Metropolita wrocławski przewodniczył Mszy Świętej odpustowej w parafii pw. św. Marcina w Marcinkowicach. W homilii mówił o wdzięczności za dar wolności ojczyzny. Wzywał też do praktykowania miłosierdzia na wzór św. Marcina.
Na początku homilii arcybiskup podkreślił znaczenie dziękczynienia Bożej Opatrzności za dar wolności naszej Ojczyzny. - Dziękujemy Bożej Opatrzności za dar wolności naszej ojczyzny. Wspominamy dzisiaj wszystkich, którzy polegli w walce o wolność Ojczyzny - we wszystkich powstaniach i ruchach narodowych oraz społecznych, w najszlachetniejszych porywach. Wyrażamy im naszą szczerą wdzięczność - mówił metropolita.
Hierarcha postawił pytanie, czy współczesny człowiek potrafi jeszcze być wdzięczny Bogu i ludziom, którzy oddali życie za wolność Polski. - Czy jeszcze potrafimy być wdzięczni Bogu i tym, którzy w obronie Ojczyzny walczyli o wolność na różnych frontach? O żołnierzach, pomordowanych w obozach śmierci? Czy potrafimy zdobyć się na szacunek dla miejsc poświęconych krwią naszych poległych rodaków? - pytał abp Kupny.
Zwrócił uwagę, że upływ czasu sprzyja zapominaniu historii, a proces zanikania pamięci jest realnym zagrożeniem. - Ta długa droga od 1918 roku sprzyja procesowi zapominania, zanikania pamięci historycznej. Dlatego tak ważne są obchody i dziękczynna Eucharystia 11 listopada - podkreślił metropolita wrocławski.
Przypomniał historię życia św. Marcina, który żył w IV wieku. - Wbrew woli rodziców chciał przyjąć chrzest. W wieku 15 lat został wcielony do armii cesarskiej, został oficerem i dał się poznać jako dobry człowiek - mówił kaznodzieja.
Po zakończeniu służby wojskowej św. Marcin opuścił armię i z siłą świadectwa oraz żarliwością wiary nawrócił nawet swoją matkę. - Ewangelizował, bronił doktryny Kościoła. Potem przyjął święcenia kapłańskie i biskupie. Potrafił łączyć zadania apostolskie z życiem kontemplacyjnym - przypomniał arcybiskup.
Kult św. Marcina trwa nieprzerwanie od IV wieku. Najbardziej znanym obrazem jego życia pozostaje scena, gdy podzielił się płaszczem z żebrakiem. - Ten jego szlachetny czyn był aktem miłosierdzia okazanym samemu Chrystusowi, zamieszkującemu nasze serca - zaznaczył metropolita wrocławski.
Odwołując się do Ewangelii o sądzie ostatecznym, abp Kupny podkreślił, że Chrystus zapowiada swoje powtórne przyjście i ostateczny sąd, ale zarazem przypomina, że nagroda w niebie nie jest dawana za wielkie czyny i osiągnięcia, lecz za skromne, często niezauważalne dobre działania. - Każdego dnia, czyniąc dobro, zbliżamy się do nieba - mówił.
Chrystus - jak przypomniał kaznodzieja - wymienia sześć kategorii ludzi potrzebujących pomocy. - Nie czyni przy tym żadnej różnicy, czy oni potrzebują naszego miłosierdzia z własnej winy, czy nie. Chrystus nie bierze pod uwagę, czy ktoś zawinił, czy nie. I jedni, i drudzy potrzebują pomocy - oznajmił hierarcha.
Przypowieść o sądzie ostatecznym ukazuje gotowość Jezusa do utożsamienia się z ludźmi ubogimi i cierpiącymi. - Uczynki miłosierdzia nie przestają obowiązywać. One są programem życia chrześcijan do końca świata. Jezus potępia przede wszystkim zaniechanie czynienia dobra - mówił abp Kupny.
W dalszej części homilii metropolita przestrzegł przed sprowadzaniem chrześcijaństwa jedynie do zasady sprawiedliwości czy zakazu czynienia zła. - Chrześcijaństwa nigdy nie wolno sprowadzać do zakazu czynienia zła lub do kierowania się w życiu zasadą sprawiedliwości. W chrześcijańskim życiu chodzi o coś więcej - o przezwyciężenie egoizmu i pokonanie zatwardziałości naszego serca, zwłaszcza w spotkaniu z nędzą drugiego człowieka - tłumaczył.
Pan Jezus - jak przypomniał - pokazuje prostą drogę drobnych gestów, które w oczach Boga mają wielką wartość. - To z nich będziemy sądzeni - dodał arcybiskup.
Nauczał, że Kościół określił uczynki miłosierdzia co do ciała i co do ducha. Przypomniał, że uczynki miłosierdzia można realizować wszędzie - także wtedy, gdy nie spotykamy ludzi w skrajnej biedzie.
- Ktoś zapyta: gdzie jest ubogi, gdzie ten spragniony? Może go fizycznie nie ma, ale możesz w swoim środowisku przebaczać, pocieszać, modlić się za zmarłych. To wszystko stanowi uczynek miłosierdzia - mówił pasterz Kościoła wrocławskiego.
Na zakończenie homilii abp Kupny wskazał na św. Marcina jako wzór bezinteresownego i odważnego miłosierdzia. - Św. Marcin w praktykowaniu miłosierdzia potrafił wyjść poza krąg swoich bliźnich i krewnych. Szedł tam, gdzie ubóstwo wręcz odpychało. A on wchodził w ten świat i pomagał. Spróbujmy go chociaż w minimalnym stopniu naśladować. I prośmy miłosiernego Boga, aby pozwolił nam być miłosiernymi wobec naszych bliźnich - zakończył abp Kupny.