Wystawę odświętnych strojów, które dotarły na Dolny Śląsk po II wojnie światowej wraz z nowymi osadnikami, oglądać można w Muzeum Etnograficznym - oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Są tu spódnice i gorsety, fartuchy, sukmany, koszule, a nawet kalesony, kożuchy, buty i biżuteria z misternie połączonych koralików. Uwagę przykuwa na przykład huculski krzyż z mosiądzu, z końca XIX wieku, w którym odkryto skrytkę z relikwiami.
Zdjęcia:
Na wystawie „Strojni Kresowiacy” umieszczono eksponaty z województw stanisławowskiego, tarnopolskiego, lwowskiego, wołyńskiego, poleskiego, nowogródzkiego i wileńskiego, a także ubiory polskich reemigrantów z Bukowiny rumuńskiej i Bośni.
– Takie tradycyjne stroje regionalne, ubierane na wyjątkowe okazje, podkreślały różnice między czasem sacrum a profanum. Ludzie na co dzień ubierali się, a na wyjątkowe okazje stroili – tłumaczy Hanna Golla, kuratorka wystawy, kustoszka Działu Tkanin i Strojów ME.
Wyjaśnia, że najstarsze prezentowane eksponaty pochodzą z połowy XIX w.; większość powstała w pierwszej połowie XX wieku. Najwięcej jest ubiorów kobiecych, mniej męskich i dziecięcych (szybciej się zużywały).
– Takie stroje, gdy trafiały na Dolny Śląsk, zwykle chowane były w szafach, skrzyniach. Rzadko je używano, a w latach 60. zaczęły trafiać do muzeum – opowiada – Trochę wstydzono się wtedy pochodzenia wiejskiego, regionalnego. Władze ówczesne dążyły do unifikacji Ziem Zachodnich… Na wystawie zobaczymy nawet kożuszek, który został pokryty tkaniną, tak, by ukryć piękny haft – świadczący o pochodzeniu właściciela.
Teraz przyszedł czas odkrywania piękna kresowej historii zapisanej także w barwnych ubiorach. Znaczenie ma fakt, że są to autentyczne stroje, pamiętające niejedną świąteczną Mszę św. w jakimś kresowym kościele, niejedno pewnie huczne wesele czy chrzciny. W misternie zdobionych tkaninach zapisane są ludzkie emocje, może dźwięki kolęd czy odgłosy dzwonów wzywających na rezurekcję. Zabrane w długą drogę, przechowywane w szafach, przypominają o dawno minionym świecie.