9 lat od sakry biskupiej o. Jacka Kicińskiego CMF. "To dynamiczna posługa, w której Pan Bóg zaskakuje" [WYWIAD]

Bp Jacek Kiciński CMF przyjął sakrę biskupią równo 9 lat temu - 19 marca 2016 roku. Jak patrzy na swoją posługę przez pryzmat tego czasu? Jak zmieniło się społeczeństwo wokół niego przez prawie dekadę? Jak radzi sobie z napiętym kalendarzem?

Maciej Rajfur: Szybko Ojcu Biskupowi minęło ostatnie 9 lat?

Bp Jacek Kiciński CMF: Bardzo szybko. I nawet się nie spodziewałem, że w takim tempie ten czas przeleci.

Czy to był najintensywniejszy czas w życiu?

Zdecydowanie. Będąc w zakonie, myślałem, że mam dużo pracy, natomiast gdy zostałem biskupem, zrozumiałem, co to znaczy spora liczba podejmowanych zadań i obowiązków.

Czyli biskup ma naprawdę dużo do zrobienia?

Nie ukrywam, że tak. Ale jak Pan Bóg do czegoś człowieka powołuje, to wyposaża go we wszystko, co jest mu potrzebne do pełnienia tej misji. Czasem, jeśli chcemy kogoś prosić, żeby coś wykonał, to najlepiej znaleźć takiego, który ma bardzo dużo zajęć, bo on i tak jeszcze gdzieś zmieści nasze zadanie. A ten, który mało robi, sprawia wrażenie, że jest zawsze zajęty (uśmiech). A tak poważnie, to myślę, że Pan Bóg umiejętnie operuje naszym czasem, jeśli Mu powierzymy swoje życie.

Spełniły się wyobrażenia Ojca Biskupa à propos tego urzędu i tej misji? Tak sobie Ojciec wyobrażał biskupstwo?

Nie miałem jakichś szczególnych wyobrażeń i nie myślałem, jak to będzie wyglądać, kiedy otrzymałem decyzję Ojca Świętego o powołaniu mnie na biskupa. Dla mnie wszystko było wielką nowością i wielką życiową zmianą. Pan Bóg nieustannie zaskakuje mnie wydarzeniami. To tak dynamiczna posługa, że nie da się wszystkiego przewidzieć.

Z jakiej strony dał się poznać Ojcu Biskupowi Kościół wrocławski?

Ten okres był w jakimś sensie przełomowy. Od 2016 r. pełnię posługę biskupa pomocniczego dla archidiecezji wrocławskiej i naprawdę wiele się działo. Choćby pandemia koronawirusa, która wiele zmieniła. Nieustannie poznaję Kościół wrocławski i uczę się go. Pamiętam, że w momencie święceń powiedziałem, iż Kościół wrocławski został moim domem, a archidiecezja - rodziną. I to się sprawdziło. Na moich oczach wiele rzeczy się zmienia, ale mam bardzo pozytywny obraz wspólnoty diecezjalnej. Poznaję ją przez masę pięknych wydarzeń. Szczególnie ostatnie kilkanaście miesięcy, czyli presynod i Synod Archidiecezji Wrocławskiej dają mi poczucie bliskości.

Odnalazł się Ojciec Biskup w tej dużej rodzinie?

Oczywiście. Wcześniej ją znałem nieco powierzchownie, ale teraz wrosłem w to środowisko, zżyłem się z nim i widzę w nim wiele dobra. Problemy, oczywiście, też się pojawiają, ale staram się wydobywać z ludzi dobro i na tym się koncentrować. Dlatego wciąż stawiam sobie za zadanie bycie blisko ludzi poprzez bezpośrednie spotkania. W ciągu ostatnich 9 lat mojego biskupstwa na pewno zauważyłem dużą zmianę w liczbie powołań do kapłaństwa. Dekadę temu seminarium wrocławskie było prawie pełne. Mówiło się o spadku powołań, ale chyba nie wszyscy przewidywali, że pójdzie to tak drastycznie i szybko. Przepowiadano kryzys małżeństwa i rodziny, i ten także nadszedł. Laicyzacja w Polsce stała się faktem.

To może być dobijające z perspektywy pasterza Kościoła?

Na pewno nie jest powodem do radości, ale absolutnie nie możemy założyć rąk z rezygnacją i szukać winy wszędzie wokoło. Trzeba nam z jeszcze większą gorliwością Kościół odbudowywać. Nie siałbym też defetyzmu. Powstają nowe wspólnoty i ruchy, które stają się odpowiedzią na jawiące się znaki czasu. Tych przemian społecznych nie unikniemy, ale od nas zależy, jaką damy na nie odpowiedź jako wspólnota Kościoła.

Trzymając się nadal tematu zmian społecznych, wydaje mi się, że szybko także zmienia się obraz biskupa w społeczeństwie, szczególnie wśród młodzieży. Mówiąc krótko i szczerze - biskupi nie mają dobrej prasy. Czy odczuwa to Ojciec Biskup? Te 9 lat w tym kontekście także zapewne zrobiło różnicę.

Muszę przyznać, że nie obserwuję aż nadto w mojej posłudze jakiejś zmiany stosunku do biskupa wśród ludzi. Od samego początku staram się być blisko świeckich, kapłanów i osób konsekrowanych. Nie czuję dystansu. Oczywiście widzę polaryzację w społeczeństwie oraz częstsze nastroje antyklerykalne, ale z mojego doświadczenia te procesy dotyczą osób niezwiązanych z Kościołem, które patrzą na niego z zewnątrz. Stają się bardziej krytyczne, może z większą odwagą i zdecydowaniem wyrażają swoje zarzuty. Widać to szczególnie w przestrzeni medialnej. Ja przebywam najczęściej z osobami, którym Kościół jest choć trochę bliski. Czuję ich wsparcie, czasem nawet większe niż wtedy, kiedy rozpoczynałem misję biskupią. Myślę, że pewien ogólny obraz biskupów w Polsce jest w dużej mierze kreowany przez dziennikarzy i media, często niestety tych, którzy są daleko od Kościoła. To nie jest dla mnie jako biskupa czymś łatwym, ponieważ wrzuca się mnie do krzywdzącego worka, nie znając mnie. Osoby, które mnie w życiu nie spotkały, potrafią wręcz krytykancko podchodzić do mojej osoby z racji urzędu. Ja staram się tego wystrzegać w drugą stronę.

Jak jest z kalendarzem biskupa - mocno napięty? Pewnie zdarzają się dni, kiedy człowiek przychodzi do swojego pokoju późnym wieczorem i po prostu pada na łóżko.

Tak, regularnie się zdarzają. Mam świadomość, że jestem biskupem pomocniczym, czyli w swojej misji wspieram ordynariusza, w tym przypadku metropolitę wrocławskiego. Zdarzają się więc sytuacje bardziej i mniej zapowiedziane, które wynikają z tej roli, a także dodatkowe posługi związane z diecezją. Oprócz tego jestem przewodniczącym Komisji KEP ds. Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, należę do Komisji Duszpasterskiej, Pielgrzymek i Turystyki, Nauki i Wiary. Pełnię funkcję asystenta Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, a oprócz tego realizuję pracę dydaktyczną. Przychodzi zatem wiele momentów, kiedy człowiek czuje się po ludzku bardzo zmęczony.

Jaki ma Ojciec Biskup sposób na wyczerpanie?

Człowiek stale musi łapać równowagę. Na szczęście Pan Bóg daje mi łaskę szybkiej regeneracji organizmu. W tym wszystkim muszę pamiętać, żeby - co najważniejsze - znaleźć czas na Pana Boga. Przecież z pustego i Salomon nie naleje. Potrzebuję modlitwy indywidualnej, adoracji, troski o osobistą formację. Biskupa rzadko ktoś zapyta, czy był na adoracji, czy się modlił. Dlatego powinniśmy cechować się dużą samodyscypliną.

Faktycznie, nie pomyślałem, żeby o to zapytać. A zatem - czy modlił się Biskup dzisiaj?

Godzinę czytań i jutrznię mam za sobą. Jadę zaraz do domu, żeby odmówić modlitwę w ciągu dnia. Przede mną Msza św., a dzień zakończę spotkaniem z duszpasterzami młodzieży.

W tym wszystkim niezwykle istotnym elementem wydaje się odpoczynek. Jak Ojciec Biskup najlepiej odpoczywa?

Nie ukrywam, że lubię zawsze wakacje i pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę, w której co roku uczestniczę. Nie traktuję jej jako obowiązku, ale jak piękny czas spotkania z Bogiem i drugim człowiekiem. W moim sercu są jeszcze góry. Kiedy tylko mam okazję, wyruszam na górski szlak. Tam nabieram dystansu do wielu rzeczy i pewne sprawy mam okazję dobrze przemyśleć.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..