W czwarty dzień Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej na Jasną Górę pątnicy wędrowali z Namysłowa do Wierzbicy Górnej. Dołączył do nich bp Maciej Małyga. Razem modlili się na Mszy św. polowej w Siemysłowie.
To już prawie połowa Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej na Jasną Górę. Po trzecim, długim odcinku i silnym deszczu na koniec dnia nadszedł czwarty dzień. O godz. 6.30 wszyscy pątnicy wyszli z Namysłowa. Dłuższą przerwę mieli w Siemysłowie, gdzie odprawiona została Msza św. Przewodniczył jej bp Małyga, wrocławski biskup pomocniczy.
- Pan Jezus umacnia uczniów, żeby, gdy przyjdzie krzyż, się nie odwrócili. Jezus daje nadzieję Kościołowi, gdy osiągnie chwałę. Jeśli rozbijamy namiot, to chcemy zostać na dłużej w jakimś miejscu. Chcemy widzieć Bożą chwałę, nawet jeśli przykryje ją jakiś obłok. To jest źródło naszej nadziei. W Piśmie Świętym Jezus określony jest jako "nadzieja chwały". Jeśli On jest dzisiaj pośród nas, to znaczy, że jest zawsze i nie ma takiego czasu, w którym nie byłby obok nas - tłumaczył w homilii bp Maciej.
Wyjaśniał, że nadzieja uczniów, choć bardzo byli zapatrzeni w grób, okazała się mocniejsza. Jeśli chcemy mieć nadzieję i przejść przez różne zgorszenia - sobą samym czy innymi - to umacniajmy swoje serca w tym, co tu i teraz jest dobre. Jeśli coś jest dobre, to trzeba nam w tym być. Powiedzieć tak, jak Piotr: "Dobrze, że tu jesteśmy". Ta chwila pozwoli nam przetrwać jutro. - Taką dobrą chwilą jest ta Msza św. Wspólnota, piękne miejsce, Boże słowo. Ale na pewno mamy jakąś pokusę, która nas osłabia. Zatem chcemy rozbijać namiot tam, gdzie jest nam dobrze. Dbajmy o to, żeby takie chwile stwarzać. Czasem jest nam dana możliwość, by jakaś chwila była dobra. Wiele zależy od naszych decyzji. Bo takich dobrych chwil jest naprawdę dużo. Trzeba nam je widzieć, dostrzegać je i kontemplować. Przypomnieć komuś, kto idzie obok, że to jest dobry czas, że Bóg jest między nami - zachęcał kaznodzieja. Jak dodał, gdy przyjdzie chwila trudu, wtedy ta pamięć będzie dla nas ożywcza, że Bóg jest pośród nas - nadzieja i siła.
Po Eucharystii wszyscy pielgrzymi skorzystali z poczęstunku, który przygotowali, jak co roku bardzo obficie, mieszkańcy Siemysłowa.
- W tym roku idziemy na Jasną Górę po raz pierwszy całą rodziną, czyli ja, żona i dwójka dzieci - Dominik i Agata. Wcześniej udawało nam się iść przez jeden dzień do Trzebnicy, do św. Jadwigi Śląskiej. A w tym roku Pan Bóg tak nam dobrze zaplanował urlopy, że jesteśmy na szlaku wszyscy - mówi Ryszard Tomaś. - Ja nie ukrywam, że jestem bardzo poruszona tym, że możemy wszyscy razem pielgrzymować. Idę pierwszy raz do Częstochowy, z ważnymi intencjami, schowanymi głęboko w sercu. Mam nadzieję, że pogoda nam dopisze i dojdziemy szczęśliwie - dodaje Kamila Tomaś.
Pielgrzymka liczy ok. 1300 osób. Część osób dołącza, tak jak np. grupa 5 z Oleśnicy czy grupa 11 z Namysłowa.
- Trzeci raz idę na Jasną Górę. Jestem po operacjach nóg, które dobrze poszły, więc idę Bogu za to podziękować. Mam wstawione endoprotezy. Lekarka mi powiedziała, że jak się dobrze czuję, to nie ma przeciwwskazań. Ponad 25 km przejdę normalnie. Ale już odcinek powyżej 30 km sprawia mi nieco problem - opowiada Walery Korzeniowski z Namysłowa.