Zastanawiam się czasami, jak we współczesnym świecie radzą sobie osoby, które nie mają dostępu do internetu.
Po objawach rozpoznaje się chorobę. Choć z tą ostatnią, której wciąż nie rozumiemy, bywa różnie, bo doświadcza cierpiących na rozmaite sposoby – od utraty powonienia i smaku po straszną słabość całego organizmu i mentalne mgły. Pozwolę sobie na porównanie tej specyfiki do pewnych mechanizmów, które zagrażają naszemu życiu duchowemu.
Starożytni mawiali: Ignorantia iuris nocet (Nieznajomość prawa szkodzi), a powiedzenie to przeszło do kanonu podstawowych prawniczych sentencji. Chodziło o to, że nie można zasłaniać się nieznajomością normy, ale żyjąc w określonej społeczności, trzeba zastosować się do praw w niej panujących, a co za tym idzie, najpierw je poznać.
Wiele lat temu przeczytałem wywiad z pewną Szwedką, która będąc w tzw. średnim wieku, planowała swoją starość. Choć była matką dorosłych już dzieci, założenie miała jedno: nie być dla nich utrapieniem. I aby im nie przeszkadzać w życiu, planowała w przyszłości zamieszkać w domu spokojnej starości, gdzie za odpowiednie pieniądze otrzyma pomoc od osób, które będą to robiły w ramach swoich zawodowych obowiązków.
Jaki jest podstawowy sposób bytowania człowieka na ziemi? Wielu powie, że jest nim odniesienie do drugiego człowieka, relacja z bliźnimi. Będą i tacy, którzy odpowiedzą, że jest nim zdobywanie cnót, rozwijanie charakteru, po to, by doskonalić siebie jako człowieka. Wśród wierzących na pewno najwięcej będzie takich, którzy odpowiedzą na to pytanie, wskazując na Boga – człowiek żyje na ziemi po to, by Mu służyć.
Uważny czytelnik artykułów, których wysyp jak grzybów po deszczu nastąpił po pogrzebie księcia Filipa, zgodzi się ze mną z pewnością, że medialne manipulacje odbiorcami treści z roku na rok przybierają na sile, osiągając wręcz wyżyny bezczelności. Gdyby nie fakt, że jeden z tychże artykułów czytałem na ekranie smartfona, chwytałbym się za głowę, zszokowany głupotami, które wciskał mi jeden z czołowych polskich (tzn. pisanych w języku polskim!) portali.
Pytam o przyszłość, o to, o co pyta większość z nas – ekonomiści, politycy, psychologowie, księża. W bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego” to pytanie jest zawężone, dotyczy rehabilitacji pocovidowej.
W najnowszej biografii Benedykta XVI Peter Seewald napisał: „Gdy był sam, wydawało mu się niekiedy, że narasta w nim uczucie smutku. Nie było to załamanie. Także nie lęk. A zwłaszcza nie troska, że traci swą wewnętrzną, daną przez Boga wolność. Po prostu zbyt często pojawiał się niepokój. Także w jego Kościele. Żadnemu katolikowi nie przyszłoby jednak na myśl, że wspólnota Chrystusowa może być cała czysta – sama pszenica, bez chwastów. (...) O sobie samym wiedział, że wielu obserwatorów nigdy nie zdoła zadowolić”.
Jak by to było pięknie móc zobaczyć zmartwychwstanie Pana Jezusa! Nawet gdyby potem umrzeć od nadmiaru chwały Bożej, której – jak utrzymuje Stary Testament – oglądać się nie powinno.
Kiedy Jan Paweł II dopełniał żywota... Tak miał się zaczynać ten ostatni wielkopostny artykuł wstępny, po czym zamierzałem pisać o cierpieniu – skąd ono na świecie i po co.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.