Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Smartfon na pieszej pielgrzymce - jak, gdzie, ile i kiedy?

W XXI wieku, kiedy ludzie praktycznie w kieszeni noszą połączenie z całym światem, coraz częściej podnoszona jest kwestia używania telefonu komórkowego na pieszej pielgrzymce. Zapytaliśmy o to starszych i młodszych.

17-letni Filip Żmuda do Częstochowy wędrował już 11 razy. Jego zdaniem, pielgrzymka, nazywana rekolekcjami w drodze, to właśnie świetny czas, by zająć się tym, co dzieje się na tej drodze i nie przejmować się przez te kilka dni innymi sprawami. - Takie odcięcie się od wirtualnego świata przez 9 dni w roku po prostu się opłaca. Doświadczam wtedy piękna przyrody, drugiego człowieka obok siebie i Pana Boga w sercu. Nie jestem za tym, by zakazywać ludziom całkowicie używania telefonów, tylko uświadomić im, ile mogą zyskać, świadomie je wyłączając - argumentuje 17-latek z Oławy.

Z drugiej strony zaznacza, że w pielgrzymce idą osoby, które muszą mieć aktywny telefon, bo wymaga tego od nich ich praca czy służba pielgrzymkowa, jednak pozostali mają okazję, by w końcu "wylogować się do prawdziwego życia".

W ramach kontrastu zapytaliśmy też ojca Filipa - Tomasza Żmudę, zaprawionego pielgrzyma, który już ponad 20 razy wędrował na Jasną Górę. - Nie oszukujmy się, obecnie to nierealne, żeby zostawić telefon w domu. Choćby z powodu stałego kontaktu czy możliwości robienia zdjęć. Kompletny zakaz wywołałby zapewne wewnętrzny bunt i zniechęcenie, ale dyscyplina pod tym względem musi być - wypośrodkowuje oławianin.

Doskonale pamięta czasy bez telefonów komórkowych, jak i okres przełomu, kiedy technologia wdarła się do naszych kieszeni, będąc po prostu pod ręką. - Kiedyś szliśmy zupełni odcięci od świata. Skupialiśmy się tylko na tym, co tu i teraz. 9 dni bez bieżących informacji, co tam w polityce czy sporcie. I to było fajne, bo tworzyła się przestrzeń tylko dla ciebie. Teraz smartfon na pielgrzymce staje się dużą pokusą, podobnie jak kiedyś papierosy, z którymi ludzie biegali po krzakach - opowiada T. Żmuda.

Sam przystaje na opcję sięgania po komórkę po dojściu na nocleg, a powstrzymanie się od klikania w czasie drogi, bo zawsze na ekranie pojawi się coś, na co trzeba zareagować - odpisać czy zalajkować. Zauważa, że zmienia się także społeczna wrażliwość. 15 lat temu komórka na postoju prowokowałaby innych. Teraz już nie robi wrażenia. - A widzę, że młodzi potrafią bez tego żyć, choć mają odruch sięgania co kilkanaście minut do kieszeni. Chcą być stale podłączeni. Ale to jak z brakiem ciepłej wody. Nie ma jej? - myjesz się w zimnej. Nie ma neta? Żyjesz bez - uśmiecha się doświadczony pielgrzym. I dodaje jeszcze, że nie tylko młodzi mają z tym problem, bo zauważył również starszych pątników, którzy rozpraszają się telefonem.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy