Część wiatrownic, z tzw. echa organów, poddawana jest renowacji na miejscu - w świątyni. Właśnie trwają żmudne prace, prowadzone w przestrzeniach katedralnych niedostępnych oczom wiernych czy turystów.
Realizuje je firma Organmistrzostwo Vestra (jedna z dwóch zaangażowanych w remont katedralnego instrumentu). – Prowadzimy w tej chwili renowację wiatrownic echa organów – tych, które pozostały w katedrze, ponieważ nie dało się ich ściągnąć i zabrać na warsztat – wyjaśnia jej właściciel, Grzegorz Tchórzewski.
Zdjęcia:
Razem ze współpracownikiem Bartłomiejem Malińskim pracują właśnie przy trzech wiatrownicach. – Rozpoczęliśmy czyszczenie i wymianę tzw. taszków. Organy są w systemie taschenlade i zawierają wiele takich elementów – tłumaczą.
Taszki to takie mieszki. – Mówi się na nie także „kieszonki”, „membranki”. Każdy taszek ma część drewnianą, a także skórę, filc, kółko, pręt, sprężynkę… Po naciśnięciu klawisza w kontuarze taszek upuszcza powietrze do danej piszczałki, uruchamia ją. Taszków w tym instrumencie mamy około 8200. Wymieniamy w nich m.in. oskórowanie, natomiast pozostawiamy oryginalne drewno czy sprężynki – wyjaśniają, dodając, że w czasie renowacji korzysta się z naturalnych materiałów, takich, jakie zastosowano oryginalnie w danym instrumencie
– Przy taszkach mamy skórę kozią, ale w innych częściach organów można też znaleźć skóry owcze, krowie. W niektórych krajach (u nas nie) stosowano nawet w organach skóry kangurze – opowiadają.
– Wiatrownica to taka jakby skrzynia, podzielona na różne sekcje, w których znajdują się taszki rozmaitej wielkości – zależnej od wielkości piszczałek. Duża piszczałka potrzebuje więcej powietrza, potrzebny jest jej więc większy taszek – mówi pan Grzegorz.
– Wiatrownice czyścimy (są brudne, pooblepiane starymi papierami). Będziemy wklejać nowe papiery, wykonywać dziurki, umieszczać przygotowane odpowiednio taszki… To taka układanka, praca długotrwała, precyzyjna, wymagająca skupienia – podkreśla pan Bartłomiej.
Przy pracach związanych z taszkami wykorzystywany jest… klej z królika. – Dokładnie mówiąc, wykonywany jest z króliczych kości, długo gotowanych – wyjaśnia B. Maliński, pokazując rodzaj proszku z owych kości. Gdy jest podgrzewany w temperaturze 70 stopni (w podgrzewaczach takich, jak podgrzewacze mleka dla dzieci), tworzy się z niego gotowy klej.
Na takim kleju w organach mocuje się wiele rzeczy – skóry, uszczelki, filce. Był stosowany pierwotnie w katedralnym instrumencie, stąd wykorzystywany jest i obecnie. Panowie wspominają o jego właściwościach: gdy coś nim przykleimy, a potem polejemy wodą, to klej puszcza. To taka odwracalna metoda klejenia, ułatwiająca na przykład ściągnięcie starych papierów z wiatrownic. Jeśli poszczególne elementy są przyklejone do papieru, to – w razie potrzeby – łatwiej je usunąć. Przy przyklejeniu bezpośrednio do drewna, mogłyby się uszkodzić przy odklejaniu.
W przyszłości prawdopodobnie instrument będzie rozbudowywany o nowe wiatrownice. Już teraz stanowi potężny mechanizm.
– Echo organów to – niewidoczna dla zgromadzonych w kościele ludzi – część instrumentu, która znajduje się w kopule kościoła (główny instrument znajduje się na chórze). Jest to jakby odrębna sekcja – mówią organmistrzowie, tłumacząc, że taka konstrukcja wpływa na brzmienie całości. Dźwięk echa dociera do prezbiterium przez specjalny otwór znajdujący się w jego sklepieniu; rozchodzi się w kościele od przodu. Oczywiście wszystko jest połączone ze sobą – tak, że organista ma wpływ na echo, siedząc przy kontuarze głównym na chórze z tyłu kościoła.
Panowanie nad tak rozbudowanym instrumentem, wykorzystywanie świadomie wszystkich jego możliwości, wymaga na pewno od muzyka wiedzy i umiejętności, dużego doświadczenia. Aż dreszcz przechodzi na myśl, jak to wszystko zabrzmi, gdy organy „obudzą się” po remoncie!