Po nas po prostu nie widać, że jesteśmy Kościołem

W kościele pw. NMP na Piasku miało miejsce otwarte spotkanie z prof. Aleksandrem Bańką. Tematem konferencji i modlitwy był Kościół jako Ciało Chrystusowe – jak możemy patrzeć na siebie nawzajem jako bracia i siostry w Jezusie, duchowieństwo i świeccy, każdy z poszanowaniem własnego powołania i charyzmatów?

Seria spotkań otwartych w kościele na Piasku ma wspierać wiernych w unikaniu błędów wynikających z klerykalizmu i antyklerykalizmu, aby dostrzegać siebie jako jeden Kościół - jedno ciało. Wydarzenia organizuje wspólnota Hallelu Jah.

- To co w pontyfikacie papieża Franciszka było szczególne, co zostanie z nami i będzie kształtować Kościół, to jest właśnie wizja synodalności. Jeśli dobrze w nią wnikniemy i głęboko się jej przyjrzymy, to okaże się, że ma bardzo wiele ważnych i płodnych konsekwencji dla Kościoła. Wy też przeżywacie swój synod w archidiecezji wrocławskiej. I wiem, że on wiele czerpie z tego procesu, który zaproponował Kościołowi Franciszek - mówił gość specjalny.

Jak podkreślił, mądry pasterz bardzo plastycznie potrafi reagować na to, co mu podpowiada stado. Czasami idzie na początku, czasami na końcu, czasem ingeruje, a czasem przygląda się i towarzyszy. Dobry pasterz potrafi się dostroić do pastwiska.

- W synodalnej wizji Kościoła chodzi o komplementarność, dopełniającą się jedność. Gdzie Kościół stanowi żywy organizm, plastyczną wspólnotę. Sami w sobie jesteśmy niekompletni. Nie ma takiego członka w Kościele, który mógłby powiedzieć, że jest samowystarczalny. Ciało - jeśli ma funkcjonować - musi działać z pomocą każdego członka, nie osobno - opisywał A. Bańka.

Dodał, że w utrwaliło się w ludziach takie przekonanie, które narastało przez wieki. Że jest w tym Kościele część lepsza i gorsza. Św. Paweł już przed tym przestrzegał. Tam znajdziemy informację wprost. Apostoł ostrzega przez myśleniem o sobie jako tym gorszym lub tym lepszym. Jestem w ciele Kościoła chciany jako "niezupełny". I żeby całe ciało dobrze działało, to wszystkie elementy muszą działać w synergii - przekonywał filozof, naukowiec i wykładowca akademicki.

Zaznaczył, że organizm jest jednością z właściwymi połączeniami między członkami. A utrwalił się w Kościele pewien podział, który ma swoją wagę i wartość, ale rozdmuchaliśmy go do granic przyzwoitości. To podział na duchowieństwo i laikat.

- My przyzwyczailiśmy się myślęć, że albo jestem tym, który ma święcenia i może rządzić, albo nie mam święceń i jestem niżej. Nie chcę się nad tym podziałem znęcać, bo ma on swoją zasadność. Hierarchię przyrównałbym do szkieletu, który jest obudowany całym szeregiem innych układów. To się nie rozpada właśnie przez szkielet, który to stabilizuje, integruje i łączy. Odgrywa bardzo istotną rolę harmonizującą, stabilizującą - opowiadał ewangelizator.

Apelował, aby dobrze zrozumieć, że spójność, wydajność i efektywność ciała Chrystusa możliwa jest wtedy, kiedy między hierarchią i laikatem istnieje głęboka integralność, synergia i świadomość własnych powołań. 

- Gdybyśmy mieli to streścić, to mamy dwa fundamentalne wnioski. Wynikają z faktu, że w ciele punktem odniesienia jest chrzest. Przez niego mamy działać na rzecz jedność. Ja w tym ciele nie gram na siebie, ale jestem częścią na rzecz w jedności. A po drugie - sprawcą jedności w tym organizmie jest Duch Święty. To nie jest tylko ktoś, kto posługuje się jedną wąską grupą. Duch Święty posługuje się wszystkimi członkami - mówił A. Bańka.

Jego zdaniem problem polega na tym, że przez lata nie nauczyliśmy się budować systemu połączeń między stanami. A one muszą opierać się na kluczowych elementach. Budować relacje to znaczy umieć słuchać, odpowiednio dialogować, szanować, akceptować, propagować kulturę spotkania, otwierać się na drugiego. 

- Synodalność to pewien sposób realizowania mojego bycia w Kościele. Ona łączy się z tymi wszystkimi cechami przy budowaniu relacji. Niech mi nikt nie mówi, że to jest banalne, proste, socjologiczne, a nie teologiczne. Że można to sprowadzić do kompetencji miękkich. Tacy jesteśmy mądrzy, a zobaczmy, jak nasza kultura Kościoła wygląda. Zobaczmy na te dyskusje między katolikami. Wyklinają się od apostatów, heretyków, a potem na koniec słyszymy: "pomodlę się za ciebie" - opisywał prelegent.

Ze swojego doświadczenia dodał, że najwięcej wspólnot się rozpada przez brak umiejętności nawiązywania relacji międzyludzkich.

- Nie po tym, jak ładnie uwielbiamy, jak ładnie głosimy, jak sprawnie oceniamy. Po tym będzie po nas widać, że jesteśmy uczniami Chrystusa, jeśli się będziemy wzajemnie miłowali. Chodzi o umiejętność budowania jedności, czyli pewien styl bycia Kościołem. I Franciszek nazwał to synodalnością. Papież Franciszek zrozumiał, że szwankuje praktyczny sposób bycia Kościołem. Po nas nie widać po prostu, że jesteśmy z Chrystusem - konstatował A. Bańka.

Jego zdaniem albo nam się uda zbudować w Kościele głębię relacji albo będziemy ciałem dysfunkcyjnym i zżerają go wewnętrzne układy.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..