Jak funkcjonują nasze wspólnoty? Jak troszczyć się o nie i je uzdrawiać? [KOMENTARZ]

Wspólnota Rodzin Katolickich "Umiłowany i umiłowana", działająca przy parafii pw. NMP Królowej Pokoju we Wrocławiu, została rozwiązana po przeprowadzeniu w niej wizytacji kanonicznej przez specjalnie powołaną komisję. O czym mówi zaistniała sytuacja?

Agata Combik Agata Combik

|

GOSC.PL

dodane 06.05.2025 16:35

Zarzuty wobec założyciela wspólnoty – o. Kazimierza Lubowickiego OMI – pozostają na razie jedynie zarzutami i w tej kwestii należy z pewnością poczekać na rozstrzygnięcia prokuratury oraz na decyzje Stolicy Apostolskiej.

Można zarazem wysnuć już wnioski – co potwierdza rzecznik oblatów o. Marcin Wrzos OMI – że we wspólnocie wydarzyło się coś niedobrego. Pozwala na takie stwierdzenie protokół powizytacyjny komisji, którą powołał o. Marek Ochlak OMI, poprzedni prowincjał oblatów.

Komisja, której przewodniczył wikariusz prowincjalny zakonu w Polsce o. Bartosz Madejski, przeprowadziła wizytację kanoniczną we wspólnocie – do czego odpowiedniego upoważnienia jej udzielił metropolita wrocławski.

Wspomniany protokół komisja sporządziła 23 kwietnia 2025 r. Przeznaczony jest on dla proboszcza oraz obecnych i byłych członków wspólnoty. Po zapoznaniu się z nim proboszcz parafii pw. NMP Królowej Pokoju we Wrocławiu o. Błażej Mielcarek OMI podjął decyzję o rozwiązaniu wspólnoty.

Komisja wskazała na takie m.in. problemy, jak: „toksyczność relacji” członków wspólnoty z jej założycielem i duchowym opiekunem, „mieszanie forum wewnętrznego (związanego z sakramentem pokuty) i zewnętrznego”, na problemy wynikające z faktu, że założyciel był we wspólnocie jedynym kierownikiem, formatorem, osobą dokonującą rozeznania.

Trzeba zarazem zauważyć, że część członków byłej już wspólnoty podkreśla, iż wiele zyskała dzięki formacji w niej, że nie doświadczyła niczego, co uznałaby za krzywdę, że przez lata zaczerpnęła z niej wiele dobra. Istniała grupka osób gotowych – we współpracy z oblatami – uporządkować, uzdrowić we wspólnocie to, co wymagało naprawy, tak, by było możliwe dalsze jej funkcjonowanie. Było ich jednak zbyt mało.

Czy wspomniana sytuacja przekreśla dobro, które mogło się we wspólnocie dokonać? Jej dawni członkowie muszą kwestionować wszystkiego, co przeżyli, usłyszeli w tym środowisku? Z pewnością nie. – We wspólnocie działo się wiele dobra. Nie można powiedzieć, że była całkowicie zła, czy całkowicie dobra – szczegóły znajdują się w protokole powizytacyjnym – mówi w rozmowie z GN o. Wrzos.

Członkowie wspólnoty otrzymali zaproszenie do dalszej formacji, do zaangażowania w duszpasterstwo rodzin, pod kierunkiem kapłanów z parafii pw. NMP Królowej Pokoju, a osobom, które zgłosiły się jako pokrzywdzone, zaoferowano wsparcie duchowe oraz możliwość skorzystania z terapii.

Na podstawie przeprowadzonego przez oblatów wstępnego dochodzenia kanonicznego uznano za prawdopodobne popełnienie przez założyciela wspólnoty czynów zabronionych (chodzi m.in. o prawdopodobieństwo zdrady tajemnicy spowiedzi). Dokumentację przesłano do Stolicy Apostolskiej. Trwa oczekiwanie na jej werdykt.

Czy brana jest pod uwagę także analiza teologicznego dorobku o. Kazimierza? – Nic mi o tym nie wiadomo. Zakwestionowano fragmenty dwóch książek o. Kazimierza, dotyczących organizacji, zasad i funkcjonowania Wspólnoty „Umiłowany i umiłowana”. Można domniemywać, że reszta książek zawiera autentyczne nauczanie Kościoła – mówi o. Wrzos.

Już wcześniej o. Wrzos w specjalnym oświadczeniu wskazywał, że po otrzymanym zgłoszeniu, 8 lipca 2024 r., o możliwym nadużyciu seksualnym od osoby zgłaszającej krzywdę, zostało od razu wszczęte kanoniczne postępowanie wstępne w tym zakresie. Powołano komisję badającą tę sprawę, o. Kazimierz otrzymał zakaz pełnienia publicznej posługi duszpasterskiej i kontaktowania się z członkami wspólnoty, został skierowany w miejsce odosobnione, czekając na werdykt Stolicy Apostolskiej. W połowie października 2024 r. sprawa została zgłoszona do prokuratury. Wciąż bada ona, czy doszło do wykorzystania seksualnego, a jeśli, to w jakim zakresie.

*

Cała sytuacja – niezależnie od wyników prac prokuratury i postanowień Stolicy Apostolskiej – mobilizuje do wielu przemyśleń. Może należy wypracować, upowszechnić, rozpropagować pewne standardy funkcjonowania wspólnot; przemyśleć, jak rozumieć rolę kapłana we wspólnocie, co oznacza „duchowe ojcostwo” duszpasterza wobec wiernych, jak „zdrowo” przeżywać wzajemne relacje – czy to wobec duchownych czy świeckich liderów, jak zabezpieczyć respektowanie wewnętrznej wolności każdego człowieka, a zarazem nie „wylewać dziecka z kąpielą” – krytykując z góry wszystko, co wiąże się z jakimikolwiek wymaganiami, mobilizowaniem do rozwoju, a także z szacunkiem do kapłaństwa jako takiego.

Może warto opracować rodzaj „savoir-vivre’u” czy kodeksu dobrych praktyk we wspólnotach? Życie pokazuje, że niełatwo o wskazanie ścisłej granicy między sytuacjami, kiedy ktoś ma „trudny charakter”, bywa np. impulsywny i autorytarny, ale jednak nie przybiera to kształtu takiego, by należało to uznać za przestępstwo – raczej powinno skłaniać do pracy nad sobą, gotowości przeproszenia, w razie potrzeby naprawy błędów.

Pojawia się pytanie o mechanizmy zdrowej kontroli nad wspólnotami, a także o sposoby reagowania na sytuację, kiedy „coś jest nie tak”. Nie istnieją zapewne wspólnoty idealne, czymś naturalnym są problemy, wyzwania, ludzkie wady i błędy, ale trzeba po prostu nieustannie je korygować, naprawiać, leczyć to, co poranione.

W takich sytuacjach pojawia się postulat dotyczący kadencyjności posług we wspólnotach. Na pewno należy go przemyśleć, choć warto zauważyć, że mamy przykłady duszpasterzy, którzy długie lata pełnili posługę w jednej grupie, wspólnocie, duszpasterstwie i nie powodowało to duchowych szkód. Wręcz przeciwnie.

Może trzeba po prostu nieustannie monitorować nasze wspólnoty, grupy, ruchy, otwierając się regularnie także na spojrzenie, ocenę osób „z zewnątrz”? Może wśród wspomnianych „dobrych praktyk” powinno być wprowadzenie zasady, że każda wspólnota korzysta z opieki duchowej więcej niż jednego duszpasterza – by nie doszło do przysłaniania sobą Pana Boga, niezdrowego uzależniania od jednej osoby? Że nie żyje zamknięta w swoim kręgu, ale funkcjonuje w szerszej rzeczywistości Kościoła, włączając się np. w inicjatywy, spotkania, propozycje formacyjne archidiecezji?

Dawni członkowie wspólnoty otrzymali propozycję zaangażowania się w duszpasterstwo rodzin w oblackiej parafii. Może ten „nowy początek” pozwoliłby zachować tę część dziedzictwa dawnej wspólnoty, które było cenne i wartościowe, ale przeżywać je w nowej formule? Bywa, że coś musi przejść bolesną terapię, czy wręcz umrzeć, by w nowej postaci rozwinąć się i rozkwitnąć.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..