Rudolf Höss i Auschwitz. Gdzie w tym wszystkim był Pan Bóg?

Takie pytanie stawiał sobie ks. Manfred Deselaers, zgłębiając biografię Rudolfa Hössa, człowieka odpowiedzialnego za śmierć i cierpienie setek tysięcy ludzi w "fabryce śmierci". Jakie tajemnice kryje historia człowieka, w której doszło do zadziwiających zwrotów?

W Domu Edyty Stein odbyło się spotkanie autorskie z ks. Deselaersem wokół książki (pracy doktorskiej) "I nigdy oskarżony nie miał wyrzutów sumienia? Biografia Rudolfa Hössa, komendanta Auschwitz, a kwestia jego odpowiedzialności przed Bogiem i ludźmi". Rozmowę z autorem - niemieckim księdzem, który w 1980 r. zamieszkał w Oświęcimiu i pracuje w Centrum Dialogu i Modlitwy jako "duszpasterz u progu Auschwitz" - prowadziła Ewelina Gładysz.

Ksiądz Manfred zaprezentował pokrótce biografię Hössa (1901-1947) - człowieka, który pochodził z katolickiej rodziny i był w młodości gorliwym ministrantem. Jego ojciec zabierał go na pielgrzymki, a w pewnym momencie nawet złożył ślub, że jego jedyny syn zostanie kapłanem...

Co się wydarzyło, że życie Rudolfa potoczyło się zgoła inaczej? Ksiądz Desealers przywoływał m.in. wspomnienia samego Hössa, który zapamiętał znaczący dla siebie incydent - prawdopodobną zdradę tajemnicy spowiedzi (jego ojciec dowiedział się o bójce syna z kolegą, o której mógł, zdaniem Rudolfa, usłyszeć jedynie od zaprzyjaźnionego kapłana, któremu chłopak w czasie spowiedzi opowiedział o wydarzeniu). To podważyło jego zaufanie do kapłanów, do Kościoła.

Nadszedł czas I wojny światowej, w której Rudolf, już po śmierci ojca, wziął udział jako nastoletni żołnierz, oraz czas rozgoryczenia po porażce Niemiec. Höss związał się ze środowiskiem sfrustrowanych młodych ludzi, którzy ostatecznie w ideologii Hitlera odnaleźli swój życiowy drogowskaz. Doszli do wniosku, że Niemcy jako naród muszą odszukać swoją tożsamość, a jest nią bycie przywódcami pośród ludzi. Höss po latach tłumaczył, że widział w tej ideologii drogę do tego, by naród niemiecki żył "w zgodzie ze swoją naturą".

Rudolf Höss i Auschwitz. Gdzie w tym wszystkim był Pan Bóg?   Anna Siemieniec przywołała postać Edyty Stein, której dzieje wpisują się również w grozę obozów koncentracyjnych i ukazują nadzieję, która i tam mogła zabłysnąć. Agata Combik /Foto Gość

Ksiądz Deselaers przywoływał przesłanie Himmlera (którego Höss poznał i był pod jego wpływem). Zgodnie z nim, Niemcy powinni powrócić do swoich przedchrześcijańskich korzeni, bo chrześcijaństwo jest pod wpływem Żydów i odwodzi od walki, od przywracania "właściwego porządku" na świecie.

W tym świecie, zgodnie z zamysłem opatrzności - jak głosił Hitler - wygrywają silni. Panuje w nim określona hierarchia stworzeń. To rasa aryjska ma panować, przewodzić ludzkości. Należy likwidować te rasy ludzkie, które przypominają szkodniki w przyrodzie, ponadto eliminować jednostki słabe - ludzi niepełnosprawnych, chorych psychicznie ("życie niewarte życia"). Chrześcijaństwo przeszkadza w tym - zamiast ich eliminować, tworzy przytułki, szpitale... Wyrzuty sumienia, jak dowodził Hitler, to wyraz słabości. W tej wizji krzyż zastąpiła swastyka, mająca wyrażać energię, siłę.

Przywołując zapiski Hössa, poczynione w więzieniu, autor jego biografii wykazał, że był on wykonawcą rozkazów, ale nie "ślepym", lecz przekonanym co do ich słuszności. W taki sposób sam wspominał przyjęcie rozkazu o przygotowaniu Auschwitz do "zniszczenia żydostwa".

Kiedy po wojnie był pytany podczas procesu o wyrzuty sumienia, tłumaczył, że najpierw ich nie miał. Potem jednak zaczął czuć niepokój, zwłaszcza wobec widoku kobiet i dzieci na rampie, skazanych na śmierć w komorze gazowej. Nie mógł zapomnieć krzyku i spojrzenia jednej z kobiet. Wspomnienie nie dawało mu spokoju.

Co się stało, że tuż przed wykonaniem kary śmierci wyraził jednak skruchę, zdecydował się na powrót do Kościoła katolickiego (przedtem z niego wystąpił) i spowiedź?

Ksiądz Manfred przytoczył jego zapiski, w tym oświadczenie, gdzie mowa jest o zadziwieniu tym, jak go traktowano w polskim więzieniu: jak człowieka. "Przed nami stoi przede wszystkim człowiek" - padły słowa wypowiedziane przez sędziego otwierającego proces w Warszawie, który przypomniał, że "walczyliśmy o wolność narodu i szacunek dla godności każdego człowieka".

Höss przyznał się do popełnienia zbrodni wobec ludzkości, zwłaszcza wobec narodu polskiego. "Oby mi Bóg wybaczył kiedyś moje czyny" - stwierdził.

- Gdzie w tym wszystkim był Pan Bóg? Jakie miał szanse, by przemówić do niego, kiedy był przekonany o słuszności swojej ideologii? Gdzie spotkał Boga? - pytał ks. Manfred.

Zauważył, że przemówiły do niego jakoś spojrzenia kobiet i dzieci na obozowej rampie, a także fakt, że jego samego w więzieniu potraktowano jak człowieka. - Nie wiem tego, ale sądzę, że dzięki temu, iż był traktowany jak człowiek, sam odkrył w sobie człowieczeństwo - mówił, wspominając również o św. Maksymilianie M. Kolbem i jego postawie, która dla wielu była przypomnieniem godności ludzkiej.

- Wierzę w to, że miłość ma ostatnie słowo - podsumowywał swoje spotkanie z historią R. Hössa, a także z byłymi więźniami obozu w Auschwitz, z ich zmaganiem o zdolność do przebaczenia. "Nie musisz potrafić przebaczyć. Chciej potrafić przebaczyć" - radził jednej z takich osób pewien ksiądz.

A czy historia byłego komendanta Auschwitz nie jest też historią o nadziei - świadectwem tego, że nawet człowiek skrajnie głęboko uwikłany w zło może otworzyć się naprawdę o sobie, może przeżyć spotkanie z Bogiem, choćby w ostatniej chwili życia?

Spotkanie odbyło się przy współpracy Towarzystwa im. Edyty Stein, Wydawnictwa TUM, miesięcznika "Nowe Życie" oraz Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem.

Rudolf Höss i Auschwitz. Gdzie w tym wszystkim był Pan Bóg?   Agata Combik /Foto Gość Rudolf Höss i Auschwitz. Gdzie w tym wszystkim był Pan Bóg?   Agata Combik /Foto Gość Rudolf Höss i Auschwitz. Gdzie w tym wszystkim był Pan Bóg?   Agata Combik /Foto Gość

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..