Nie bądź tylko kibicem

Wrocławska wspólnota Odbudowa tworzy przestrzeń, gdzie swoje życie odbudowują ludzie z najbardziej pogmatwanymi życiorysami, bez dachu nad głową, walczący z nałogami czy chorobą. Towarzyszą im osoby, które przeżyły prawdziwe spotkanie z Chrystusem.

Członkowie Odbudowy (gromadzącej się w salezjańskiej parafii przy pl. Grunwaldzkim) niedawno dzielili się swoimi świadectwami na spotkaniu wspólnoty Płomień Pański. Szymon Hotała mówił o swoim odkrywaniu własnej misji – misji, którą rozwija jako mąż i ojciec pięciorga dzieci, ale także służąc ludziom w głębokim kryzysie. Opowiadał o pewnej rozmowie z Bogiem w dzień swoich urodzin, spotkaniu z Andrzejem Wierzgaczem i o. Andrzejem Smołką, niezwykłym doświadczeniu związanym ze św. Damianem, pracującym na wyspie Molokaʻi z trędowatymi i zaproszeniu, jakie otrzymał od o. Pawła Druszcza SDB.

Więcej o historii Szymona w papierowym wydaniu wrocławskiego GN nr 4 na niedzielę 26 stycznia oraz tu:

O swoim doświadczeniu mówił także Andrzej Wierzgacz – sportowiec, m.in. pięciokrotny mistrz Polski w barwach koszykarskiego Śląska Wrocław, zachęcając, by „na całego” wejść w relację z Chrystusem, odkryć i realizować misję, którą ma dla każdego z nas.

– Przez 20 lat uprawiałem koszykówkę. Wszystko się zaczęło w koszykarskim Śląsku, potem grałem w całej Polsce – opowiadał. – Czemu o tym mówię? Bo za uprawianiem sportu kryją się emocje. Kiedyś, gdy byłem czynnym sportowcem, mówiłem do tych, których spotkałem na swojej drodze: „Nawet jeśli będziesz najbogatszym człowiekiem na świecie, to nie przeżyjesz tego, co przeżywam ja. Dlaczego? Bo jesteś tylko widzem…”

Nie bądź tylko kibicem   Andrzej Wierzgacz. Agata Combik /Foto Gość

Przypomniał papieskie wezwanie do „wstania z kanapy”.

– Jeśli przyjdziesz do mnie na mecz, będzie widzem, będziesz siedział, może będziesz zgniatał papierek, denerwując się, zmieniał miejsce, zakładał nogę na nogę. Ale nic nie możesz zrobić. Nie masz wpływu na wynik. Kiedy będziesz miał? Kiedy zejdziesz na dół na parkiet i sam zaczniesz grać – mówił.

Opowiadał, jak po latach zajmowania się sportem, trafił do szkoły – ale nie po to, by uczyć gry do kosza, ale by katechizować. Dzielenie się spotkaniem z Chrystusem stało się ważniejsze niż sport. Ale i on może wiele nauczyć.

– Czy ktoś wie, ostatnio pytałem dzieci w szkole, co przeżywa Lewandowski, gdy podchodzi do rzutu karnego? Oni wszyscy wiedzą albo im się wydaje, że wiedzą. Będą wiedzieli, gdy oni tam staną i oni będą musieli zrobić ten ruch ze środka pola, iść i uderzyć tę piłkę. Niby prosta rzecz, tyle razy to robiłem, wiem, jak to robić, ale bywa inaczej. To tylko Robert wie, co przeżywa, i tylko ja wiem, co przeżywałem, gdy byłem na parkiecie – dzielił się. – Czemu o tym wszystkim? Bo można mówić o Chrystusie, ale dopóki nie spotkasz Go sam, to nic o Nim nie wiesz…  Trzeba „zejść z ławki” i zacząć grać…

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..