Jak co roku wierni i duchowieństwo archidiecezji wrocławskiej pielgrzymowali na Jasną Górę przed obraz Królowej Polski. Kulminacją archidiecezjalnej pielgrzymki była Msza święta w bazylice jasnogórskiej pod przewodnictwem abp. Jóżefa Kupnego.
Pielgrzymka rozpoczęła się 19 września od nabożeństwa Drogi Krzyżowej na Wałach Jasnogórskich. Po nim odprawiona została uroczysta Eucharystia, której przewodniczył metropolita wrocławski, a którą koncelebrował bp Jacek Kiciński CMF oraz księża z całej archidiecezji.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
- Jak co roku pragniemy jako archidiecezja wrocławska zatrzymać się w domu Matki, by doświadczyć jej bliskości, a zarazem by uczyć się od niej nieustannego odczytywania na nowo Słowa Bożego. I dzielenia się tym Słowem wszędzie tam, gdzie Bóg nas posyła - mówił w homilii abp Józef Kupny.
Jak tłumaczył, Słowo Boże nie jest zwyczajną kroniką, opowiadaniem o rzeczach minionych, czy pamiętnikiem spisanym jedynie po to, by ustrzec od zapomnienia to, czego Bóg dokonał w przeszłości. Ewangelia jest zawsze żywa i przypomina, że tak jak Bóg działał 20 wieków temu, podobnie działa dziś. Trzeba jedynie otworzyć oczy i dostrzec ślady tego działania w naszym życiu.
- Matka Boża nie tylko pomaga w przyjmowaniu Słowa Bożego, ale przede wszystkim uczy nas, jak nadać ten życiowy kształt Słowu, które czytamy lub którego słuchamy. Jak to Słowo w ogóle ma rezonować w naszym życiu. Tego nas uczy Matka. Przybywamy na Jasną Górę, by podziękować Maryi za opiekę nad nami i powierzyć jej siebie samych i nasze rodziny - oznajmił metropolita wrocławski.
Nauczał, że do Boga nasze intencje docierają przez wstawiennictwo naszej Matki, dlatego wierni polecają jej Kościół Święty i papieża Leona, by nie brakowało mu sił w prowadzeniu Chrystusowej owczarni. Diecezjanie modlili się także za trwający synod, za wszystkich kapłanów, osoby życia konsekrywanego. Ogarniali modlitwą kleryków wrocławskiego seminarium, prosząc Boga, by nigdy nie zabrakło świętych powołań do wyłącznej służby Bogu.
- W sposób szczególny chcemy prosić naszą Matkę o pokój na świecie, o pokój w Ukrainie i w strefie Gazy. Bo jak powiedział papież Leon XIV: ze strefy Gazy coraz intensywniej zanosi się ku niebu płacz rodziców, którzy trzymają w ramionach martwe ciała swoich dzieci. Niektórzy nieustannie są zmuszani do przemieszczania się w poszukiwaniu odrobiny jedzenia i bezpieczniejszego schronienia przed bombardowaniami. Modlimy się za nimi i za tych chrześcijan, których niewiele pozostało w Palestynie - apelował pasterz Kościoła wrocławskiego.
Prosił, by wierni modlili się także za ojczyznę, za rządzących
- Każdy z nas, my wszyscy zostaliśmy przez Chrystusa bogato obdarowani. Ale czy jesteśmy tego świadomi? W Kanie Galilejskiej niewielu wiedziało, komu i czyjej interwencji zawdzięczają szczęśliwy przebieg uroczystości weselnej. A Chrystus w sposób bardzo dyskretny, delikatny pomógł młodej parze - opowiadał kaznodzieja.
Tłumaczył, że Chrystus nie przyszedł na świat tryumfalnie. Nie ma mowy o manifestacji Wszechomogącego. Nie ukazuje się jako oświetlające słońce, ale przychodzi na świat w sposób najprostszy. Jak dziecko, zrodzone przez matkę.
- Zatem, wbrew temu, czego moglibyśmy się, albo chcielibyśmy się spodziewać, zarówno wówczas, jak i dziś, Chrystus przychodzi w małości i w pokoju. A zatem, czy jesteśmy świadomi tych wielkich dzieł Pana, w których dane nam jest uczestniczyć? Czy w całym naszym życiu odnajdujemy objawienie się Boga? Czy doświadczamy Jego bliskości? Czy tak, jak w Kanie, jesteśmy posłuszni Matce, która prosi, by uczynić wszystko, co powie nam Syn? To jest zasadnicze pytanie. Wielu ludzi nie doświadcza tej bliskości - mówił wiceprzewodniczący Konferencji Episkopatu Polski.
Zaznaczył, że ludzie nie mają czasu na to, żeby pogłębić świadomość tych wielkich dzieł i tego wszystkiego, czego dokonuje w ich życu Bóg. Nie przyjmują tej bliskości. Bo nie starają się chodzić blisko Boga. Współczesny świat w wielu dziedzinach i obszarach bardziej liczy na siebie niż na Boga.
- Wciąż podkreśla się, że trzeba być największym, najskuteczniejszym, najsilniejszym, a może najmądrzejszym. I dlatego można usłyszeć, że słabi są bez szans na osiągnięcie jakiegokolwiek sukcesu. Nie liczą się. Nawet ludzie Kościoła, którym leży na sercu ta wspólnota wierzących, mogą ulec pokusie pytania: czy jesteśmy dziś wystarczająco skuteczni, by z sukcesami świadczyć o Chrystusie? To znaczy, czy jesteśmy wystarczająco silni, czy posiadamy odpowiednie środki, by docierać z naszym przekazem do wszystkich? Wtedy pojawia się w nas chęć działania tymi środkami, które stosuje świat - ostrzegał abp Kupny.
Jak dodał, ulegamy pokusie tworzenia nowych miejsc pracy, które zajmowałyby się tylko ewangelizacją. A Jezus w Ewangelii nie zabiega o uznanie. Nie chce windować swojej wielkości, zawstydzając gospodarzy uroczystości weselnej. Chce pozostać niezauważony. Do pewnego stopnia anonimowy. Jemu zależy na szczęściu młodej pary, ich rodziców i gości. Nie zależy mu na tym, żeby siebie postawić w centrum. Żeby siebie objawić. Żeby dla siebie oczekiwać poklasu, uznania.
- Miejmy świadomość, że wszystko, co dzieje się w Kościele i w naszym życiu, jest dziełem Boga. Św. Paweł mówił: jestem najmniejszym ze wszystkich apostołów. A przecież nie wyobrazamy sobie Kościoła bez tego człowieka. Bez tych listów, które napisał. Bez jego głoszenia, bez jego odwagi. Warto się tego uczyć od świętych, bo w człowieku jest pokusa ku temu, by szukać tego, co wielkie, głośne. Nawet do tego, by szukać towarzystwa osób, które coś znaczą, coś osiągnęły, są kimś w tym świecie - uwrażliwiał abp Józef.
Kiedy Jezus wzywa nas, ludzi Kościoła, do zmiany kierunku naszego myślenia, chce, byśmy byli taką wspólnotą, która odwróci porządek przyjęty w świecie. Jeśli taki poważny jest ten, kto ma moc i coś znaczy, umie się przepychać i potrafi o siebie zadbać, to Kościół ma być inną wspólnotą. Ma być wspólnotą, w której liczy się każdy człowiek.
Także ten, który jest mało przebojowy, odrzucony, mały i w kategoriach świata nieważny i nic nie znaczący. W tej wspólnotie Chrystusa, którą nazywamy Kościołem, liczy się każdy człowiek. Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, dziećmi Matki Chrystusa i takimi mamy się stawać.
- W naszym stawaniu się dzieckiem jest ukryta pewna prawda. Często jej nie odkrywamy. Otóż dziecko ma prawo do upadku. Od dziecka nie oczekuje się, że będzie natychmiast idealne i bez zarzutu. To jest pewien proces. Dziecko zdobywa poszczególne umiejętności z czasem, zdając się przy tym na wsparcie najbliższych: mamy, taty, rodzeństwa - wymieniał kaznodzieja.
Nauczał, że kiedy Pan Jezus wzywa do bycia małym i pokornym, jak dzieci, to zachęca do zmiany myślenia, zmiany swojego życia, swojego serca. Nie musisz od razu być idealny, bezgrzeszny. Zdaj się na wsparcie Boga i Jego miłosierdzie. Tak jak dziecko zdaje się na opiekę mamy. Zdaj się na wsparcie Boga i Jego miłosierdzie.
Na koniec liturgii uczestnicy odnowili razem ze swoimi biskupami akt zawierzenia archidiecezji wrocławskiej Matce Bożej.
- Maryja jest jak schody, po których zstąpił Jezus na ziemię - tak mówił Ojciec Święty Franciszek. Ja sobie pomyślałem, że wy jesteście jak... winda. Dlaczego? Bo poprzez swoje pielgrzymowanie, waszą modlitwę wynosicie na wyższe piętra samych siebie, ale także wasze rodziny, parafie i naszą diecezje. Ciągniecie nas do góry, czyli bliżej Boga. Za to wam bardzo dziękuję - podsumował abp Kupny.
Po Mszy świętej wierni zebrali się na modlitwie różańcowej, a następnie na Apelu Jasnogórskim, który poprowadził bp Jacek Kiciński CMF. Późnym wieczorem rozpoczęło się diecezjalne czuwanie przed cudownym obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Zwieńczeniem pielgrzymki była pasterka maryjna odprawiona przez bp. Macieja Małygę.