Nazywany był "Padre Marko", przez innych "Meki". Proboszcz parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach umiał - jak podkreślał bp Jacek Kiciński - iść z przodu, potrafił z pokorą być z tyłu. Ale najczęściej szedł pośród. Służył na różne sposoby niezliczonej rzeszy ludzi.
Zmarł niespodziewanie 8 marca. Zasłabł, wchodząc na Śnieżnik w wieku 57 lat. Mszy św. pogrzebowej w intencji zmarłego przewodniczył w kościele pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach 14 marca bp Jacek Kiciński. Po Eucharystii - którą koncelebrował m.in. bp Piotr Wawrzynek z diecezji legnickiej – odbył się pochówek na cmentarzu parafialnym w Krynicznie.
– Bóg powołuje kapłanów, by byli znakami Bożej miłości, by kontynuowali misję Jezusa na ziemi, Jego miłość… Znak musi stać we właściwym miejscu, być widoczny i czytelny – mówił bp Jacek, podkreślając, że tak właśnie wyglądało życie zmarłego. Potrafił być znakiem, który prowokuje do wyboru drogi życia, który towarzyszy. – Nie żył tylko dla siebie, ale dla wspólnoty, dla Kościoła, a nade wszystko dla Pana – podkreślał.
Zauważył, że jego śmierć w czasie Wielkiego Postu – kilka dni po tym, gdy usłyszeliśmy „prochem jesteś, w proch się obrócisz” – jest jak rekolekcje. Przypomina o czekającej każdego wieczności.
*
Przed Mszą św. i po niej kolejne osoby dzieliły się swoimi świadectwami i wspomnieniami dotyczącymi ks. Marka.
– Spotykaliśmy się regularnie, w poniedziałki. Przyjeżdżałem do niego i mieliśmy taki dzień skupienia – ze wspólną liturgią godzin, dzieleniem się słowem Bożym, z wycieczką, wyjściem w góry, bliżej lub dalej – dzielił się ks. Jacek Olszewski, przyjaciel i towarzysz wypraw ks. Mekwińskiego.
Opowiadał, że rok czy dwa lata temu z dwoma innymi osobami ks. Marek próbował zdobyć Gerlach. To się wtedy nie udało, musiał się wycofać. – Dwa tygodnie temu zadzwonił do mnie i mówi: „Jacek, to co, idziemy na ten Gerlach?” – wspomina.
Stanęło na tym, że owszem, ale najpierw trzeba się „rozgrzać”, przygotować fizycznie. Śnieżnik zapewne był wpisany w owe przygotowania.
– Nie takie góry Pan nam wyznacza w życiu naszym. Marku, odpoczywaj w pokoju, zdobądź ten szczyt, który jest najważniejszy, góry tam w górze, górę Przemienienia, gdzie Bóg na nas czeka – mówił kapłan.
Przedstawiciele parafii pw. NMP Królowej Polski we Wrocławiu-Klecinie, Władysław, Ryszard i Anna, opowiadali o 34-letniej przyjaźni z kapłanem – poznali go na rekolekcjach w Bożkowie w 1991 r., gdy był diakonem.
– Stałeś się nam bardzo bliski, bo widzieliśmy w Tobie Boga i Twoją żywą wiarę – zwrócili się do zmarłego. – Byliśmy na twoich święceniach kapłańskich w katedrze wrocławskiej i pierwszej Mszy św. prymicyjnej w 1992 roku. Przyjeżdżaliśmy na Twoje jubileusze kapłańskie do Bożnowic; z tobą przeżywaliśmy nasze jubileusze sakramentu małżeństwa – mówili.
Wspominali rekolekcje organizowane w Bożnowicach. – Głosiłeś Dobrą Nowinę w mocy Ducha Świętego. Ludzie nawracali się, otwierali swoje serca i spowiadali. Swoim nauczaniem wskazywałeś drogę do Boga, uczyłeś, jak uświęcać się w życiu codziennym, jak żyć w świecie, uznając Jezusa jako Pana i Zbawiciela. W parafiach wrocławskich prowadziłeś rekolekcje ewangelizacyjne i seminaria odnowy wiary – wspominali.
– Dziękujemy ci za wszystkie wspólne chwile, za Twoją miłość, dobroć, skromność, pokój, za rozważanie Pisma Świętego – mówiła Zofia Dymska, przemawiając w imieniu wspólnot parafialnych z Bożnowic. Wspominała o szacunku kapłana dla każdego człowieka, o pokonywaniu trudności. – Drogi wędrowcu, pielgrzymie, odszedłeś tam, gdzie każdy pragnie być. Ufamy, że nadal będziesz nas wspierał z domu naszego Ojca – dodała.
– Kiedy patrzę na jego kapłaństwo, to jest ono dla mnie dowodem na istnienie Boga, dowodem, że miłosierny Bóg istnieje. Ksiądz Marek spowiadał jak Pan Jezus, był empatyczny jak Pan Jezus, wrażliwy jak Pan Jezus – dzielił się Ryszard Podborowski. Opowiadał o wspólnotach dla młodzieży i dzieci, które powstały na wrocławskich Stabłowicach i Maślicach przy zaangażowaniu ks. Marka. – Jesteś dla mnie znakiem istnienia Boga. Życzę ci wspaniałej rzeczy, której jeszcze nie przeżyłeś, a która jest przed nami wszystkimi: zmartwychwstania – mówił.
Pan Ryszard odtworzył nagrane słowa śp. ks. Marka, wypowiedziane 32 lata temu, w czasie czuwania wspólnot Odnowy w Duchu Świętym i Ruchu Światło-Życie na wrocławskich Popowicach.
– Zawsze miał czas, dla Boga i dla drugiego człowieka – opowiadał ks. Paweł, który był przez kilka lat penitentem księdza Marka. Wspominał o jego gotowości wysłuchania każdego człowieka, bez oceniania, potępiania.
– Nie było w nim udawania, była prawdziwość. Z ufnością oddawał Bogu siebie i działy się za jego przyczyną cuda – mówił po Mszy św. kursowy kolega ks. Marka, ks. Wojciech Kubisiak. Wspominał, że ks. Mekwiński, nazywany w skrócie „Meki”, był w szkole powiernikiem wszystkich – i nauczycieli, uczniów, pań sprzątających, i osób zatrudnionych w kuchni. Odznaczał się też charakterystycznym poczuciem humoru.
Ks. Marka wspominali również m.in. dziekan dekanatu ziębickiego ks. Ryszard Słowiak oraz sołtys Bożnowic Jacek Kycia. – Nie tylko głosił słowo Boże, ale nim żył… Potrafił znaleźć drogę do ludzkich serc – mówił.
Ks. Marek Mekwiński urodził się 10 października 1967 roku we Wrocławiu, 23 maja 1992 roku przyjął święcenia kapłańskie. Pełnił posługę jako wikariusz w parafiach pw. św. Jana Apostoła i Ewangelisty w Oleśnicy, św. Agnieszki we Wrocławiu-Maślicach, św. Józefa Oblubieńca NMP w Świdnicy, św. Mikołaja w Brzeziej Łące, św. Franciszka z Asyżu. W 2008 roku został proboszczem parafii pw. Trójcy Świętej w Bożnowicach. W latach 1995–2004 był diecezjalnym moderatorem Domowego Kościoła, tworzył i współtworzył wiele wspólnot, prowadził niezliczone rekolekcje i dni skupienia. Ewangelizację prowadził także poprzez media społecznościowe. Można go było usłyszeć na falach Radia Gromnik.