W czwartek wielkanocny uroczystą Mszę św. w intencji zmarłego papieża Franciszka odprawił w archikatedrze wrocławskiej bp Jacek Kiciński CMF.
To trzeci dzień uroczystej modlitwy w intencji Ojca Świętego Franciszka. W poniedziałek Mszy św. przewodniczył bp Maciej Małyga, zaś w środę - abp Józef Kupny.
- To ostatnie pożegnanie jest bardzo ważne. Ono pozostaje w naszej pamięci. Żegnamy wspaniałego człowieka. Żegnamy nie tylko głowę Kościoła, ale pasterza i ojca. To ostatnie pożegnanie pięknie koresponduje z dzisiejszą i wczorajszą Ewangelią. Dwaj uczniowie byli w drodze z wielkim niezrozumieniem, które zrodziło się w ich sercu. Szli z Jerozolimy do Emaus. To wydarzenie symbolizuje drogę wiary - nauczał w homilii bp Jacek.
Jak kontynuował, na pewnym etapie tej drogi dołączył Jezus. Przeszedł z nimi i zapytał w końcu: "O czym to rozmawiacie?". Tym pytaniem otworzył ich serca. Ile musiało być w nim ciepła, szacunku i zrozumienia. Oni opowiadali Jezusowi o... Jezusie. A On spokojnie wysłuchał i zaczął wyjaśniać w świetle słowa Bożego to wszystko, co odnosiło się do Niego. Rozpoznali Go dopiero po łamaniu chleba. A potem wrócili i opowiedzieli wszystkim, jak Go spotkali.
- Ojciec Święty Franciszek dołączył do nas 13 marca 2013 roku. Dołączył do nas smutnych, zrezygnowanych. Potem przyszła pandemia. Postawił pytanie: "Czym wy żyjecie?". Znalazł klucz do naszych serc. Miał charyzmat obecności, czułości i serdeczności. Apelował do nas, biskupów: "Słuchajcie, najpierw słuchajcie!". Wsłuchiwał się w to, czym żyją świat i Kościół. Potem mówił jak Jezus na drodze do Emaus: "O, nierozumni!" - opowiadał bp Kiciński.
Apelował do wiernych za Franciszkiem, by wrócili do Boga, zatrzymali się na adoracji, zmienili ludzkie myślenie. Papież zachęcał, by wyjść ze swojego poukładanego życia, wstać z kanapy. Stawiał świetną diagnozę dzisiejszego świata. Wskazywał na głos Boga. - Chciał, byśmy wyszli do tych, którzy odeszli ze wspólnoty, i szukali tych, którzy Jezusa jeszcze nie poznali. Chodziło mu o to, żeby wyjść na peryferie, na obrzeża miasta i poza miasto. Kiedy po kilku latach weszliśmy w jego sposób myślenia i nauczania, zobaczyliśmy, że dobrze nam z Franciszkiem. Bo on wymagał, ale jeszcze bardziej kochał. Wymagał bardziej od siebie niż od innych - opisywał kaznodzieja.
Przy Franciszku Kościół zrozumiał, co to znaczy być uczniem misjonarzem. Papież przypominał, że dla każdego człowieka jest miejsce w Kościele, a duszpasterstwo ma być prowadzone w kluczu nawrócenia. Potrzeba nam dziś kontemplacji, by odczytywać znaki czasu i na nie odpowiadać w świetle Ewangelii. - Franciszek, podobnie jak św. Ignacy, pozostawił nam w kościele sztukę rozeznawania duchowego. Apelował, by nie zapominać o ubogich. Widział też siłę i potencjał rodziny. Do młodych mówił: Christus vivit - "Chrystus żyje". Apelował, że do świętości powołany jest każdy człowiek - przypomniał bp Jacek.
Franciszek na końcu swojego życia skierował nasze myśli na Najświętsze Serce Jezusa. Trzeba wejść do wnętrza, żeby zrozumieć człowieka. My zaś zatrzymujemy się na powierzchowności. - Papież Franciszek bardzo umiłował Maryję. Przynosił pokój, serdeczność. Modlił się o pokój, poświęcił swoje cierpienie w tej intencji. Uczył, że ten pokój zaczyna się od ludzkiego serca. Był zatroskany o ubogich w czułości. W ostatnich dniach odkrył rany swojego cierpienia. Nie ukrywał tego - przypomniał wrocławski biskup pomocniczy.