W parafii pw. NMP Matki Pocieszenia ojcowie redemptoryści, siostry służebniczki oraz parafianie obchodzili 7 września potrójny jubileusz. Mszy Świętej przewodniczył abp Józef Kupny, metropolita wrocławski.
Uroczystość rozpoczęła się od Eucharystii w kościele ojców redemptorystów przy ul. Wittiga we Wrocławiu. Modlitwa zebranych objęła trzy jubieluszowe okazje: 75-lecie parafii, 100-lecie istnienia klasztoru sióstr służebniczek przy ul. Czarnoleskiej oraz 50-lecie duszpasterstwa akademickiego "Redemptor". Jednocześnie abp Kupny odprawił sumę odpustową.
W homilii abp Józef porównał Kościół, który my tworzymy z kościołem pierwszych wieków. Oczywiście różnice są widoczne gołym okiem. Wszak żyjemy w innych okolicznościach i problemy, z którymi spotykamy się na co dzień, różnią się od tych, które mieli ludzie żyjący w trzech pierwszych wiekach po Chrystusie.
- Dość powiedzieć, że przecież do 313 roku życie chrześcijan było naznaczone przez różnego rodzaju prześladowania. Wielu z nich zostało zabitych za wiarę w Jezusa. Wtedy wezwanie do składania świadectwa oznaczało coś zupełnie innego niż w naszej rzeczywistości. Dawanie świadectwa wtedy, a dzisiaj to duża różnica. Modlimy się w tym kościele i wiemy doskonale, że nic nam nie grozi. Nikt nas życia nie pozbawi za to, że tu przyszliśmy się modlić. Jednak idea tej pierwszej wspólnoty, która przyciągała wiernych do Jezusa, nie leżała w tym, że każdy z jej członków był święty i nigdy nie popełnił żadnego grzechu. Ich wielkość polegała na czymś zupełnie innym - opowiadał kaznodzieja.
Nawiązał do liturgii słowa i fragment listu, który święty Paweł napisał do Filemona, bogatego mieszkańca. Niewolnik Filemona, Onezym, wyrządził szkodę swojemu panu i uciekł od niego. Ojcowie kościoła przyjmują, że przypuszczalnie ukradł znaczną sumę pieniędzy i chcąc uniknąć kary, zbiegł. Musimy pamiętać, że obowiązujące wtedy prawo rzymskie stało bezwzględnie na straży własności, nakazując w przypadku złapanego zbiega zwrócić go panu. Złapanemu natomiast wypalano na czole literę F, co znaczyło: dezerter, zbieg. I taki człowiek jeszcze do końca życia musiał nosić też na szyi żelazną obrożę.
- Dziś możemy się temu dziwić, ale w tamtej kulturze, w tamtych czasach niewolnik traktowany był jak rzecz. Można go było sprzedać, kupić, dać w prezencie czy odziedziczyć w spadku. Podziały między niewolnikami a ludźmi wolnymi wydawały się być nie do zniwelowania. Przepaść dzieląca te dwie grupy ludzi wydawała się być nie do przyzwyciężenia. Tymczasem święty Paweł wzywa Filemona, by uczynił coś, co wtedy wielu nie mieściło się w głowie, a mianowicie, żeby przyjął Onezyma. I nie tylko, aby go nie karał za zło, ale by zaczął go traktować jak brata - mówi abp Kupny.
Ciekawe jest to, że apostoł nie nakazuje Filemonowi, by zwrócił wolność temu niewolnikowi. Nie poleca nawet, by go uczynił równym sobie. Pisze, że ten dalej ma być sługą, a tamten jego panem, ale mają się traktować jak bracia.
- To znaczy: jesteście różni i macie pozostać różni, z tym, że nie wolno ci go traktować inaczej jak brata. Święty Paweł miał świadomość, że różnice między ludźmi są czymś naturalnym. Problem nie jest w tym, że się różnimy, ale w tym, jak na siebie patrzymy, jak się traktujemy nawzajem. On czuł doskonale, że nie chodzi o to, by zmieniać struktury, szyldy, tworzyć jakieś nowe deklaracje, przepisy. Wiedział, że granica podziału między ludźmi przebiega przez ich serca - tłumaczył metropolita wrocławski.
Podkreślił, że taka zmiana jest o wiele trudniejsza niż wydanie dekretu czy zmiana zewnętrznego szyldu. To przychodzi bardzo łatwo, ale zmiana w sercu, zmiana w patrzeniu na drugiego, to jest coś, co nie przychodzi nam z łatwością.
- I tutaj dochodzimy do sekretu pierwszych chrześcijam. Do tej recepty, która sprawiła, że potrafili przyciągnąć innych do Boga. Świat wokół nich widział, że są różnymi ludźmi. Każdego dnia stawiali czoła różnym problemom, ale traktowali się jak bracia. Pierwszy Kościół nigdy nie uczył, że wierzący w Jezusa mają być tacy sami, mają być identyczni. Wręcz przeciwnie, bogactwem tego Kościoła była jego różnorodność - nauczał pasterz Kościoła wrocławskiego.
To wiara w Jezusa łączy ludzi, których wydawałoby się, nic nie jest w stanie połączyć. Chrześcijaństwo niwelowało podziały, które w tamtym świecie wydawały się nie do zniwelowania. Spojrzenie św. Pawła musiało wiązać się z rewolucją myślenia i postrzegania drugiego człowieka. Różnice i antagonizmy pomiędzy Żydami a Grekami odbierano jako coś, czego nikt nie będzie w stanie naprawić. A Paweł mówi, jeśli Grek i Żyd naprawdę spotkają Jezusa, uwierzą w Niego, każdy z nich pozostanie sobą, ale już nigdy nie będzie między nimi nienawiści, niezgody i podziałów.
- Chrześcijanie nigdy nie mogą dążyć do tego, by próbować pokonać nienawiść większą nienawiścią. Przemoc większą przemoc. Ich odpowiedź ma mieć na imię przyjaźń, braterstwo, komunia, rodzina. Modlitwa ma ich łączyć. Kościół ma ich łączyć. Dziś powinniśmy sobie powiedzieć: parafia ma nas łączyć. Ona ma tworzyć z nas rodzinę. Duszpasterstwo akademickie ma nas łączyć. Wspólnota zakonna ma nas łączyć - apelował abp Kupny.
Potrójny jubileusz jest znakiem, że wiara w tym miejscu łączy ludzi. Wyrazem tej jedności jest współpraca sióstr z ojcami redaktorystami oraz ich posługa wśród dzieci, wśród ubogich, wśród tych, którzy potrzebują pomocy.
- Drogie siostry, dziś za tę posługę i troskę jestem wam wdzięczny, bo ona jest wyrazem waszej wiary. Ona jest także realizacją waszego charyzmatu. Ona pozostaje jako świadectwo dla kolejnych pokoleń i jako znak miłości Boga. Dziękuję całej wspólnocie parafialnej, duszpasterzom, ludziom młodym, którzy starają się z Jezusem budować swoje życie - wymieniał abp Józef.
Jak podkreślił, Bogu spodobało się zbawiać ludzi nie pojedynczo i bez wzajemnych odniesień, ale we wspólnocie. Co to znaczy, że "Bogu się spodobało"? Tu nie chodzi o to, że Bóg ma takie "widzimisię". On zna ludzką naturę i wie, na czym polega szczęście człowieka i wie też, że sam człowiek nie jest w stanie osiągnąć takiej dojrzałości.
- To, kim jesteś, droga siostro, drogi bracie i drogi kapłanie, sprawdza się w spotkaniu z drugim człowiekiem. Tam się dopiero okazuje, kim ty tak naprawdę jesteś. Nie w tym, co mówisz, co deklarujesz, ale w tym spotkaniu z drugim człowiekiem. Jesteś chrześcijaninem? Pięknie. Pracujesz nad sobą? Wspaniale. Ale jeszcze musisz zapytać siebie samego, co wspólnota z tego ma? Co z tego ma wspólnota parafialna? Co z tego ma wspólnota akademicka? Co z tego ma wspólnota zakonna? - pytał metropolita wrocławski.
Jezus uczył współzależności, bycia w relacji z innymi. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za poziom bliskości w świecie. Kaznodzieja zachęcał, by zacząć od swoich rodzin. Nie odrzucać osób starszych. Łączyć młodzież z dziadkami. Być blisko i tworzyć bliskość między sobą to zadanie chrześcijan.
- Granica przebiega przez nasze serca i przez to, jak patrzymy na drugiego człowieka. Tych negatywnych przykładów, jak my w naszej ojczyźnie patrzymy na drugiego człowieka, mógłbym bardzo wiele przytoczyć. Na tych, którzy myślą inaczej od nas. Jest to na pewno jakieś wielkie wezwanie, które stoi przed nami, ale ta dzisiejsza uroczystość, te nasze jubileusze, one nas do bliskości przynaglają - oznajmił abp Kupny.
Prosił, by w codziennym życiu nie tworzyć podziałów, budować jedność w parafii, w duszpasterstwie, w zgromadzeniu.
Po Eucharystii wszyscy zebrani zostali zaproszeni przed redemptorystów na obiad w ogrodzie przy kościele.