"Stawiać" na bezpośrednią pomoc potrzebującemu czy pracować nad zmianą systemu społecznego? "Dawać na ulicy" czy nie? Rozdawać makaron czy zgłębiać tajniki KNS? Debata w siedzibie Katolickiego Stowarzyszenia "Civitas Christiana" we Wrocławiu ukazała różne perspektywy spojrzenia na ubogich.
W spotkaniu poświęconym adhortacji apostolskiej "Dilexi te. O miłości do ubogich" Leona XIV wzięli udział Paweł Trawka, jałmużnik biskupi archidiecezji wrocławskiej, oraz Piotr Sutowicz, dyrektor Instytutu KNS Katolickiego Stowarzyszenia "Civitas Christiana". Debatę, organizowaną przez Civitas Christiana i Fundację "Obserwatorium Społeczne", prowadziła Magdalena Orańska z wydawnictwa TUM.
Prelegenci zwrócili uwagę na fakt, że w adhortacji spotykają się spuścizna papieża Franciszka oraz - widoczny już w (częściowo odziedziczonym po poprzedniku) tekście - niepowtarzalny wkład papieża Leona. - Widzimy tu nawiązanie do encykliki Leona XIII Rerum novarum i początek nauczania społecznego obecnego papieża. Ten dokument mówi nie tylko o doraźnej pomocy ubogim, ale o porządku społecznym, społecznej sprawiedliwości - mówił P. Sutowicz.
P. Trawka podkreślał nieodzowność spotkania twarzą w twarz z człowiekiem potrzebującym, bezpośredniego kontaktu, towarzyszenia, zdolności do rozmowy. Jako szczególnie poruszający wskazał fragment adhortacji, gdzie korzenie służby ubogim papież dostrzega w ojcowskim sercu Boga (p. 8), którego miłość widoczna jest już na kartach Starego Testamentu. - Historia zbawienia zaczyna się od współczującego serca Boga - mówił. Przypomniał zawartą w adhortacji myśl: praktykowanie miłosierdzia to "żarliwe centrum misji Kościoła" (p. 15).
Podczas debaty przypomniano słynne słowa św. Jana Chryzostoma: "Najpierw nasyć głodnego, a potem z tego, co zostanie, przyozdób także Jego ołtarz", św. Alberta Chmielowskiego, matkę Teresę z Kalkuty, ale także ludzi świętych - wspominanych w adhortacji - którzy służyli ubogim poprzez ułatwianie im dostępu do edukacji.
P. Sutowicz zauważył, że papież pisze o wykluczeniu społecznym, które nie musi oznaczać tylko braku pożywienia, odzienia, ale i niedostatki w wymiarze duchowym, wykluczenie kulturowe, ograniczanie wolności religijnej. - Patrzę na to przez pryzmat całego ładu społecznego - mówił. Podkreślał, że potrzebni są i radykalni "Boży szaleńcy" - rozdający wszystko, żyjący wśród najuboższych, i ci "rozsądni", żmudnie kształtujący sprawiedliwy porządek społeczny, w którym jest przestrzeń na dzieła miłosierdzia.
Odruch serca czy trzeźwe spojrzenie? Najlepiej - uznano podczas debaty - łączyć jedno z drugim. P. Trawka mówił o wadze owych odruchów serca, a jednocześnie umiejętności stawiania rozsądnych granic (np. w spotkaniach z ludźmi żebrzącymi). Może czasem wystarczy zaproponować bułkę i soczek? Porozmawiać? Przywołał myśl wyrażoną przez streetworkera Andrzeja Ptaka: widok ubogiego na ulicy porusza twoje serce. Jeśli wiesz, że "doniesiesz" to poruszenie do domu, by np. zrobić przelew dla jakiejś organizacji charytatywnej, to wspaniale. Jeśli wiesz nie, to lepiej pomóż mu od razu...
Zauważył, że jeśli dajemy jałmużnę ze względu na Chrystusa, to nawet jeśli zostaniemy oszukani, wykorzystani, w najgłębszym wymiarze taki dar "nie przepadnie". Co nie oznacza oczywiście, by nie starać się pomagać mądrze.
Jałmużnik wspomniał o przykładach solidarności pomiędzy osobami ubogimi. "Chce pan czapkę?" - pytał kiedyś pewnego bywalca łaźni Caritas. "Nie... Chociaż - poproszę o dwie, będą dla kolegów na dworcu".
Czy my - zastanawiał się - jesteśmy gotowi przyjąć w naszych wspólnotach ludzi ubogich? Co zrobimy, gdy do kościoła wejdzie człowiek bez dachu nad głową i dawno nieodwiedzający łaźni? Przywołał kolejne słowa św. Jana Chryzostoma: "Jałmużna jest skrzydłem modlitwy". - Niech nasza modlitwa nie będzie "odleciana" - pozostawiająca świat, gdzie są slumsy, ludzie śpiący w śmietnikach, ale i samotna sąsiadka - podkreślił.
P. Sutowicz przywołał natomiast końcówkę adhortacji (p. 121): "Niech będzie możliwe, zarówno przez waszą pracę, jak i wasze zaangażowanie na rzecz przemiany niesprawiedliwych struktur społecznych, jak też przez prosty, bardzo osobisty i bliski gest pomocy, aby ubogi poczuł, że następujące słowa Jezusa są skierowane do niego: »Ja cię umiłowałem« (Ap 3,9)".