Trzej wrocławscy biskupi, na czele z metropolitą abp. Józefem Kupnym, zabrali głos w sprawie kolędy, czyli wizyty duszpasterskiej. Którą formę uważają za najlepszą? Chodzenie od drzwi do drzwi czy odwiedzanie tylko tych parafian, którzy zapraszają?
W ciągu ostatnich kilku lat widzimy powoli toczącą się zmianę formy przeprowadzania kolędy w polskich parafiach. Część proboszczów decyduje się odejść od tradycyjnego charakteru wizyty duszpasterskiej, czyli chodzenia i pukania od drzwi do drzwi. To w dużej mierze efekt pandemii, która na chwilę zamroziła w ogóle noworoczne odwiedzanie wiernych, a później wymusiła niejako zmianę na chodzenie na zaproszenie. Część parafii pozostała przy tej formie. Ile? Trudno powiedzieć, nikt nie prowadzi takich statystyk, jednak w archidiecezji wrocławskiej widoczna jest tendencja zmiany.
Jakie zdanie na ten temat mają wrocławscy biskupi?
Arcybiskup Kupny mówi o kolędzie w nawiązaniu do najnowszych badań religijności w archidiecezji wrocławskiej. Zostały one przeprowadzone dekadę po poprzednich. Porównując te dane, widać wyraźny spadek przyjmujących księdza po kolędzie. Pasterz Kościoła wrocławskiego zwraca jednak uwagę na niedoskonałość badania akurat w tym temacie.
- Ludzie odpowiadają badaczom, że przyjmują księdza czasem, a nie zawsze, jednak w badaniu nieujmowane są powody. Robią tak nie tylko dlatego, że mają taką intencję. W niektórych parafiach księża chodzą np. co dwa lata albo na zaproszenie, a ta nowa forma nie dociera do wszystkich wiernych. Nawet tych, którzy może i by chcieli przyjąć kapłana. Dlatego ta statystyka nie jest do końca prawdziwa, ponieważ nie uwzględnia właśnie takich przypadków, a ich może być całkiem sporo - uważa metropolita wrocławski.
Oczywiście rozumie, że dużo wygodniej z perspektywy kapłana odwiedza się te rodziny, które go zapraszają i wyrażają taką wolę we wskazany przez parafię sposób (np. zgłoszenia na kartkach przynoszone do zakrystii). Jednak księża nie realizują wówczas bardzo ważnego postulatu, o którym mówi regularnie papież Franciszek - wyjścia na peryferie.
- Przejście od drzwi do drzwi z propozycją przyjęcia wizyty duszpasterskiej może wyzwolić w ludziach chęć. Niektórzy wpuszczali księdza np. ze względu na sąsiadów i wówczas nadarzała się okazja do ewangelizacji, o której dziś tak dużo mówimy w Kościele. Natomiast kolędą na zaproszenie my się tej szansy po prostu pozbawiamy. Idąc tylko tam, gdzie nas zapraszają, tracimy ducha posłania do wszystkich. Ja pamiętam jeszcze te czasy, kiedy ministranci dzwonili dzwonkiem i ludzie, słysząc go, otwierali drzwi, rozmawiali na klatce ze sobą. Kolęda była okazją do integracji - mówi wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Podkreśla, że część ludzi może by przyjęła kapłana, ale po prostu nie wie o kolędzie. Jest przecież pula osób w parafii, która nie chodzi co niedzielę na Mszę św., ale kolędę przyjmuje. Z różnych powodów nie dociera do nich informacja o kolędzie na zaproszenie.
Gdyby Jezus wchodził tylko na zaproszenie...
Co o tym sądzi bp Jacek Kiciński CMF, biskup pomocniczy wrocławski? - Kolęda na zaproszenie nie stanowi dla mnie problemu, jeśli poza nią idziemy jeszcze jako księża z kolędą ewangelizacyjną do tych, którzy nas nie zaprosili. Na tym polega misyjność parafii. My współcześnie - także w trwającym w archidiecezji synodzie - szukamy rozwiązania, pewnego klucza do duszpasterstwa misyjnego, dostosowanego do zmieniających się polskich warunków - zaznacza.
Zachęca kapłanów, by do takiej kolędy ewangelizacyjnej zaprosić świeckich dorosłych, zaangażowanych w życie parafii, członków wspólnot. - Brakuje nam możliwości spotkania, a jako księża powinniśmy o nie zabiegać. Znam wiernych, którzy zrezygnowali z przyjmowania kolędy, bo jest właśnie ekskluzywna, czyli na zaproszenie. Znam też księży - nie jest ich tak mało - którzy z formy na zaproszenie wrócili do tej tradycyjnej od drzwi do drzwi - opowiada hierarcha.
Uważa, że promotorami tradycyjnego stylu wizyty duszpasterskiej powinny być szczególnie parafie zakonne, ponieważ to zgromadzenia zakonne mają w swojej naturze misyjność i często dysponują większym gronem kapłanów w parafii. - Jeśli odchodzimy od tradycyjnej kolędy i nie realizujemy żadnej misji ewangelizacyjnej na swoim terenie, tracimy swój prawdziwy charakter jako parafia. Może to zabrzmi tak trochę prowokacyjnie, ale proszę mi wybaczyć: gdyby Pan Jezus chodził do ludzi na zaproszenie, to by nigdy z Nazaretu nie wyszedł - uśmiecha się biskup wrocławski.
A może księża zmienili styl kolędy, ponieważ nie chcą się narażać na nieprzyjemne spotkania z antyklerykalnymi osobami, których w polskim społeczeństwie mamy coraz więcej? - Czy to jednak chodzenie na wzór Jezusa? Jemu też nieraz powiedzieli, że nie chcą Go słuchać, obrażali Go i grozili. A czego doświadczył św. Paweł na Areopagu? Zlekceważenia. Powiedzmy sobie jasno: w misyjność są wpisane porażka i odrzucenie. Kolęda na zaproszenie tworzy niebezpieczeństwo ekskluzywnego duszpasterstwa - uwrażliwia bp Kiciński.
Czy jednak nie narzucamy się jako Kościół, pukając do czyichś drzwi? - A czy listonosz, kurier, kominiarz się narzucają? Pukamy i zachęcamy, nikogo nie zmuszamy. Czy to coś złego zaproponować błogosławieństwo dla mieszkańców? W zdecydowanej większości idziemy do swoich, czyli ochrzczonych. Można oczywiście księdzu odmówić. To nie jest przymus. Ale może trafimy na kogoś, kto od lat nie był w kościele, ale chce przyjąć księdza? Na co dzień się wstydzi, obawia, ma jakieś ograniczenia. To zapukanie może go ośmielić - tłumaczy bp Jacek.
Objąć wszystkich
Dla bp. Macieja Małygi pytanie o kolędę jest pytaniem o plan duszpasterski w parafii, czyli jaki mamy pomysł, by docierać z Ewangelią do ludzi, którzy żyją w naszej okolicy. - I dopiero w takim kontekście możemy mówić o wizji kolędy. Jeśli jest ona drogą głoszenia Ewangelii, to powinna się odbywać od drzwi do drzwi, a nie tylko na zaproszenie. Ale jeśli nie jest formą ewangelizacji, lecz ogranicza się do obrzędu błogosławieństwa domów i osób wierzących, wtedy może być na zaproszenie, jednak pod pewnymi warunkami. Po pierwsze - parafia realizuje jakieś inne działanie dotarcia do tych, którzy nie zapraszają kapłana - odpowiada bp Małyga.
Zwraca uwagę, tak jak inni biskupi, że przy kolędzie na zaproszenie trzeba pamiętać o tych, którzy przyjęliby księdza, ale z jakichś powodów tego nie robią. - Jedna z wrocławskich parafii włożyła do skrzynek kartki z zaproszeniami na kolędę i to bardzo zwiększyło liczbę przyjmujących. Czyli minusem tej formy kolędy jest bariera informacyjna, jakiś mur, który nie pozwala dotrzeć z komunikatem. Jest jeszcze grupa osób, która z różnych powodów nie wyjdzie z inicjatywą, np. chorzy, w jakiś sposób wykluczeni, skrępowani. Oni łatwo mogą się znaleźć poza naszym zasięgiem. A gdy kolęda jest od drzwi do drzwi, obejmiemy ich - mówi bp Maciej.
Informuje, że nad formą kolędy pochyliła się komisja piąta Synodu Archidiecezji Wrocławskiej. Jej prace jeszcze będą trwały, ale ten temat został wzięty pod uwagę i rozważają go także parafialne zespoły synodalne.