intencji Ojczyzny ks. Radzik wspomniał o "ojcach naszej wolności", którzy walczyli o niepodległość Polski z bronią w ręku, spędzali wiele lat w więzieniach, na zesłaniach, tracili majątki, walczyli o polską kulturę, gotowi porzucić życie dostatnie i wygodne. Jak mówił, wdzięczna pamięć o nich jest rzeczą oczywistą, lecz nie wystarczy.
Zdjęcia:
Przywołał słowa żony marszałka Józefa Piłsudskiego Aleksandry, wypowiedziane podczas spotkania z weteranami w 70. rocznicę wybuchu powstania styczniowego: "Każde pokolenie ma swoje wielkości, które je kształtują. Wasze pokolenie miało Mickiewicza i Słowackiego. Dla nas w ciężkich latach niewoli wyście byli tą wielkością. O was mówiło nam nie słowo pisane, lecz cicho szeptana legenda". Ta "legenda" - podkreślił - rodziła kolejnych bohaterów, ułatwiała przekazywanie pałeczki w sztafecie pokoleń wolności, bo przecież później w powstaniu warszawskim walczyli synowie i córki żołnierzy Legionów Polskich, którzy nie chcieli dłużej zginać karku przed okupantem, a już w powojennej Polsce trwał zbrojny opór przeciw narzuconej siłą władzy sowieckiej.
Ksiądz Radzik przywołał słowa jednego z żołnierzy wyklętych: "My chcemy, by Polska była rządzona przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały naród. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć i życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości".
- Niełatwo jest współczesnemu pokoleniu młodych pojąć, czego doświadczyli ich rówieśnicy, walcząc o wolność ojczyzny na przestrzeni ostatnich wieków. Czy mogą sobie wyobrazić morze wylanych łez i przelanej krwi? Czy są w stanie zrozumieć ogrom cierpień duchowych i doznanych krzywd materialnych? Właśnie dlatego w tym Narodowym Dniu Święta Niepodległości przywołujemy te trudne doświadczenia. I czynimy to również po to, aby obudzić nasze poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne, jakim jest ojczyzna - mówił kapłan.
Ks. płk Janusz Radzik. Agata Combik /Foto Gość- Ważne jest wzruszenie przy zapalaniu zniczy na grobach bohaterów. Ważna jest zaduma przy składaniu kwiatów w miejscu, które upamiętnia obrońców Rzeczypospolitej, ale chyba jeszcze ważniejsze będzie to, co po zakończeniu dzisiejszej uroczystości będziemy chcieli zrobić z naszym życiem. Jakie będzie nasze zaangażowanie w budowanie ojczystego domu? Czy w sytuacji zagrożenia suwerenności naszej ojczyzny będziemy zdolni stanąć w jej obronie? Czy dla kolejnych pokoleń Polaków staniemy się punktem podniesienia i znowu żywą legendą, która nie pozwoli zamienić życia godnego na wyłącznie dostatnie i wygodne? - pytał.
Wyraził wdzięczność żołnierzom wrocławskiego garnizonu, którzy zaangażowali się w pomoc powodzianom. Zachęcał do zatrzymania się, modlitwy i refleksji na wojennych i powstańczych cmentarzach oraz przy pomnikach bohaterów narodowych. - Oni nam doskonale odpowiedzą, jak "zapomniawszy pożytków własnych", najlepiej służyć ojczyźnie. Zasugerują też, czego unikać, aby w kolejnych pokoleniach sztafeta wolności nie została zatrzymana. Niech nasza dzisiejsza wspólna modlitwa będzie tą prawdziwą pieśnią dziękczynienia za obrońców naszych granic, za ich odwagę, poświęcenie i przelaną krew. Dla nas zaś niech stanie się źródłem mądrości i sił do jeszcze lepszej nauki i pracy, do jeszcze wierniejszej służby naszej matce - ojczyźnie - dodał.
Ksiądz Cembrowicz zachęcił zebranych do zagłębienia się - 11 listopada i nie tylko - w sens kilku słów: "prawda", "prawość", "miłosierdzie" i "nadzieja".
W Mszy św. uczestniczyli przedstawiciele Garnizonu Wrocław, służb mundurowych, harcerze i wielu mieszkańców miasta. Po Eucharystii część osób wzięła udział w obchodach, na które zaprosił wrocławian wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń.
Przed południem przez miasto przeszła Radosna Parada Niepodległości.