Do udziału w obradach plenarnych synodu zostało wezwanych 191 osób - duchownych, osób konsekrowanych, ludzi świeckich. Rozpoczęli dalszą synodalną wędrówkę od Eucharystii, adoracji Najświętszego Sakramentu, od rozwiązania słowa Bożego i budowania wspólnoty.
Spotkanie rozpoczęło się Mszą św. pod przewodnictwem abp. Józefa Kupnego, z homilią bp. Jacka Kicińskiego (więcej TUTAJ) i adoracją Najświętszego Sakramentu w katedrze wrocławskiej. W programie znalazły się m.in. konferencja programowa, dzielenie się słowem Bożym w grupkach, wprowadzenie teoretyczne i praktyczne w metodologię sesji plenarnych; nie brakło także czasu na rozmowy i integrację.
Zdjęcia:
Członkowie obrad plenarnych mogli poznać bliżej Komisję Główną synodu, a także Sekretariat Synodu, przypomnieć sobie genezę całego synodalnego dzieła w naszej archidiecezji oraz przebytą dotąd drogę.
Jej owocem jest dokument roboczy, który wkrótce trafi do rąk uczestników obrad plenarnych – by dalej rozeznawali, co uznają za cenne, ważne dla archidiecezji (w wymiarach: komunia, misja, formacja, na poziomie diecezji, dekanatu i parafii), a co ich zdaniem we wspomnianym dokumencie wymaga przemyślenia, korekty, zmiany. Decyzje dotyczące wprowadzenia w archidiecezji konkretnych rozwiązań podejmie abp Józef Kupny.
*
Podczas konferencji programowej bp Maciej Małyga przywołał ewangeliczną scenę z Kany Galilejskiej. – Jesteśmy jak słudzy przy stągwiach w Kanie – zwrócił się do członków synodu. I jedni i drudzy znaleźli się w sytuacji wyboru – uwierzyć czy nie w słowa Syna Maryi? Czy zaufać i wykonać niezrozumiałe polecenie? A może odejść? Może napełnić stągwie tylko trochę, do połowy?
– Nie wiemy, co się działo na zapleczu wesela w Kanie, ale wiemy, że Jezus nie łamał, nie zmuszał. On zaprasza – mówił. Zwrócił uwagę, że na owym weselu stało się coś więcej niż pojawienie się dobrego wina. Nastąpiło „nadejście Godziny Jezusa”. Jako uczestnicy synodu, od początku synodalnej drogi jesteśmy w podobnej sytuacji. Towarzysza nam pytania: Komu zaufać? Za czym pójść? Czy podjąć ryzyko? Chcemy zaufać Jezusowi, Synowi Maryi…Chcemy na wzór Maryi przyjąć do serca słowa Jezusa, przyjąć z przekonaniem nadejście Jego godziny w naszej osobistej iw diecezjalnej historii.
Bp Maciej podkreślał, że chodzi o „rozpoznanie czasu nawiedzenia”. Jezus płakał nad Jerozolimą, która nie rozpoznała czasu Jego przyjścia. Obyśmy umieli go odczytać. Chodzi o nasz „kairos”, czas, gdy otwiera się okno nowych możliwości, jakaś sposobna chwila. Pewne drzwi się otwierają, inne zamykają… Ten czas nie trwa wiecznie; to jakiś moment w historii, który przeminie, nie powtórzy się w takim kształcie, jaki mamy teraz.
– Ufamy, że synod to jest czas nawiedzenia. Możemy razem być, modlić się, milczeć, myśleć, potem działać. To jest więcej niż zaproszenie. To jest bycie wezwanym, wybranym, powołanym. To zadanie, by dorosnąć do tego „kairos”, który podarował Bóg – mówił.
Wyjaśniał, że w czasie synodu chcemy razem „zbierać” to, co już jest cennego, dobrego w naszych parafiach, wspólnotach, zgromadzeniach, w diecezji. – Ale chcemy szukać też tego, co nowe – podkreślał.
– Nalewamy wodę i zanosimy ją staroście weselnemu… Na tym polega nasze zadanie. Wiemy, gdzie się zaczyna, i na czy się kończy. Jako synod pełnimy rolę doradczą dla księdza arcybiskupa, wspierając go w posłudze. Rozeznajemy, pogłębiamy tematy, szukamy rozwiązań. Przygotowujemy dane do podjęcia decyzji, ale jej nie podejmujemy. Synodalność to nie jest kolegialność, to nie jest wspólne sprawowanie władzy – wyjaśniał.
Podkreślał, że synod to nie reakcja na kryzys, choć nie zamykamy oczy na to, co trudne w otaczającej nas rzeczywistości. Genezą diecezjalnego synodu nie jest nawet zwołanie synodu w Kościele powszechnym przez papieża Franciszka w Kościele – choć było to bardzo ważne wydarzenie. Genezy naszego synodu należy szukać – wyjaśniał biskup – w zmartwychwstaniu Chrystusa, w Jego przejściu ze śmierci do życia i w naszym udziale w tej tajemnicy – czyli w chrzcie. Synod związany jest z odpowiedzialnością za tych, którzy w Kościele przyjdą po nas. My też czerpiemy z dziedzictwa tych, którzy byli przed nami – i szanujemy je.
– Synod to nie jest rewolucja. To jest kolejny krok. Doceniamy dziedzictwo, zarazem szukamy tego, co nowe. Jak pisał Jan Paweł II na progu trzeciego tysiąclecia, program istnieje – zawarty jest w Ewangelii, skupiony wokół Chrystusa – mówił. Zauważył, że synodalne spotkania pozwalają wyjść poza pewne schematy, poszerzyć spojrzenie; być razem, odkrywać komunię.
Przypomniał synodalną drogę skupioną wokół trzech słów: komunia, formacja, misja, przywołał kolejne etapy presynodu i synodu – prace na poziomie parafii, dekanatów i w wymiarze diecezjalnym, wspólne „wędrowanie po słowie Bożym”. Nie sprawdziły się, jak mówił, obawy, że „będzie jak za Odrą” (komisje teologiczna i prawna prześwietliły dotychczas wypracowane materiały – zwracając uwagę na zgodność z nauka Kościoła, z wymogami prawa kanonicznego), że „chodzi o pieniądze”, że „wszystko jest już z góry napisane”. Jesteśmy w drodze.
Przywołał rozważany w czasie spotkań w grupach fragment Dziejów Apostolskich (Dz 1,1-11). Apostołowie – zauważył – wpatrywali się w niebo, „w chmurę”, a Jezus już był gdzie indziej, w innej rzeczywistości. Można patrzyć w niebo (w obłoki), podtrzymując stare sposoby patrzenia, a Jezus, życie, może są już gdzie indziej.
– Jestem pełen nadziei, bo przekonuje mnie synodalna metoda rozeznawania. Wokół jest wiele bardzo otwartych osób, księży, osób konsekrowanych, świeckich. Sądzę, że szczerze szukają tego, co jest wolą Bożą. Ufam, że Pan Bóg nas prowadzi. Czekamy, co dla nas przygotował. Ważne, by mieć otwarte umysły i serca, by to rozpoznać – zaznacza Adam Polak z parafii pw. Świętej Rodziny.
S. Noemi Lipińska CSSJ mówi o nadziei i nawróceniu: – Cenne były dziś dla mnie słowa bp. Jacka Kicińskiego usłyszane w katedrze: Nawrócenie "idzie" od "ja" do "ty", prowadzi do „my”. Idziemy jako Kościół razem ku odnowie, ku nawróceniu. To daje mi nadzieję.