Człowiek zawsze jest zdolny, by przebaczyć, chociaż zapomnieć pewnych spraw się nie da

Czy pojednanie w Polsce jest jeszcze możliwe w Chrystusie? Jak mówić o miłosierdziu w dobie polaryzacji "my - oni"? Odpowiada abp Józef Kupny, metropolita wrocławski. Porusza także kwestię religii w szkole i synodu archidiecezji wrocławskiej.

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 27.04.2025 14:45

Maciej Rajfur: Pod koniec kwietnia odbędzie się diecezjalna pielgrzymka do Rzymu z okazji Roku Pojednania. To ważna część obchodów 60. rocznicy wydania Listu biskupów polskich do biskupów niemieckich autorstwa kard. Bolesława Kominka. Dlaczego akurat taki wyjazd został zaplanowany?

Abp Józef Kupny: Rzym i Stolica Apostolska jest swoistym centrum dla ludzi wierzących. Chcemy tam poprzez konferencję prasową, czy sympozjum na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim przebić się szerzej z informacją o polsko-niemieckim pojednaniu. O tym, że polscy biskupi wyciągnęli dłoń do swoich niemieckich braci i to w znaczny sposób ukształtowało relacje międzypaństwowe na długo przed regulacją naszej zachodniej granicy. Biskupi pokazali, że przebaczenie jest możliwe mimo doświadczenia potwornych zbrodni. Oczywiście nie należy o nich zapominać. Pamięć jest bardzo ważna, natomiast jednocześnie może nastąpić przebaczenie. Ono okazuje się świadomym aktem woli. Pielgrzymka do Rzymu stanie się realizacją zapowiedzi, którą dałem papieżowi Franciszkowi podczas mojej wizyty u niego w grudniu. Mówiłem o potrzebnie przypominania idei pojednania. Ojciec Święty był tym bardzo zainteresowany i popierał tę wizję.

Czy w dobie polaryzacji „my - oni” umiemy w ogóle przebaczać? Miłosierdzie to niezbyt modne słowo.

Człowiek zawsze jest zdolny do tego, żeby przebaczyć, chociaż zapomnieć pewnych spraw się nie da. Musimy pokazywać, że potrafimy się spotkać ze sobą w duchu chrześcijańskim. Zobaczmy na kontekst Listu biskupów polskich do niemieckich. To wielki dramat, że dwa kraje: Polska i Niemcy, które przyznają się do wiary w Jezusa Chrystusa – bywają wobec siebie regularnie wrogie. A przecież Jezus jest księciem pokoju. Paradoksem i wielkim kłamstwem jest z kolei uzasadnianie jakiejkolwiek agresji nauką Chrystusa. Pokazują to wyraźnie ostatnie wydarzenia, które przeżywaliśmy w Kościele, czyli męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Te spory międzynarodowe i wojny udowadniają, że zło się panoszy, a chrześcijanie nic z tym nie robią. Trzeba je zwalczać, ograniczać, zwyciężać.

Dużo mówi Ksiądz Arcybiskup o potrzebie zgody w rodzinach, w społeczeństwie, w narodzie. O różnych podziałach. Wierzy Ekscelencja w prawdziwe pojednanie w Polsce? Czy ono jest możliwe tylko w Chrystusie?

Trudno w to dzisiaj uwierzyć, ale ja jednak mam taką nadzieję i nią żyję. Jesteśmy w stanie się pojednać na poziomie narodu, jeśli zaprowadzimy pokój w naszych rodzinach, w sąsiedztwie, w naszym najbliższym otoczeniu. Potem możemy iść dalej i bardziej otwierać się na pojednanie ze wszystkimi. Z tymi, którzy myślą inaczej niż my, mają inne zapatrywania światopoglądowe i popierają inne siły polityczne. Ale jeśli nie potrafimy opanować konfliktów w naszych rodzinach czy w naszym sercu, to nie rokuje to dobrze. Co tu dużo mówić o ogólnonarodowym pojednaniu jeśli małżonkowie, rodzeństwo, czy rodzice z dziećmi nie mogą dojść do zgody. To jest jak mówienie, że kochamy kogoś, kto idzie po drugiej stronie ulicy, jak swojego bliźniego. Łatwo taką deklarację wygłosić. Trudniej natomiast kochać i znosić kogoś, kto jest obok, kto z nami żyje. To już wymaga sporego wysiłku.

Wciąż tkwimy w newralgicznej sytuacji z lekcją religii w szkole. Nauczyciele religii są w zawieszeniu ze względu na galimatias prawny, w jaki wpędziło ich choćby rozporządzenie minister edukacji. Uda się wypracować kompromis między rządem a Kościołem?

Do czasu wyborów prezydenckich na pewno żadne rozmowy i zmiany w tym temacie nie nastąpią. Obecna koalicja rządząca ma wewnętrzne problemy. Widzimy, jak trzeszczy i sami koalicjanci nie potrafią się w tej sprawie dogadać. Politycy innych opcji nie będą naciskać na Lewicę, bo cała koalicja poważnie by się zatrzęsła. Pamiętajmy, że tematy kościelne są nośne w kampanii wyborczej. Lewica chce pokazać wyborcom, że realizuje swoje zapowiedzi i deklaracje z wyborów parlamentarnych. Dlatego nie pójdzie na żadne ustępstwa. Musimy się pogodzić z tym, co jest. Jako Episkopat realizujemy różne kroki, które mają doprowadzić do porozumienia. Odwoływaliśmy się do premiera Donalda Tuska. Jeśli nic się nie zmieni, będziemy zmuszeni zwrócić się do instytucji międzynarodowych. Uważamy, że przepisy, które wprowadza rząd, uderzą i dyskryminują osoby wierzące. Religia na pierwszej i ostatniej godzinie, łączenie klas to bardzo złe rozwiązania. My jako Kościół byliśmy gotowi na kompromis, na rezygnację z jednej godziny, ale to nie zostało należycie docenione. Minister Edukacji  teraz obchodzi prawo i znaleźliśmy się wręcz w patowej sytuacji.

Trwa Synod Archidiecezji Wrocławskiej. Właściwie jego faza zasadnicza. Rysują się powoli dokumenty synodalne. Zbliżają się obrady plenum. Nie brakuje burzliwych dyskusji na poziomie parafii, dekanatów, czy komisji. Czego się Ksiądz Arcybiskup spodziewa po tym głosie ludu archidiecezji wrocławskiej? Rewolucja, czy ewolucja?

Cieszę się synodem, ponieważ daje on okazję do tego, żeby usłyszeć głos wiernych. Mobilizuje ich i prowadzi do większego zaangażowania w Kościół lokalny. Pokazuje jednocześnie, że mamy sporą grupę osób, którzy się czują odpowiedzialni za Kościół i oczywiście widzą też potrzebę pewnych zmian. Przyznaję, że nie jesteśmy we wszystkich sprawach jednomyślni. Czasem się spieramy, ale to dobrze. Po to jest ta przestrzeń, byśmy wypracowali jak najlepsze rozwiązania dla naszego Kościoła wrocławskiego. Chodzi o taki model obecności Kościoła, który odpowiadałby wyzwaniom czasów współczesnych. Synod sprzyja ożywieniu, bo składa się nie tylko z obrad przy stołach, ale przede wszystkim z modlitwy, duchowego ożywienia. Wierni adorują Najświętszy Sakrament, czytają Pismo Święte, dzielą się słowem Bożym między sobą. Dzieje się więc wiele dobrego. Zauważamy już niejako owoce synodu, które przynoszą ogromną radość.  Trudno jest oczywiście w tej chwili prorokować, co będzie po synodzie. Na pewno nie chcemy, by ten proces zamknął się gotowymi dokumentami, które odstawimy na półkę. Przed nami dużo pracy przy skutecznym wcielaniu postanowień w życie, podtrzymywaniu ducha przemiany i nawrócenia. Nie możemy zmarnować tego kapitału duchowego i energii naszych wiernych.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..