37 lat temu wzięli ślub na pieszej pielgrzymce. A potem związali się z nią na całe życie

W 1988 r. w czasie Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej Bogusława i Tadeusz Tarnawscy powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Po 37 latach w tej samej pielgrzymce, w tej samej grupie wędrują ich dzieci i wnuki. A także oni!

Maciej Rajfur Maciej Rajfur

|

GOSC.PL

dodane 04.08.2025 19:51

To wydarzyło się 13 sierpnia 1988 roku. We franciszkańskiej grupie nr 15, w przedostatnim dniu pielgrzymki, miały miejsce zaślubiny. - Postój i nocleg był w Gnaszynie. Jeszcze szliśmy starą trasą. Dzisiaj już ona tamtędy nie biegnie. Teraz w Gnaszynie stoi kościół, ale wtedy była zaledwie kaplica. I tam ślubowaliśmy sobie miłość do końca życia. Miałam wtedy 19 lat - wspomina dzisiaj, na trasie 45. Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej, pani Bogusława.

Poznała się z mężem przez o. Bogdana Koczora OFM, który pracował w Kłodzku u franciszkanów i był także przewodnikiem grupy nr 15. - Od kiedy się poznaliśmy, wiedzieliśmy, że chcemy wziąć ślub na pieszej pielgrzymce. Nie wyobrażaliśmy sobie inaczej - zaznacza żona, mama i babcia.

Później w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę uczestniczyła ponad 20 razy. Wiele razy chodziła również częściowo ze względu na dzieci i wnuki. - Pamiętam, jak rok po ślubie chcieliśmy pójść z naszym pierwszym dzieckiem na Jasną Górę. Córka miała wtedy dwa miesiące. Zapakowaliśmy się i już mieliśmy ruszać, ale o. Bogdan nas pogonił. To był 1989 rok, nie mieliśmy tylu udogodnień dla dziecka, co dzisiaj. Ale za rok już nie daliśmy się wygonić - śmieje się pani Bogusława.

Od tamtego czasu państwo Tarnawscy co roku uczestniczyli w Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej z dziećmi. Maluchy połknęły bakcyla i dzisiaj jako dorosłe osoby chodzą na Jasną Górę razem ze swoimi dziećmi. - Nie wyobrażamy sobie sierpnia bez Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej i nigdy jej nie opuścimy. Choć mieszkamy w Kotlinie Kłodzkiej, a to już diecezja świdnicka. Ale gdy rozpoczynaliśmy nasze małżeństwo, Dolny Śląsk to była jedna wielka archidiecezja wrocławska - wyjaśnia doświadczona pątniczka.

Podkreśla, że nigdy nie zmuszała dzieci do pieszego pielgrzymowania, ale one same wraz z dorastaniem polubiły tę formę modlitwy i podróżowania. Oddały temu serce i przekazują tę pasję swoim dzieciom. Państwo Tarnawscy mają sześcioro wnucząt. - Wnuki też lubią, choć już są bardziej wygodne, ale widzę, że gdy się zbliża sierpień, to wypytują: "Kiedy idziemy na pielgrzymkę?". Może ich też to pochłonie? - zastanawia się babcia.

Jak wspomina swój ślub? - Dzisiaj zdecydowałabym się na to samo. My szliśmy całą trasę i gdy doszliśmy do Gnaszyna, wykąpaliśmy się 3 godziny przed Mszą, przebraliśmy się, a po ślubie urządziliśmy w domu u gospodarzy przyjęcie weselne, w którym uczestniczyła grupa 15. Pielgrzymi to byli nasi weselni goście. Stroje sobie przywieźliśmy tydzień wcześniej - opowiada B. Tarnawska.

Co najlepsze, po weselu rano młoda para ruszyła na ostatni dzień pielgrzymki już bezpośrednio do Częstochowy. I to w strojach panny młodej i pana młodego! - Weszliśmy do Częstochowy bardzo uroczyście, a po zakończeniu pielgrzymki, kiedy wszyscy się rozeszli, taksówką wróciliśmy do Gnaszyna w tych uroczystych strojach i potem pociągiem do domu - mówi pątniczka.

Jej zdaniem, taka forma rekolekcji jak piesze pielgrzymowanie na Jasną Górę nie zniknie, ale na pewno ma już mniej chętnych. - Był taki czas, że mocno ruch pielgrzymkowy się kurczył. Teraz widzę lekkie odbicie, poruszenie. Wiele zależy od przewodników i ich charyzmy. Oni pociągają ludzi. Ludzie żyją pielgrzymką, jeśli przewodnik nią żyje - podsumowuje mieszkanka Dusznik-Zdroju.

37 lat temu wzięli ślub na pieszej pielgrzymce. A potem związali się z nią na całe życie 37 lat temu wzięli ślub na pieszej pielgrzymce. A potem związali się z nią na całe życie

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..