Brzeg. Maryja ostrzega przed wiecznym potępieniem

W parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Brzegu uroczyście obchodzono kolejną rocznicę objawień fatimskich (13 lipca 1917 r.). Z wiernymi do Matki Bożej Fatimskiej modlił się w sobotę 12 lipca bp Jacek Kiciński CMF.

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 12.07.2025 19:46

W brzeskiej parafii bp Kiciński przewodniczył Mszy Świętej w rocznicę objawień fatimskich. 13 lipca 1917 roku Maryja pokazała dzieciom w Fatimie piekło.

- Przesłanie fatimskie zawsze jest aktualne, bo ma charakter ponadczasowy. Jak długo człowiek będzie żył tu na ziemi, tak długo Matka Boża z Fatimy będzie przypominać te fundamentalne prawdy wiary. Pierwsze objawienie Maryi dotyczy dramatu istnienia piekła. I jednym z największych sukcesów złego ducha jest to, że człowiek wykreślił piekło ze swojego życia. I zdaje się być niemodnym mówienie o piekle i szatanie - mówił w homilii bp Kiciński.

Dlaczego Maryja pokazała piekło w Fatimie? Jak tłumaczył kaznodzieja, to jest jedyne miejsce, z którego wyjścia już nie ma. To skazanie na potępienie. To jedyne miejsce, w którym człowiek nie jest w stanie pomóc drugiemu człowiekowi.

- W dzisiejszym świecie nie mówi się o piekle. Wszystko jest lekkie, przyjemne. Mało mówimy o rzeczach ostatecznych. Kolejnym sukcesem złego ducha jest fakt, że człowiek przestał widzieć człowieka. Łatwo przyzwyczaić się do wojny, tragedii, dramatów ludzkiego życia, do ginących dzieci, do ludzi umierających z głodu. Czy to nie jest piekło na ziemi? - pytał bp Jacek.

Wtedy, gdy człowiek doświadcza miłości i obecności drugiej osoby, czuje się potrzebny. Wiele osób dzisiaj zostało doprowadzonych do granicy rozpaczy. Rozpacz zaś to wykreślenie miłosierdzia Bożego z serca człowieka. Poczucie beznadziejności. Rozpacz to brak nadziei.

- A my jesteśmy pielgrzymami nadziei, bo niesiemy innym nadzieję. Propozycje dzisiejszego świata to odejść od miasta świętego - zejść z Jerozolimy i zatopić się w Jerychu, które proponuje chwilowe szczęście i zapomnienie. Jaki jest los człowieka, który porzuca Jerozolimę? Ewangelia mówi, że w połowie drogi zostaje napadnięty, pobity i zostawiony samemu sobie. Nie doszedł do Jerycha. Minął go kapłan i lewita. To obojętność, która jest dramatem również naszego życia. A Samarytanin się zatrzymał - opowiadał bp Kiciński.

Jego zdaniem współczesny człowiek jest zdominowany przez presję czasu. Zawsze musi coś zrobić. Ale może się okazać, że kiedyś sam stanie się tym, który potrzebuje pomocy.

- Mój wujek pojechał kiedyś do miasta i dostał na ulicy zawału serca. Zatoczył się i upadł, a potem skonał na oczach innych ludzi, bo myśleli, że to człowiek nietrzeźwy - dzielił się swoją prywatną historią wrocławski biskup pomocniczy.

W homilii mówił, jak działa Duch Święty. Ile razy mamy takie natchnienie, żeby coś zrobić, żeby się zatrzymać? To nie jest coś, to jest Ktoś. Ile razy jesteśmy w takiej sytuacji, że stajemy na drodze drugiego człowieka i możemy powiedzieć: „Nie idź tą drogą, ona nie jest dobra”. A poprawność będzie podpowiadać: "Co będziesz się wtrącać. To jego życie i jego sprawa".

- We wspólnocie Kościoła nie ma prywatnych spraw, a zwłaszcza kiedy chodzi o zbawienie drugiego człowieka. Maryja w Fatimie ostrzega przed wiecznym potępieniem. Wielu świętych miało wizję piekła. Łatwo odrzucić Bożą miłość. Różne są historie ludzi, ale możemy stać się dla naszych bliskich i nie tylko miłosiernym Samarytaninem, czyli pielgrzymem nadziei. Czasami wystarczy jedno słowo, jeden gest, jedno spotkanie. Dlatego w tym szczególnym roku jubileuszowym bądźmy dla siebie i innych pielgrzymami nadziei - apelował hierarcha.

Po Mszy Świętej zebrani uczestniczyli w nabożeństwie fatimskim z procesją ze świecami.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..