W uroczystość św. Józefa Oblubieńca w archikatedrze wrocławskiej zebrali się wierni, modląc się w intencji swoich pasterzy - abp. Józefa Kupnego z okazji imienin oraz bp. Jacka Kicińskiego CMF w 9. rocznicę przyjęcia sakry biskupiej.
Uroczystej Mszy św. w archikatedrze pw. św. Jana Chrzciciela przewodniczył solenizant - metropolita wrocławski. Sprawowali ją także biskup pomocniczy Jacek Kiciński i Maciej Małyga oraz kilkudziesięciu kapłanów z całej archidiecezji.
- Od wielu lat badacze życia społecznego wskazują na proces rwania się więzi społecznych. To się zaczyna już w rodzinach. Ja jestem tego świadkiem. Wielokrotnie jestem zapraszany do kombatantów i sybiraków. Ale tam nie ma ich dzieci i wnuków. Czyli te wartości, które przyświecały ich dziadkom, ich samych nie interesują. Więzi społeczne rwą się w narodzie i w państwie - zobaczmy, jak jesteśmy podzieleni. A co najgorsze - rwie się więź wiernych z Jezusem. Dlatego tak ważne jest to zgromadzenie liturgiczne: chcecie pogłębić swoją więź z Jezusem, ze swoimi pasterzami. Wasza obecność tutaj, o tej godzinie i o tej porze, jest dla mnie znakiem nadziei. Moglibyście pozostać w domu, z pilotem w ręku. Ale chcecie tu być. Za to jestem wam bardzo wdzięczny - przemawiał abp Kupny.
Na Eucharystii zebrali się przedstawiciele różnych wspólnot i grup, wierni z różnych części miasta, członkowie Zakonu Rycerskiego Święto Grobu Bożego oraz Rycerskiego Zakonu Korony Polskiej św. Kazimierza Królewicza.
- Józefy mają sny. I warto ich słuchać. Historia z początku naszego rozważania to fragment dziejów Józefa Egipskiego, syna Jakuba z Księgi Rodzaju. Bracia jego spodziewali się, że nic z tych snów nie będzie. Znienawidzili brata za nie. Zrodzone w ciemności nocy sny przyniosły światło. Spełniły się. I to tak, że uratowały braci, rodzinę i cały lud. To, z czego na początku się śmiali, czego nie rozumieli, okazało się ich ratunkiem. Bez snów swojego brata umarliby z głodu. To jest bardzo znaczące. Józefowi należy się szacunek, że miał odwagę uwierzyć snom - mówił w homilii bp Małyga.
Przypomniał, że papież Franciszek w ostatnie Boże Narodzenie na otwarcie Roku Jubileuszowego mówił o tym, iż nie jest trudno mieć nadzieję. Wystarczy śnić albo marzyć o nowym świecie. Papież mówił też o tym, że aby śniący pozostał realistą, musi śnić razem z innymi, słuchać siebie nawzajem. - Józef Egipski umiał tłumaczyć także sny innych, np. faraona. Warto tu podkreślić inny ważny punkt. Nie zamieniajmy biblijnych snów w czystą psychologię. W snach chodzi bowiem o Bożego Ducha. Józef bardzo podkreślał, że w snach chodzi o Boga, a nie nasze fantazje - tłumaczył wrocławski biskup pomocniczy.
Jak zaznaczył, nie jest sztuką mieć sny. Sztuką jest rozeznawać to, co widzimy i co słyszymy na modlitwie, adoracji, w słowie Bożym, w rozmowie z innymi. - Józef Egipski miał szerokie serce. Troszczył się o wszystkich. Także o niewierzących Egipcjan - przypomniał bp Maciej.
Mówił także o św. Józefie z Nazaretu. On też miał sny, ale już nie zagadki, tylko proste obrazy. Znamy cztery sny Józefa z Nazaretu. Pierwszy to dzisiejsza Ewangelia. Anioł ukazuje się mu we śnie i zachęca, by wziął swoją żonę Maryję do siebie. W drugim śnie snioł kazał Józefowi udać się z Maryją i Dziecięciem do Egiptu. Trzeci sen: gdy Herod umarł, anioł ukazał się Józefowi we śnie i powiedział mu, żeby wrócił do ziemi Izraela. A w czwartym śnie otrzymał nakaz, by udać się do Galilei. - I on te wskazania natychmiast realizował. Po każdym śnie podejmuje czyny. Józef to dla nas zaproszenie, znak nadziei. On wobec potęg świata i przemożnych sił jednak umie obronić rodzący się Kościół, czyli Maryję i Jezusa. To, jak pisał papież Franciszek, ojciec z twórczą odwagą, który potrafi zamienić stajnię w dom - mówił kaznodzieja.
Wspomniał o jeszcze jednej postaci - Abrahamie. On też miał sen. Usłyszał w nim głos Boga i obietnicę. Miał nadzieję i odwagę, aby temu obrazowi ze snu zaufać. - Uwierzył nadziei wbrew nadziei. To jest zaproszenie dla nas wszystkich: uwierzyć nadziei wbrew nadziei. Mieć sny i śnić razem. Wykazać odwagę, aby za nimi pójść. Nie pozostać tylko marzycielem. Mieć w sercu tych, którzy będą żyli w przyszłości i będą musieli się czymś karmić - podsumował bp Małyga.