Z Orzechem w Civitas Christiana. Do żywego mnie obchodzi

Panel dyskusyjny pt. "Do żywego mnie obchodzi to, co się dzieje z Polską…", czyli patriotyzm według ks. Stanisława Orzechowskiego "Orzecha", zorganizowały Katolickie Stowarzyszenie "Civitas Christiana" oraz Stowarzyszenie Przyjaciół Duszpasterstwa Akademickiego "Wawrzyny".

Agata Combik Agata Combik

|

GOSC.PL

dodane 07.11.2025 16:42

Na spotkaniu moderowanym przez red. Agnieszkę Bugałę spotkali się – w przeddzień urodzin ks. Stanisława (7.11.1939–19.04.2021) – Łukasz Sołtysik (IPN Wrocław) oraz Jerzy Dul – działacz Solidarności, po 13.12.1981 działacz TKZ „S” Kolejarzy Węzła Wrocław.

Pan Jerzy wspominał pierwsze osobiste spotkania z Orzechem (najpierw podczas Mszy św., odprawionych w zajezdni autobusowej przy ul. Grabiszyńskiej w sierpniu 1980 r., potem w trakcie strajku głodowego kolejarzy we wrocławskiej lokomotywowni) oraz późniejsze doświadczenia w duszpasterstwie przy ul. Bujwida. Łukasz Sołtysik przedstawił działalność ks. Orzechowskiego okiem historyka, przez pryzmat dostępnych dokumentów, relacji.

– 20 października do Wrocławia zjechali kolejarze z całej Polski, podjęli decyzję o strajku głodowym. Już 21 października w lokomotywowni zjawił się Orzech. Stwierdził: "Trzeba się pomodlić, jest październik, odmówmy Różaniec" – mówił pan Jerzy, dodając, że ks. Stanisław co najmniej 2 razy dziennie przyjeżdżał do strajkujących, a nawet, w solidarności z nimi, podjął głodówkę.

Krzewił również wśród kolejarzy kult ich patronki – św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Podczas gdy „komunistyczny” Dzień Kolejarza obchodzono we wrześniu, rozwijały się także obchody związane ze św. Katarzyną, w pobliżu jej wspomnienia, 25 listopada.

Ł. Sołtysik zauważył, że Msze św. odprawiane w zajezdni w 1980 r., udział w głodówce kolejarzy, to było ze strony Orzecha bardzo wyraźne, jednoznaczne opowiadanie się, identyfikowanie z określonym środowiskiem. Stawiało księdza w centrum zainteresowania służb. Miał tego świadomość. „Módlmy się za panów, którzy są tu na służbie” – mówił czasem w trakcie Mszy św.

Tuż po ogłoszeniu stanu wojennego zaangażował się w pomoc rodzinom osób internowanych. Miał kontakt m.in. z rolnikami spod Wrocławia, którzy byli gotowi udostępnić mięso; zgłaszali się do niego ludzie ofiarujący żywność, pieniądze. Orzech jeździł wówczas motorem i załatwiał tysiące spraw; odwiedzał ludzi, rozwoził dary, niósł otuchę i nadzieję.

Znane jest jego wspomnienie o tym, jak to dużą porcję mięsa umieścił przejściowo… na chórze w kościele. Organista w tym czasie grał ile sił, a studenci rąbali to mięso w rytm kolędy „Bóg się rodzi…”

Duszpasterstwo przy ul. Bujwida oraz ośrodek przy ul. Katedralnej 4, gdzie pełnił posługę ks. A. Zienkiewicz, to były dwa filary pomocy ludziom dotkniętym przez represje. Później, w marcu 1982 r., powstał z inicjatywy kard. Henryka Gulbinowicza Arcybiskupi Komitet Charytatywny.

 „Będąc człowiekiem wierzącym wiem, że ręka Pańska była nad tymi wydarzeniami, nad tymi ludźmi” – wspominał Orzech po latach. Uważał, że tylko Bóg może obiektywnie ocenić, osądzić tę sytuację, a także wyprowadzić z niej jakieś dobro; że trzeba nazwać zło („dałeś mi w pysk i brak mi dwóch zębów”), ale i umieć przebaczyć.

– Kiedy zostałem aresztowany w 1982 r., Orzech był jedną z pierwszych osób, które przyszły do moich rodziców – opowiadał pan Jerzy. Wspominał spotkania na Bujwida Tajnej Komisji Zakładowej kolejarskiej Solidarności – we wtorki oraz w czwartki, kiedy to co tydzień o 20.00 odprawiane były na Bujwida Msze św. za Ojczyznę. – To był dla nas skrawek wolnej Polski – mówił.

– W czasie tych Mszy św. mówiono otwartym tekstem, że są internowani, że ta władza jest „zła”… Orzech podejmował wątki patriotyczne. Nie bał się. Księża, którzy nie obawiali się tak wprost przemawiać, uczyli ludzi, żeby się nie bać. To było bardzo ważne. Orzech stwarzał w swoim duszpasterstwie przestrzeń wolności – podkreślał Ł. Sołtysik.

Wspomniał, że mnóstwo dokumentów służb, dotyczących Dolnego Śląska, zostało zniszczonych. Wiadomo jednak, że w środowisku wrocławskim zwłaszcza ks. Orzechowski i o. Adam Wiktor SJ byli „solą w oku” dla SB. Orzech bywał wzywany na przesłuchania, był też nachodzony i straszony (np. sugestiami, że plebania może spłonąć), ale szczęśliwie nie doszło do brutalnej fizycznej napaści (choć wspominał, że kiedyś został na przesłuchaniu „potarmoszony").

Ponoć pewnego razu, gdy na Bujwida zjawili się „smutni panowie” w płaszczach, Orzech stwierdził po prostu: „to mnie weźcie”. Po zmierzeniu wzrokiem jego potężnej, zwalistej sylwetki, nie podjęli się tego zadania.

Wiele uwagi uczestnicy spotkania poświęcili wykładom organizowanym przy ul. Bujwida – gdzie zapraszani byli ludzie odkłamujący serwowany przez władze przekaz historyczny, choćby na temat zbrodni w Katyniu czy wojny polsko-bolszewickiej.

J. Dul wspominał ogólnopolską pielgrzymkę kolejarzy – po raz pierwszy zorganizowaną w 1984 r. i odbywającą się do dziś, czy zorganizowany przez Orzecha wyjazd na pogrzeb ks. J. Popiełuszki.

Agnieszka Bugała przypomniała Orzechowy zwyczaj nazywania ojczyzny „ojcowizną” oraz jego porównania – i ojczyzny, i Kościoła – do gniazda. Na zewnątrz, mówił, może być ono byle jakie, niepozorne, jak gniazdo jaskółki. Ot, trochę błota i poszarzałych piórek. Czy można je ot tak strącić? Nie! – To jest gniazdo, w którym lęgnie się życie – mówił. Bywa, że i takim kruchym gniazdem wydaje się Kościół. – Może i byle jakie to gniazdo, ale ono jest Chrystusowi ojczyzną – twierdził.

Orzech Polsce, jej historii, tematowi patriotyzmu był wierny przez całe życie – także po 1989 r. Nieustannie uczył studentów odpowiedzialności za świat wokół siebie.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..