Niegdyś największe na świecie organy, od kilkudziesięciu lat umieszczone w archikatedrze wrocławskiej, rozmontowano i przechodzą właśnie gruntowny remont. Opowiadali o nich w ramach Wieczoru Tumskiego ks. kan. Paweł Cembrowicz i prof. Piotr Rojek.
W ramach Wieczoru Tumskiego dwugłos o wyjątkowych organach archikatedry wrocławskiej dali ks. kan. Cembrowicz, proboszcz parafii katedralnej, oraz prof. Rojek z Akademii Muzycznej we Wrocławiu. Opowiadali oni o historii instrumentu, który w czerwcu rozmontowano i przewieziono do Wołomina do renowacji.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
- Dzięki temu, że nie ma na razie instrumentu, można przeprowadzić renowację archikatedry w miejscu, gdzie stały organy. To historyczne wydarzenie. Pierwszy raz po odbudowie (1946-1951) pokazały się odsłonięte okno oraz ten fragment świątyni - mówił ks. Cembrowicz.
W 1945 r. archikatedra wyglądała inaczej niż dziś. Stare zdjęcia archiwalne pokazują, że nie widać cegieł we wnętrzu, a więc ściany były białe, a organy stały w pięknej barokowej szafie.
- Dla porównania: wielkie organy Englera z bazyliki św. Elżbiety miały 54 głosy, zaś organy w katedralne - 60 głosów, i to w systemie mechanicznym. Pamiętajmy, że Wrocław do stycznia 1945 r. był najbezpieczniejszą prowincją ówczesnej III Rzeszy, dopóki nie ogłoszono Festung Breslau. Do tamtej pory miał 1,2 mln mieszkańców - opowiadał prof. Rojek.
- Pomimo Festung Brelasu wiele rzeczy w katedrze ocalało. Skarby zawczasu zaczęto zabezpieczać, wywozić poza miasto, a także chować je w podziemiach katedry i innych piwnicach Ostrowa Tumskiego. Jednak oryginalne organy zostały przez działania wojenne tak bardzo zniszczone, że nie można było ich już poddać jakiejkolwiek renowacji. Katedra, niestety, została zburzona w 70 proc. Prymas August Hlond odradzał jej odbudowę, ale mimo to ks. Karol Milik i jego współpracownicy podjęli się tego zadania. W 1951 r. katedra została na nowo poświęcona przez prymasa Stefana Wyszyńskiego - przypomniał ks. Cembrowicz.
- I już tam stał wspaniały instrument, który ocalał po II wojnie światowej w Hali Stulecia. Był właściwie dla niej wybudowany w 1912 roku. To była sala koncertowa z największymi na świecie organami. Wrocław miał w tym obszarze niezwykłe ambicje. Pierwotnie instrument zbudowany był jako 200-głosowy i najnowocześniejszy, bo miał już elektryfikację. W 1937 r. rozbudowano go do 222 głosów, co się przekładało na 16,5 tys. piszczałek. Dla przykładu: organy Englera z bazyliki św. Elżbiety mają ponad 3300 piszczałek - porównywał prof. Rojek.
- Organy Sauera ocalały w Hali Stulecia w większej części i już w czasie wojny były legendą. Jedna z pań opowiadała mi kiedyś, że jako dziecko zaraz po wojnie zaglądała do Hali Stulecia ze swoimi koleżankami. Zaciekawiły ją organy, wyciągnęły jedną czy drugą piszczałkę, podmuchały i zostawiły. Pamiętała, że dużych braków nie było. Ale jednak potem znikały całe rzędy głosów, więc musiał to zabierać ktoś, kto się na tym znał i tego potrzebował - dodał prof. Rojek.
Przyznał, że dzisiaj jesteśmy na zupełnie innym etapie szacunku do historii, świadomości zabytków i możliwości rekonstrukcyjnych. Organy Sauera ocalały dzięki przeniesieniu ich z Hali Stulecia najpierw na strych kościoła pw. św. Doroty, a potem do archikatedry.
- Instrument liczy 151 głosów, ale to nie są tylko głosy z Hali Stulecia, ale jeszcze z kościoła na Sępolnie także (27 głosów). Całe organy ważą ponad 20 ton. To największy instrument tego typu w Polsce. Przewidujemy dwa etapy renowacji - odrestaurować to, co jest, czyli 151 głosów, a drugi etap to powiększenie do 194 głosów, bo tyle się zmieści w katedrze. I wtedy byłyby to trzecie największe organy na świecie. Inicjatorem tego remontu jest abp Józef Kupny. Powołanie zespołu odpowiadającego za renowację to jego decyzja - mówił ks. Cembrowicz.
- Chcemy, żeby po remoncie było 41 głosów językowych - oboje, trąbki, waltornie, puzony. Przez ten współczesny demontaż organów do remontu zobaczyliśmy, jak te instrumenty były budowane. Najciaśniej było na dole, bo budowniczy bali się, że im się nie zmieści - tłumaczył prof. Rojek.
- Pamiętajmy, że Ostrów Tumski jest kolebką Wrocławia. To jest nasza szansa, żeby zapisać się w historii, dlatego warto wesprzeć remont tego niesamowitego instrumentu. Potrwa on niespełna 4 lata - zapowiedział ks. Cembrowicz.