W Brzegu Dolnym wspominano marsz śmierci z obozów filialnych Dyhernfurth do KL Gross-Rosen. Od tego tragicznego wydarzenia minęło właśnie 80 lat. Kulminacją trzydniowych obchodów była Msza Święta w parafii NMP Królowej Polski pod przewodnictwem bp. Macieja Małygi.
W Brzegu Dolnym upamiętniono 80. rocznicę marszu więźniów filii AL Dyhernfurth I i II do obozu macierzystego KL Gross-Rosen. Ze względu na skalę tragedii ludzkich i wysoką śmiertelność, więźniowie nazwali go marszem śmierci. Temperatura sięgała -15 stopni Celsjusza.
Ewakuację zarządzono z powodu zbliżania się Armii Czerwonej, która wyzwalała Dolny Śląsk. Oba obozy koncentracyjne powstały w 1943 roku na potrzeby niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Z obozów Dyhernfurth I i II wyszło 3 tys osób, a do Gross-Rosen dotarł zaledwie tysiąc. Opóźniających marsz zabijano na miejscu.
- Dotarło niewielu, dlatego to marsz śmierci. Pamiętamy o tych, którzy zginęli, którzy przetrwali i o tych, którzy kultywują tę ważną pamięć - mówił na początku liturgii ks. Jacek Włostowski, proboszcz parafii Królowej Polski w Brzegu Dolnym.
- Chcemy, żeby ta historia nigdy się nie powtórzyła albo żeby przynajmniej nikt z nas w czymś podobnym nie brał udziału. Ani jako ofiara ani tym bardziej jako oprawca. Stąd formularz tej Mszy Świętej, czyli treść naszych modlitw. To Eucharystia o zachowanie pokoju i sprawiedliwości. Co chwilę będziemy te słowa słyszeli - podkreślił bp Małyga.
W homilii przypomniał, że marszów śmierci w Europie było o wiele więcej. Celem niemieckich oprawców było umęczyć do końca biednych już zmaltretowanych ludzi. Nikt z nich nie miał wyjawić tajemnicy, jaka dotyczyła tych terenów - o produkcji broni i gazów bojowych. Tę wiedzę więźniowie musieli zabrać ze sobą, nawet nie do grobu, bo grobów nie mieli. Chowani byli przy drogach.
- Taka historia człowieka w dziejach powtarza się wielokrotnie. A co na to słowo Boże? Dzisiejsze czytania mówią bardzo dużo o różnych drogach i marszach, ale one są dobre, prowadzą do życia. Tego się chcemy nauczyć. W Liście do Hebrajczyków mamy przypomnienie pewnego marszu Izraelitów z niewoli do Ziemi Obiecanej. To marsz wolności. Bóg nie zmusza do marszów, ale bierze człowieka za rękę - jako lud i jako osobę. Mówi o tym także prorok Ozeasz - nauczał bp Maciej.
W Psalmie też jest mowa o chodzeniu: "Sprawiedliwość będzie kroczyć przed nim, a śladami jego kroków zbawienie".
- Takie marsze powinny mieć miejsce w historii człowieka. Bez przymusu, przemocy i śmierci. Nie marsze niewolników, ale ludzi wolnych, których prowadzi sprawiedliwość i zbawienie. Tak samo możemy odczytać Ewangelię. Jezus wszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego. Jezus zaprasza, by człowiek za nim poszedł. Nikogo nie przymusza, nie chce używać swojej boskiej władzy. Człowiek przychodzi do Boga tylko w wolności - mówił kaznodzieja.
Jezus wysyła uczniów w drogę, tylko to nie jest marsz, gdzie panuje śmierć. Oni idą i głoszą Ewangelię o życiu, o tym, że należy miłować się wzajemnie i przebaczać nie 7 razy, ale 77 razy. Idą i głoszą chwałę, piękno i majestat Boga. Wspierają siebie nawzajem.
- To nasz wybór, w jakim marszu weźmiemy udział, za czyim głosem pójdziemy, kogo posłuchamy - przywołał spotkanie z ks. Manfredem Deselaersem. Od ponad 30 lat ten Niemiec mieszka w sąsiedztwie obozu koncentracyjnego Auschwitz. Stara się o pojednanie.
- Napisał książkę o niemieckim komendancie obozu w Auschwitz Rudolfie Hoessie, o niezwykłym tytule: "I nigdy oskarżony nie miał wyrzutów sumienia?". Ta historia ma jednak swój pewien dobry koniec. Komendant już w więzieniu, przed wyrokiem śmierci, przystępuje do spowiedzi i wyraża chyba szczery żal za wszystko, co zrobił. Te wyrzuty sumienia się w nim w końcu obudziły. Jeśli maszerować, to w marszach życia, a nie śmierci. Jeśli za kimś iść, to za Jezusem z Nazaretu i słuchać głosu swojego sumienia, nawet jeśli jest dla nas niewygodny. Ale tylko za tym głosem warto iść - podsumował bp Małyga.
Po Mszy zebrani przeszli pod obelisk przy zakładach CCC Rokita, a później nastąpiło odsłonięcie tablicy upamiętniającej miejsce dawnego podobozu Dyhernfurth II.