Za niewielką kapliczką Matki Bożej, umieszczoną na jednym z drzew w Ryczeniu (parafia pw. św. Michała Archanioła w Osetnie), kryje się długa historia.
Kapliczkę poświęcił proboszcz ks. Ryszard Skocz w uroczystość Wniebowzięcia NMP, a wykonał ją Marek Kubicki. Umieścił w niej kopię Madonny Tronującej z Barda - figurę, którą wykonał rzeźbiarz Jan Giejson.
M. Kubicki wyjaśnia, że kapliczka wiąże się z dziejami osób, które zostały w 1945 r. wysiedlone z okolic miasta Prużana na Kresach, na Polesiu. Po wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1921 tereny te powróciły w granice Polski, a wtedy osiedlili się tam między innymi mariawici spod Strykowa (w tym przodkowie pana Marka), którzy zresztą wiosną 1939 r. powrócili do Kościoła katolickiego. Kolonię, w której mieszkali, nazywano Szydłowszczyzną.
Jak opisuje pan Marek, w połowie lipca 1945 r. wydane zostało obwieszczenie, że wszyscy Polacy z tamtych okolic (po wojnie włączonych do Związku Radzieckiego) mają udać się na stację kolejową w Orańczycach, skąd zostaną przesiedleni na tzw. Ziemie Odzyskane.
Koczowali długo na owej stacji ze swoim dobytkiem, a dokładniej z tą jego częścią, którą pozwolono im zabrać. Sukcesywnie lokowani byli w kolejnych pociągach. Jeden z takich składów z przesiedleńcami odjechał z Orańczyc dokładnie 15 sierpnia. 26 sierpnia dotarli do stacji w Górze, a kolejnego dnia przybyli do Ryczenia, gdzie trafiły również inne rodziny z powiatu prużańskiego.
Pan Marek wyjaśnia, że wśród nich była Anna z Kalczyńskich Miszczyńska. Zawsze 15 sierpnia - w rocznicę "wyjazdu w nieznane smutnego pociągu" - zamawiała Mszę św. za tych, co zostali z tamtych okolic wygnani, jak i za tych, co tam pomarli. Pani Anna już nie żyje, ale Msza św. jest wciąż co roku w tych intencjach odprawiana.
Kapliczkę ks. Skocz poświęcił w 80. rocznicę tamtych wydarzeń. Jak podkreśla jej twórca, wielkie znaczenie ma deska, z której została wykonana. Została przywieziona w 2017 r. z wyprawy na Szydłowszczyznę. Pochodzi z ostatniego ocalałego tam domu, dziś zrujnowanego. To jeden z domów, który wznieśli cieśle Michał Kubicki i Antoni Góralczyk.
- Tę deskę z całą pewnością wycięli moi pradziadkowie. Znajdowały się w niej dwa gwoździe (jeden musiałem wyciągnąć). Wykuł je kowal Józef Brzeziński. Jego potomkowie do dziś tu mieszkają - opowiada pan Marek.
Podkreśla, że dla tych, którzy zostali wygnani ze swoich domów, historia opuszczenia Szydłowszczyzny pozostawała zawsze gorącym tematem. - Oni nigdy do końca się nie rozpakowali - mówi.
Kapliczka jest kolejną, już ósmą, którą pan Marek - we współpracy z innymi osobami - wykonał dla Ryczenia. Każda z nich ma swoją wymowę.
O jednej z nich TUTAJ.