W 80. rocznicę śmierci Dietricha Bonhoeffera Papieski Wydział Teologiczny oraz Ewangelikalna Wyższa Szkoła Teologiczna zorganizowały krajową konferencję naukową o dziedzictwie tego wybitnego myśliciela urodzonego we Wrocławiu.
Pamięć o dziedzictwie ewangelickiego duchownego, który zginął w obozie koncentracyjnym, jest we Wrocławiu bardzo żywa.
- To znaczące, że na katolickiej uczelni spotykamy się wokół ewangelickiego myśliciela. Wrocław z myślą ewangelicką ma do czynienia przynajmniej od 1523 roku. Wtedy formalnie odprawiono pierwsze nabożeństwo. Tutaj rozwijała się wielka tradycja ewangelicka z wieloma wielkimi umysłami - mówił na otwarcie konferencji prof. Wojciech Szczerba, rektor EWST.
Przypomniał, że dom Bonhoeffera ciągle istnieje we Wrocławiu. On sam jednak nie żył długo. Zginał w obozie koncentracyjnym, gdy miał 39 lat. A jednak zaliczany jest do grona największych myślicieli ewangelickich XX wieku i współczesnych świadków wiary w Jezusa Chrystusa.
- Kiedy czytałem biografię Bonhoeffera, zobaczyłem człowieka z krwi i kości. Młodego, wysportowanego, nieco hipochondrycznego, palącego papierosy. Momentami nerwowego, ale przyjacielskiego i otwartego. Lubił być wśród ludzi i ludzie też go lubili - opowiadał prof. Szczerba.
Ku zdziwieniu rodziców decyduje się na studia teologiczne. Kiedy w Niemczech rozwija się nazizm, Dietrich kształtuje swoją osobowość. Jest świadomy, że władza Hitlera nie tylko wyprowadza Niemców z zapaści gospodarczej, ale sprzeciwia się wartościom nadrzędnym, na których opiera się chrześcijaństwo. To uderza w jego przekonanie. Nie może tego znieść. Sprzeciwia się ideologii nazistowskiej. Chce być wiernym Ewangelii. Ma świadomość tego, że nadchodzi moment próby.
- On mówił o praktycznym naśladowaniu Chrystusa, służeniu drugiemu człowiekowi, sprzeciwiał się taniej łasce. Świadectwo życia i śmierci Bonhoeffera jest przejmujące i zmusza nas do refleksji. "Żyj tak, jakby każdy dzień był twoim ostatnim, i miej nadzieję na wieczność" - mówił nasz bohater. Był radykalny, ale nie bał się uwidaczniać swojego człowieczeństwa. Pokazywał bojaźń, strach, pragnienie życia, choć miał świadomość, że jego życie skończy się szybko. Całą nadzieję pokładał w Panu - opisywał rektor ewangelickiej uczelni wrocławskiej.
Konferencja zawierała pięć wykładów. Paneliści pochodzili z pięciu ośrodków naukowych.
O sprzeciwie Bonhoeffera wobec nazizmu mówił ks. Krzysztof Wolnica z Kościoła ewangelicko-metodystycznycznego.
- W tym oporze nie odniósł sukcesu z ludzkiego punktu widzenia. Przez ostatnie 12 lat swojego życia toczył walkę o Kościół, pełnił służbę podwójnego agenta w Abwehrze, a ostatnie 2 lata spędził w więzieniach. Mówił: "Kościół ma tylko jeden ołtarz Wszechmogącego, przed którym muszą uklęknąć wszelkie stworzenia". III Rzesza jednak na mesjasza kształtowała Adolfa Hitlera, który zresztą sam ogłosił się mesjaszem - referował ks. Wolnica.
"Tam gdzie Żyd i Niemiec podlegają wspólnie słowu Bożemu - tam jest Kościół" - mawiał Bonhoeffer. Tymczasem granice między państwem a Kościołem ulegały zatraceniu. Wielu Niemców przyjęło pomysł stworzenia jednego Kościoła Rzeszy. Popierało wykluczanie ludzi ze względu na pochodzenie żydowskie. Bonhoeffer stworzył związek samopomocy dla pastorów, którzy przetworzył się potem w Kościół Wyznający w maju 1934 roku.
Niemiecki duchowny ewangelicki przez 5 lat kształcił seminarzystów. Nie chciał iść do wojska, choć dostał powołanie. Dzięki przyjaciołom udało mu się wypłynąć do Nowego Yorku. Tam spędził ledwie 26 dni, choć miał pracę, prowadził wykłady. Chciał jednak wracać do Niemiec. Dzisiaj wiemy, że wymusił tym swoją śmierć. Wrócił i już nigdy Niemiec nie opuścił.
- Działał w światowym ruchu ekumenicznym. Modlił się w Harlemie z Afroamerykanami. Działał w Abwehrze. Wysłano go do Genewy w celu zawarcia kontaktów ekumenicznych i zorientowaniu się w sytuacji na Zachodzie. Wybadaniu, jaki jest tam stosunek do Niemiec. Potem był w Szwecji, gdzie spotkał się z biskupem anglikańskim Georgem Bellem. Próbował uzyskać wsparcie dla opozycji w Niemczech, jednak daremno. Była to przegrana z góry i nie miało to żadnego znaczenia, czy unicestwiono by Hitlera czy też nie. Alianci nie chcieli wspierać opozycji niemieckiej - opowiadał ks. Wolnica.
Bonhoeffer został ostatecznie aresztowany. W więzieniu miał dużą szansę na przeżycie. O jego losie zdecydował fakt to, że 4 kwietnia 1945 roku znaleziono pamiętniki admirała Wilhelma Canarisa, szefa Abwehry, krytycznego wobec Hitlera. Bonhoeffer ściśle z nim współpracował. Kiedy zapiski przekazano Hitlerowi, ten się wściekł i kazał bezpośrednio zgładzić Canarisa oraz jego współpracowników.
- To symboliczne, że na osobiste polecenie samego Führera 9 kwietnia 1945 roku zamordowano poprzez powieszenie właśnie Bonhoeffera. Hitler nie zapomniał o nim nawet w obliczu katastrofy Niemiec: dwa tygodnie później wyzwolono obóz, w którym zginął - podsumował prelegent.