Było o życiu Indian, o gender oraz o tym, jaki powinien być mężczyzna. Kilkaset osób zgromadzonych w auli PWT przez prawie dwie godziny słuchało Wojciecha Cejrowskiego.
Spotkanie odbyło się w ramach trwającego XXIX Forum Młodych. Znany podróżnik rozpoczął od pytań: „Kim jesteś?”, „Kim chcesz być?” i „Kim być powinieneś?”. Zwrócił przy tym uwagę, że może pojawić się spora rozbieżność pomiędzy naszymi wyobrażeniami o sobie i planach, jakie snujemy na przyszłość, a tym, czym powinniśmy się zająć. – Ktoś może chce być wielkim artystą, np. pianistą, a powinien zajmować się swoją umierającą mamą – mówił, a nawiązując do tekstu Apokalipsy św. Jana: „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”, zauważył, że dziś wielu ludzi jest zupełnie obojętnych – bez smaku. – We wszystkich sprawach życiowych masz być jakiś. Masz się określać – przekonywał.
Przywołał przy tym obraz soli, którą mają być uczniowie Jezusa. – Bryłka soli z kopalni jest ciężka, ma swoją wagę, jest szara, a nie biała, a przede wszystkim jest twarda. Gdy ją ktoś za mocno ściśnie, porani rękę – tłumaczył, dodając także, że sól nie ma przyjemnego smaku. – Ona szczypie. Cukier jest milutki, ale nie sól – podkreślił, krytykując postawę – jak to określił – „niewychylania się” i przekonując, że Jezusowi taki styl życia był obcy. – Jak pyskował faryzeuszom, to się nie wychylał? – pytał. – To były wielkie figury – pany premiery w samochodach volvo. Albo się wierzy w Pana Jezusa, albo w kawałek Pana Jezusa. Nie można iść za Nim tak, że pewne kroki nam się podobają, a inne nie.
W. Cejrowski, posiłkując się obrazem Jezusa wyrzucającego przekupniów ze świątyni, tłumaczył także, że kiedy jesteśmy świadkami, iż Bogu lub dobru „coś zrobiono”, powinien nas ogarnąć święty gniew. – Wygodne jest mówienie: „To nie moja sprawa” i „Lepiej się nie wychylać, bo stracę miejsce na uczelni czy w redakcji" – mówił. – Doszliśmy do ściany, gdzie Bóg wymaga od nas czynów radykalnych.
Podróżnik długo podpisywał swoje książki i pozował do zdjęć ks. Rafał Kowalski /GN Podróżnik opowiadał wiele o zwyczajach panujących wśród Indian. Słuchacze dowiedzieli się m.in., jak przeżywają oni żałobę i jak traktują osoby chore umysłowo. Zwrócił uwagę, że wśród odwiedzanych przez niego plemion nie ma miejsca na grzech. – Tam nie zdarza się kradzież czy zdrada – opowiadał, dodając, że każdy człowiek powinien zastosować tę zasadę w swoim życiu: – Nie dozwalaj, by powstała w tobie przestrzeń dla zła.
Z uśmiechem mówił o tradycyjnym podziale ról w społeczeństwach pierwotnych i wynikających z niego konsekwencjach. Zdaniem W. Cejrowskiego, kobieta, która miała przy sobie ósemkę dzieci, musiała mieć doskonałą podzielność uwagi. Mężczyzna natomiast, który szedł na polowanie, nie mógł się zastanawiać: „Ta antylopa, a może inna”, tylko gdy ruszał do ataku, musiał być zafiksowany na jednym zwierzęciu, nie patrząc, że właśnie zranił się w łokieć. – To jest nasza cecha, a nie wada – mówił. – Nie miejcie, panie, do nas pretensji, że jesteśmy zafiksowani na mecz. I nie ma sensu wówczas, gdy piłka jest na boisku, podchodzić i pytać: „Kochasz mnie?”, bo odpowiedź będzie zawsze: „Teraz nie”.
Podróżnik zauważył natomiast, że indiańskie kobiety najczęściej pracowały na polu. – Ich zadaniem było np. wyzbierać wszystkie jagódki, więc nie oczekuj tego, że jak wejdzie do sklepu z torebkami, to upoluje jedną. – Taka jest natura, a jej, w przeciwieństwie do kultury, zmienić się nie da – tłumaczył, dodając, że nie da się deklaracją woli zmienić tego wszystkiego. – Dlatego gender nie jest poglądem naukowym, a ideologicznym.
Rozstając się z wrocławską publicznością, W. Cejrowski powiedział: – Komu się podobało, niech się za mnie pomodli, a komu się nie podobało, tym bardziej niech się za mnie pomodli, po czym długo podpisywał swoje książki, rozdawał autografy i pozował do zdjęć.
Wojciech Cejrowski we Wrocławiu
Rafal Kowalski
Przeczytaj tez komentarz: Nas? Bohaterów? Prądem?!