Metropolita Sztokholmu rozmawiał z polskimi studentami. O wierze, migracji i swojej historii nawrócenia

Arcybiskup Sztokholmu kardynał Anders Arborelius OCD spotkał się z młodymi wrocławianami z karmelitańskich duszpasterstw. Każdy mógł mu zadać pytanie. Poruszono m.in. kwestie sekularyzacji, migracji, krzewienia wiary w Boga. Szwedzki hierarcha opowiedział także historię swoje życia.

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 05.04.2025 21:29

Lars Anders Arborelius to karmelita bosy, konwertyta, biskup diecezjalny sztokholmski od 1998, przewodniczący Konferencji Episkopatu Skandynawii w latach 2005-2015, kardynał od 2017 roku.

We Wrocławiu prowadzi rekolekcje wielkopostne w karmelitańskiej parafii pw. Opieki św. Józefa. Podczas wieczornego spotkania ze studentami i młodymi dorosłymi chętnie odpowiadał na wszystkie pytania.

Na początku młodzi chcieli dowiedzieć się, jak to się stało, że urodzony w luterańskiej rodzinie chłopiec został katolikiem.

- Urodziłem się w Szwajcarii i, co ciekawe, w katolickiej klinice. Prowadziły ją siostry św. Anny. Zostałem ochrzczony w luterańskim kościele w Szwecji i jako dziecko nigdy nie chodziłem do kościoła. W Szwecji luteranie praktycznie nie chodzą do kościoła. W Szwajcarii poznałem także siostry od św. Brygidy i one wpłynęły na mnie przez swoją miłość, radość i przyjacielskie nastawienie - opowiadał kard. Arborelius.

Już jako dziecko miał kontakt z Kościołem katolickim, co miało duże znaczenie na drodze nawrócenia. W młodości czuł w sercu pragnienie bycia w Kościele. Kiedy skończył szkołę średnią, poszedł na studia i w tym samym czasie chodził do parafii w Malmo, żeby pogłębiać wiarę katolicką.

- To był bardzo długi proces, który rozwijał się krok po kroku. W moim domu też życie modlitwy się rozwijało, ale nie chodziliśmy na żadną liturgię. Trudno tak naprawdę powiedzieć, że byłem luteraninem, bo nie uczestniczyłem życiu tego Kościoła. Ale kiedy zostałem katolikiem, zrozumiałem, co oznacza Kościół, wspólnota, wspólne przeżywanie wiary. To była prosta droga Boga do człowieka. W tym czasie wielu ludzi w Szwecji zostało katolikami - mówił hierarcha ze Sztokholmu.

Studenci pytali, jak rodzice zareagowali na decyzję o podjęciu drogi wiary w Kościele katolickim.

- Mama myślała o tym, żeby być katoliczką i parę lat po mnie nią została. Ojciec był niewierzący, więc nie powiedział nic. Ale niektórzy moi bliscy wysuwali różne obiekcje i wtedy mama mówiła z humorem: może lepiej by było, gdybyś został dyrektorem klubu nocnego - uśmiechnął się kard. Arborelius.

Czy znał Edytę Stein, czyli św. Teresę Benedyktę od Krzyża?

-  W tamtym czasie, kiedy stawałem się katolikiem, nie była mi znana, ale jak jeździłem do Niemiec, często widziałem jej twarz na różnych książkach. Na moją drogę do Karmelu wpłynęła św. Teresa z Lisieux. Rok po moim nawróceniu poszedłem do biskupa i powiedziałem, że chciałbym wstąpić do seminarium, ale on mi powiedział stanowcze: "nie". Mówił, że to jest za wcześnie. Byłem trochę sfrustrowany, a potem odkryłem Teresę z Lisieux. Ona chciała żyć w sercu Kościoła i to rezonowało we mnie, ale nigdy nie miałem kontaktu z karmelitami - wyjaśniał szwedzki kardynał.

Po pół roku od nawrócenia pojechałem z kolegą do karmelitów do południowej Szwecji. Zakonnicy wskazali, że właśnie ten drugi nadawałby się do karmelitów.

- Nie pomyśleli o mnie. Kiedy do nich napisałem, zostałem jednak przyjęty. Dlaczego kapłaństwo? Miałem taką tęsknotę w sercu, by należeć do Boga i służyć Mu. To była jedyna droga, którą widziałem i ona się stopniowo rozwijała. Taki był plan Boga dla mnie. Trudno to jakoś w szczegółach wyjaśnić. Ta tęsknota nie odchodziła. Kiedy coś takiego nas nie opuszcza, to jest znak, że może to być wola Boża - uważa metropolita sztokholmski. 

Tłumaczył także, jak rozpoznawać wolę Bożą w życiu. Pan Bóg chce, żebyśmy żyli życiem świętym. Przez Ewangelię dowiadujemy się o tym, o co nas prosi.

- A jeśli chodzi o konkretne pytania, czy mam zostać karmelitą czy fotomodelem, wtedy odpowiedź jest bardziej skomplikowana. Zawsze mówię, że jeśli masz gdzieś w głębi serca pragnienie do kapłaństwa lub do małżeństwa, podążaj za nim, patrząc, czy twoja wola jednoczy się z wolą Boga? Często mówimy, że są dwa rodzaje ludzi w aspekcie wiary. Niektórzy ją rozpalają, inni wygaszają. Niektórzy widzą i rozpoznają jasno wolę Bożą. Dla innych to doświadczenie ciemności, obnażenia, choć w głębi serca wierzą, że Bóg ich kocha - odpowiadał prelegent.

Przypomniał, że w Karmelu też są dwa typy duchowości - św. Jan od Krzyża z ciemną nocą duszy i św. Teresa, która była w wiecznej ekstazie. Można też łączyć te dwa charaktery wiary.

- Co widzisz, kiedy spojrzysz w lustro? Zapalasz, czy gasisz wiarę? A może jesteś mieszanką? W zapiskach matki Teresy z Kalkuty czytamy, że przeżywała kryzysy, ale w głębi duszy czuła, że Bóg ją kocha i nadal dla niego działała - podsumował ten wątek szwedzki kardynał.

Zebrani na spotkaniu pytali także o sytuację imigrantów w Szwecji i jak Polska może uczyć się na doświadczeniach Szwecji. Hierarcha podkreślił, że historia Kościoła katolickiego w jego kraju to historia imigrantów. Po reformacji Kościół katolicki był zakazany i przynależność do niego wiązała się z karą śmierci. Pod koniec XVIII wieku była już możliwa publiczna celebracja Mszy św., ale od 1860 Szwedzi nie mogli być katolikami. Katolicy przybywali więc z innych krajów. Do II wojny światowej w Szwecji żyło tylko 5 tys. katolików. Pod koniec wojny wielu katolików i żydów przyjechało prosto z obozów koncentracyjnych.

- Polscy katolicy spełnili dużą rolę w budowaniu katolickich parafii w Szwecji. Kiedy byłem młodym biskupem, poznawałem u nich tatuaże obozowe na rękach. Kościół w Szwecji rósł, bazując na migrantach w Szwecji. Dzisiaj 80 proc. katolików w Szwecji ma korzenie z innych krajów. Czasem w Szwecji dostaję pytanie, czy jestem prawdziwym Szwedem, bo jeśli jesteś katolikiem, to podejrzewają, że masz np. babcię Polkę - mówił kard. Arborelius.

Przyznał, że teraz nie jest tak łatwo przyjechać do Szwecji, bo zaostrzyło się prawo. Dodał, że kiedy przychodzi do więzienia, spowiada wielu katolików. Także Polaków. Stwierdził, że migracja stała się powszechnym problemem i w erze globalizacji ciężko ją uregulować. Słyszał, że w Polsce też tak się dzieje, że najprostsze prace są wykonywane przez migrantów, bo Polacy nie chcą wykonywać pewnych zawodów.

- To ciągle pytanie bez konkretnej odpowiedzi - jak właściwie uregulować migrację. Ważna sprawa to druga generacja imigrantów. Ponieważ często ta druga generacja chce być bardziej Szwedami niż Szwedzi. Nie chcą kultywować kultury, religii i zwyczajów swoich ojców, ale żyć w świecie zsekularyzowanym. Niektórzy nie czują się zaakceptowani przez społeczeństwo. Są zawieszeni między tradycjami rodzinnymi, a szwedzkim społeczeństwem, co zwiększa niebezpieczeństwo wejścia na kryminalną ścieżkę - opisywał kapłan.

Opowiadał, że dużym problemem w Szwecji są grupy młodych ludzi - gangi narkotykowe, które zabijają się nawzajem. Mówił o tragicznych sytuacjach ze szwedzkich ulic, np. zabicie przez przypadek 12-letniej dziewczynki, której matka była Polką. Wyszła wieczorem z psem i ktoś ją zastrzelił. Inny razem Polak zwracał komuś uwagę na ulicy, żeby się zachowywał lepiej i został pobity na śmierć przez grupę młodych ludzi na oczach swojego 12-letniego syna.

- Wiecie, że najbardziej religijną częścią społeczeństwa szwedzkiego są więźniowie? Dużym problemem Szwecji są segregacje rasowe. Jeśli na jakimś obszarze jest 50 proc. imigrantów w społeczeństwie, Szwedzi opuszczają ten obszar, bo nie czują się jak w domu. To zastanawiające, że ci, którzy są przeciwko imigrantom, to najbardziej zintegrowani imigranci z wcześniejszej generacji. Istnieje zagrożenie, że powstaną dwie Szwecje. Imigrancka i ta tubylcza. Mogę wam powiedzieć, że większość Polaków bardzo dobrze wpisało się w tkankę Szwecji - stwierdził metropolita Sztokholmu.

Metropolita Sztokholmu rozmawia ze studentami. O wierze, migracji i swojej historii nawrócenia

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..