To był eksperyment, który młodzieży bardzo się spodobał. Zazwyczaj bywa na odwrót. Podczas obchodów 40. Światowego Dnia Młodzieży w archidiecezji wrocławskiej biskup Maciej Małyga przeprowadził wywiad z młodymi osobami.
Biskup Maciej Małyga: Czy warto iść za Bogiem?
Maciek Stawicki: Oczywiście. Czy wiem, gdzie mnie prowadzi? Nie wiem, ale to niesamowicie interesujące.
Co myślicie o przyszłości? Czy macie nadzieję?
Ewa Nowak: Ja zdecydowanie nie mogę się doczekać, co będzie. Pamiętam takie momenty, w których nieustannie bałam się przyszłości: bałam się następnego dnia i następnego tygodnia. Teraz tego nie mam. Ale uwaga: jeśli myślicie, że jak pójdziecie za Bogiem, to okoliczności staną się łatwiejsze – to nie. Towarzyszą mi słowa z Biblii, że nadzieja jest pełna nieśmiertelności. Żyję nadzieją. Jeśli Bóg wejdzie do naszego życia, ono wygląda zupełnie inaczej. Różnica życia z Bogiem jest taka, że strach nie ma nad nami władzy i kontroli.
Maciek: Kiedy myślę o przyszłości, czuję trochę jakiś strach – pojawia się dużo niewiadomych. Odkąd oddałem swoje życie Bogu, to nie mam co planować dalej niż dwa dni do przodu. Mam lekki stresik, co mnie czeka. Ale oddaję się Bogu i czasem się zastanawiam, co to będzie. Jesteśmy ludźmi i nie możemy pozbyć się emocji.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
Mam takie same doświadczenia. Strach zawsze będzie, ale chcemy być odważni. Mnie nadzieja kojarzy się ze stokrotką. Tego nauczyłem się od młodzieży. Ona ciągle wyrasta i ciągle jest piękna.
Opowiedzcie nam o swoim doświadczeniu Boga. Czy czujecie Jego obecność? A może czuć to nie jest wszystko? Jak Go spotkać, skoro jest niewidzialny?
Ewa: Emocje – czy ja czuję, czy nie – mogą być dobrymi, ale i beznadziejnymi przewodnikami. Tutaj wchodzi w grę nasze rozeznanie. Nie przekładajmy tych emocji nad to, co się dzieje. Wyznacznikiem modlitwy nie są uczucia. Ja często nie czuję Boga jakoś specjalnie w czasie modlitwy. Bazuję na swojej wierze i na obietnicach, jakie złożył Bóg. Widzę skuteczność modlitwy po owocach i po tym, jak ludzie czują się obok mnie.
Czy doświadczasz Boga, Maćku?
Maciek: Kiedy w trakcie bierzmowania zacząłem się nawracać, otwierać się na Boga, spotkałem się z ogromnym hejtem. Prawie wszyscy przyjaciele nagle się odwrócili ze względu na moją wiarę. Słyszymy obietnicę, że oddasz życie Bogu, a On jest miłością i nią cię otoczy, a z drugiej strony świat cię może znienawidzić. Co mi pomogło? Poczucie, że warto znieść cierpienie dla Chrystusa. Pismo Święte mówi o tym, że będziemy doświadczać utrapień, ale ci, co zaufali Panu, otrzymują skrzydła. Więc nie jest kolorowo, jak się może wydawać, ale w trudnych momentach wracam do relacji osobistej z Bogiem.
Święty Paweł pisze o nadziei w Liście do Rzymian: ucisk rodzi wypróbowanie, a ono rodzi wytrwałą postawę, a z niej rodzi się nadzieja. Wynika z tego, że jeśli dookoła źle się dzieje, to nie musimy od razu przegrywać. Jest słowo Boże, są ludzie wokół.
To może teraz parę słów o przyjaźni. Czy przyjaźń w Kościele jest możliwa? Jak ona wygląda?
Ewa: Mam takie doświadczenie, że radykalne pójście za Bogiem pokazało mi, z kim da się iść dalej. Na drodze chodzenia z Bogiem odkryłam, że potrzebuję wspólnoty. Nie wiedziałam tego. Chodzi o wzajemne noszenie siebie. W Ewangelii przyjaciele spuszczają z dachu przed Jezusa paralityka i on zostaje uzdrowiony – dzięki ich determinacji. Dlatego to wspólne noszenie siebie jest ważne. Dobrze mieć osoby we wspólnocie, które są gotowe za ciebie się pomodlić.
Jak budować przyjaźń? Jak o nią zawalczyć, kiedy ją tracimy? Czy aby żyć w przyjaźni, muszę ofiarować komuś czas, czy wystarczy, że o tej osobie po prostu czasem pomyślę?
Maciek: Nawet Jezus posyłał apostołów we dwóch, nie samotnie. Wspólnota to ogromny dar. Nie wszyscy mają tę możliwość. Ja jestem we wspólnocie od około czterech lat. I nie chodzi o to, że jest miło, fajnie i spotykamy się na modlitwie czy na oglądaniu meczu. Wspólnota to przestrzeń, w której kiedy robię coś nie tak, wygaduję głupoty, moje ego podskoczyło za bardzo do góry, wtedy moi przyjaciele zwracają mi uwagę. Nie chcą mi dopiec, ale robią to z troski. Napominają, żeby odgonić niebezpieczeństwo.
Jaki jest początek mojej relacji z Bogiem? Co mogę zrobić, żeby Go odkryć jako przyjaciela?
Maciek: Każdy z nas niesie swoją historię, wychował się w innej rodzinie. I każdy będzie inaczej prowadził relację z Bogiem. Dlatego nie warto się porównywać do innych w kwestii prowadzenia relacji z Bogiem. Zacząłbym od małych, prostych kroków. Ja zacząłem mówić do Boga swoimi słowami – bardzo krótko. Pięć minut, trzy minuty. Na przykład w autobusie. Mówiłem Mu o wszystkim: od sprawdzianu z matmy po poważniejsze rzeczy. Jeśli przez trzy miesiące codziennie z kimś porozmawiam, to jest to już relacja.
Ewa: Co zrobić, by po takim spotkaniu młodych budować relację z Bogiem? Św. Hieronim mówi, że nieznajomość Biblii to nieznajomość Boga. Warto więc zacząć od poznania słowa Bożego, a to duże wyzwanie. W tym przypadku warto sięgnąć po sprawdzone kanały w mediach społecznościowych. Ale nie tylko czytajcie – wprowadzajcie je w życie. Stąd już krótka droga do modlitwy. Zadbajcie o dobrą przestrzeń i na przykład puśćcie sobie pieśni uwielbienia albo zakreślcie jakieś jedno określenie Boga z psalmu i wychwalajcie Boga za to. A kolejny ważny krok to sakramenty, które nas zakorzeniają w Bogu i w Kościele. I kolejna rada: szukaj wartościowych ludzi. Zachęcam do uczestnictwa w różnych wydarzeniach religijnych, modlitwach.
Opowiedzcie, jak być misjonarzem? Jak spotykać się z ludźmi na granicy Kościoła i świata? Jak to robić dobrze?
Maciek: Gdy czytamy słowo Boże, widzimy, że Jezus – człowiek i Bóg, wszechmocny – tak wiele razy uniżał się i służył innym ludziom. Przechodził i pytał ludzi. W twojej codzienności – w szkole czy w pracy – można głosić Chrystusa na masę sposobów. Wystarczy, że zrobisz coś miłego, jakiś prosty, dobry, mały uczynek i w sercu wzbudzisz intencję. Małe gesty to już jest niesienie Dobrej Nowiny.
Ewa: Chodzi o proste bycie z innymi ludźmi. Czasami lepiej zadziała po prostu obecność niż mówienie o nawróceniu. Zrobienie na przekór światu, okazywanie miłości jest świetną okazją, by zacząć mówić o Jezusie. Być z Jezusem, stawać się jak On i robić to, co On.
A na koniec my mamy pytanie do biskupa Macieja. Jakie jest największe marzenie Księdza Biskupa?
Mam zaległy plan pójścia na piechotę z Egiptu przez Morze Czerwone do Ziemi Świętej. I Jezioro Galilejskie chcę przepłynąć, chociaż formę straciłem... Ale mam nadzieję, że to się kiedyś uda.