Kiedy pielgrzymi jasnogórscy wyszli z Wrocławia, deszcz szczęśliwie ustał, a nawet zabłysło słońce. Św. Jadwiga ugościła ich serdecznie, a w poniedziałek zmierzają - na razie suchą nogą - w stronę Oleśnicy. - Pielgrzymka to kroczenie po słowie Bożym - przypomina bp Jacek, wskazując na kolejne biblijne ścieżki.
Pielgrzymkowa wspólnota wędruje w poniedziałek już "wzbogacona" o dwie kolejne grupy - salwatoriańską ósemkę oraz czternastkę, która (po przejściu z Góry, m.in. przez Głębowice, Bagno) dotarła do Trzebnicy i zasiliła główny nurt.
Danuta z grupy 9 podkreśla, że ta wizyta u św. Jadwigi to bardzo ważny punkt pielgrzymki (mimo że Trzebnica wcale nie leży na najkrótszym szlaku z Wrocławia na Jasną Górę). Bez św. Jadwigi po prostu nic ważnego w archidiecezji nie może się wydarzyć!
- Jak to na pielgrzymce: są wspaniali ludzie, atmosfera, słowo Boże... Najpierw straszny deszcz, doświadczenie trudu, znoju, a potem piękna chwila dojścia do celu, po pokonaniu przeszkód. To cenne. Apel Jasnogórski przeżywaliśmy wieczorem już na dworze, było pogodnie - opowiada.
Pielgrzymuje od 15. roku życia, z krótką przerwą po narodzinach dzieci. - Wróciłam i od kilkunastu lat wędruję znów. Jestem z Bukowic. Kiedyś należały one do archidiecezji wrocławskiej, teraz - do diecezji kaliskiej, ale moje serce zostało z Wrocławiem. Jako 15-latka dołączyłam do dziewiątki i jestem jej wierna. Tu każdy jest młody duchem - dodaje.
W poniedziałkowy ranek bp Jacek w bazylice św. Jadwigi przypomniał, że pielgrzymka to "kroczenie po słowie Bożym". Jak dalej wygląda ten pielgrzymi biblijny szlak? - Usłyszeliśmy wczoraj: "Uwolnij swoje serce od tego, co cię zniewala, ogranicza, i zaufaj Panu". Dziś kolejne słowa: "Nie narzekaj, Bóg się zatroszczy" - mówił, zwracając uwagę na to, że człowiek bardzo szybko potrafi zapomnieć o tym, co Bóg uczynił dla niego, jak Izraelici wyzwoleni z niewoli.
- Naród wybrany zaczyna szemrać, wspominać Egipt, wspominać ogórki, cebulę, czosnek, które tam były. Nie potrafi się cieszyć tym, co ma teraz, a ma podarowaną przez Boga mannę, chleb z nieba! By rozpoznawać znaki czasu, ciesz się tym, co masz teraz - zachęcał.
Proponował, by szemranie, narzekanie zamienić na lamentację, w której przynosi się Bogu swoje problemy, cierpienie. Izraelici, gdyby zaufali Jahwe, mogli dotrzeć do celu wędrówki w 40 dni, a szli 40 lat. Szemranie to... koszmar. To przez nie Mojżesz stwierdził, że nie da już rady. Prosi o śmierć. Ma dosyć narodu wybranego, domagającego się mięsa. - Co Bóg czyni? Następnego dnia zsyła przepiórki. Czasem jesteśmy doprowadzeni do kresu wytrzymałości po to, by Bóg przejął inicjatywę - wyjaśniał bp Jacek.
Wspominane w poniedziałek w liturgii wydarzenie rozmnożenia chleba także uczy wolności serca i otwarcia na Bożą moc. - Naród izraelski miał swój Egipt, a my mamy swoje 5 chlebów i 2 ryby i nie chcemy tego oddać - zauważył. Gdy przynieśli te ryby i chleb (a 5 bochenków symbolizować może Stary Testament, z jego pięcioksięgiem), Pan je rozmnożył. - Oddaj swoje 5 chlebów i 2 ryby, a Bóg dokona cudów w twoim życiu... Czasem warto stracić wszystko, by zyskać jeszcze więcej - mówił bp Jacek. Zauważył, że św. Jadwiga, wdowa, miała wiele powodów, by narzekać, ale uwolniła swoje serce i stała się matką ubogich. Podobnie proboszcz z Ars - mógł wpaść w depresję, gdy trafił do strasznej parafii, ale stało się inaczej. Doprowadził ją do rozkwitu.